Znajoma zbulwersowała się reakcją na umieszczone zdjęcie. Skoczyła sobie po jakiejś przerwie tak dla siebie. Chciała sprawdzić ile przyjemności i radości pozostało w sieci obaw i lęków. Co jest prawdziwe a co nie. Tak przynajmniej interpretuję konfrontowanie swojego wirusa z rzeczywistością.
Nie chodzi teraz o kwestię powstawania lęków, skądinąd bardzo ciekawą, chodzi o coś innego.
Lęki i ich przełamywanie to bardzo popularne zjawisko, które w skokach po prostu jest bardziej spektakularne. Jest jednak zwykłym krokiem na ścieżce życia, który można wykonać a można się zatrzymać i trwać w obawach.
To trochę jak z wolnością. Tym więcej się o niej mówi i do niej tęskni, tym bardziej walczy się o swoją lub czyjąś wolność im więcej decyzji podejmuje się z pozycji niewolnika. Gdy przychodzi w splocie okoliczności czas decyzji, gdy można pójść za głosem swoich ideałów-kierunków wygrywa strach i wygodnictwo. Wygrywa przeniesienie odpowiedzialności za własne życie na organizację, firmę albo na inną osobę. Tak robią niewolnicy śpiewający o wolności w kajdanach, które sobie sami założyli na nogi. Gdy widzą kogoś, kogo podejrzewają jedynie o inną decyzję, zaczynają mu gratulować nie wiadomo jakiej odwagi. Gloryfikują normalne rzeczy aby odsunąć je od siebie na tyle wysoko, że mogą dać sobie radę z niemożnością osiągnięcia tego celu. Obłuda i strach.
Jeśli ktoś robi krok, który w iluzjach życia kruszy własne, fałszywe obrazy może spodziewać się spontanicznej reakcji wszystkich bliskich temu procesowi. Dużo bardziej przerysowane reakcje będą towarzyszyć tym, którzy tego NIE zrobili, choć głęboko w sercu chcieli. Takie komentarze będą niczym radziecka pochwała dnia pracy. Dużo cieplejsze i spokojniejsze reakcje, te rzadziej występujące, te bardziej lubiane emitują ludzie, którzy podejmują podobne kroki.
Skoki mają tu niewielkie znaczenie. Są bardzo spektakularne ale ujawniają te same mechanizmy. Ludzie wolą patrzeć, oceniać, chwalić lub besztać czyjeś życie niż spojrzeć na swoje. Nie chcą tego swojego widzieć, nie są zadowoleni ze swoich decyzji. Uciekają przed odpowiedzialnością za swoje kroki. Wahają się cały czas, chowają przed swoimi możliwościami. Tracą czas i energię na poszukiwaniu wad u innych lub nadmiernym gloryfikowaniu ich sukcesów aby sobie wytłumaczyć, że jeszcze na pewno do tego nie dorośli.
Tak jak dwóch sąsiadów. Jeden ma pierdolnik w pokoju i przez uchylone drzwi wytyka drugiemu niepościelone łóżko. A jeśli widzi, że tamten posprzątał to będzie miał tysiąc argumentów dlaczego sam u siebie tego nie zrobił. Skończy się pewnie na tym, że sprząta bo pewnie do pracy nie chodzi jak normalny człowiek. Jak nie chodzi do pracy to pewnie kradnie. Wtedy wraca do swojego bajzlu (w głowie i sercu) i już mu jest dobrze z tym, że jeszcze nie posprzątał. Ma przecież ważniejsze sprawy na głowie.
Nie chodzi teraz o kwestię powstawania lęków, skądinąd bardzo ciekawą, chodzi o coś innego.
Lęki i ich przełamywanie to bardzo popularne zjawisko, które w skokach po prostu jest bardziej spektakularne. Jest jednak zwykłym krokiem na ścieżce życia, który można wykonać a można się zatrzymać i trwać w obawach.
To trochę jak z wolnością. Tym więcej się o niej mówi i do niej tęskni, tym bardziej walczy się o swoją lub czyjąś wolność im więcej decyzji podejmuje się z pozycji niewolnika. Gdy przychodzi w splocie okoliczności czas decyzji, gdy można pójść za głosem swoich ideałów-kierunków wygrywa strach i wygodnictwo. Wygrywa przeniesienie odpowiedzialności za własne życie na organizację, firmę albo na inną osobę. Tak robią niewolnicy śpiewający o wolności w kajdanach, które sobie sami założyli na nogi. Gdy widzą kogoś, kogo podejrzewają jedynie o inną decyzję, zaczynają mu gratulować nie wiadomo jakiej odwagi. Gloryfikują normalne rzeczy aby odsunąć je od siebie na tyle wysoko, że mogą dać sobie radę z niemożnością osiągnięcia tego celu. Obłuda i strach.
Jeśli ktoś robi krok, który w iluzjach życia kruszy własne, fałszywe obrazy może spodziewać się spontanicznej reakcji wszystkich bliskich temu procesowi. Dużo bardziej przerysowane reakcje będą towarzyszyć tym, którzy tego NIE zrobili, choć głęboko w sercu chcieli. Takie komentarze będą niczym radziecka pochwała dnia pracy. Dużo cieplejsze i spokojniejsze reakcje, te rzadziej występujące, te bardziej lubiane emitują ludzie, którzy podejmują podobne kroki.
Skoki mają tu niewielkie znaczenie. Są bardzo spektakularne ale ujawniają te same mechanizmy. Ludzie wolą patrzeć, oceniać, chwalić lub besztać czyjeś życie niż spojrzeć na swoje. Nie chcą tego swojego widzieć, nie są zadowoleni ze swoich decyzji. Uciekają przed odpowiedzialnością za swoje kroki. Wahają się cały czas, chowają przed swoimi możliwościami. Tracą czas i energię na poszukiwaniu wad u innych lub nadmiernym gloryfikowaniu ich sukcesów aby sobie wytłumaczyć, że jeszcze na pewno do tego nie dorośli.
Tak jak dwóch sąsiadów. Jeden ma pierdolnik w pokoju i przez uchylone drzwi wytyka drugiemu niepościelone łóżko. A jeśli widzi, że tamten posprzątał to będzie miał tysiąc argumentów dlaczego sam u siebie tego nie zrobił. Skończy się pewnie na tym, że sprząta bo pewnie do pracy nie chodzi jak normalny człowiek. Jak nie chodzi do pracy to pewnie kradnie. Wtedy wraca do swojego bajzlu (w głowie i sercu) i już mu jest dobrze z tym, że jeszcze nie posprzątał. Ma przecież ważniejsze sprawy na głowie.
Komentarze
Prześlij komentarz