Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2011

Dziesięć powodów, dla których warto się zastanowić gdzie robić spadochronowy kurs AFF

Niektóre formy spędzania czasu wolnego są uzależnione od zewnętrznych okoliczności. Grać w szachy można w zasadzie wszędzie, potrzeba będzie jedynie ciszy i temperatur zapewniających jako taki komfort. Z jazdą na nartach jest już inaczej. Możemy oczywiście słodko popiardywać o zaletach igielitu albo o armatkach śnieżnych zakrywających łysiny trawy i rozjechanych kamieni ale jeśli ktoś myśli o dobrym szusowaniu odkłada ecie pecie i błąka się po świecie. Austria, Francja, Włochy itp. Oczywiście tu moglibyśmy rozpocząć dywagacje na temat przystępności cenowej, jednak w moim odczuciu można dziecku zamącić w głowie i przekonać je, że ośla łączka w polskich górach jest równie dobra co ośla łączka we Francji. Dziecko może jednak szybko się nauczyć i warunki będą krępowały dalszy rozwój. Ekonomiczność wyjazdu powinna być zestawiona z zamierzonymi efektami . Jeśli chcemy dobrze i dużo pojeździć to może okazać się, że więcej czasu na nartach (jadąc a nie stojąc w kolejce) spędzimy tam

harcownicy, smakosze czy samobójcy c.d.

Aby zacząć cokolwiek robić bezpiecznie, trzeba być samemu bezpiecznym.  adrenalina, czasem cel, czasem droga Nie wchodząc w szczegóły można powiedzieć, że trzeba mieć poukładane w głowie i umieć kalkulować ryzyko. Ryzyka jako takiego nie da się uniknąć i nawet spokojniuśki domator niekoniecznie jest bezpieczny. Pamiętam sytuację, gdy pewna kobiecina zaksztusiła (zadławiła) się kawałkiem kiełbasy. Pogotowie nie zdążyło na czas no i ciach. Koniec filmu. Większość zgonów następuje w zaciszu domowym. To śmierć mało spektakularna więc nie jest nagłaśniana. Nawet nie wypada 'dobremu' dziennikarzowi wspominać o takich dyrdymałach. No gwałt z morderstwem, rozszarpanie przez dzikie nietoperze albo jakikolwiek incydent lotniczy zasługuje na uwagę czwartej władzy ale takie tam piardy jak statystyka i realia nie powinny wychodzić na światło dzienne.

Spadochroniarstwo: Harcownicy, smakosze czy samobójcy

Skoki spadochronowe są tematem gorącym. Jakże lubianym przez dziennikarzy - oczywiście w momencie gdy komukolwiek podwinie się noga i dojdzie do mniejszej lub większej tragedii. Spadochroniarstwo to ekstrim (ekstreme czy jak to bardziej trendy opisać). Wszystko co wychodzi poza nawias normalnego postrzegania rzeczywistości z perspektywy bamboszy i fotela nakierowanego na możliwie największy telewizor to ekstrema. Ryzykanctwo. Dziennikarze odnajdują sadystyczną wręcz przyjemność w rostrząsaniu tematów związanych z ludzką chęcią poczucia wolności. To trochę jak w kawale o Polakach w piekle, gdzie wszystkich kotłow ze smołą trzeba pilnować, z wyłączeniem polskiego kotła. W nim, Polacy sami się pilnują, jak któryś wybija się do góry to zaraz go za nogi wciągają z powrotem. Tak i tu mechanizm (nie nazywajmy go teraz) powoduje, że dziennikarze robiąc w ich pojęciu dobrą robotę walczą jak lwy o to, abyśmy nie przestali dążyć do konsumpcjonistycznej jutrzenki. Jeśli robimy coś innego i w

dawcy organów

Ulubiony temat fotelowców - kolejny rozmazany dawca organów. Oczywiście z motocyklisty tych organów za bardzo nie ma jak wykorzystać. Może jakieś trardsze tkanki pójdą do recyclingu a mimo to przyjęło się nazywać  motonitów dawcami organów. Jak się dziwić, że wypadków jest cała masa i faktycznie jazdę na motocyklu można nazwać aktywnością bardzo niebezpieczną jeśli tak dużo okoliczności składa się na trudną do przeżycia rzeczywistość.

U celu. Koniec czy początek?

Targany jestem przeciwstawnymi odczuciami. Można to też nazwać górnolotnie, że ma odczucia ambiwalentne odnośnie jazdy na ostatnim odcinku. Teraz jest przecież najfajniej, ciepło, sucho, w lekkim ubraniu i do tego na taniej (relatywnie taniej benzynie). Z drugiej strony po kilku dziesięciu godzinach wibracji przechodzącej od jajec, przez kręgosłup aż do pnia mózgu mam ochotę na wytchnienie. Nie chcę znowu gdzieś nocować w jakimś hotelu, jeśli u kresu podróży jest dom. No ale z drugiej strony te widoki dookoła. Nie ma co się rozleniwiać, tnę z krótkimi przerwami na stacji benzynowej. Mam nowy plan. Zdążyć przed zachodem słońca. Jeden z odcinków płatnej AP7 jest w trakcie przebudowy. Nie wiem, czy ją poszerzają, czy tylko zmieniają nawierzchnię na jeszcze lepszą, tak czy siak jest ograniczenie prędkości i mogę sobie popatrzeć na asów taradasów, obiboków i wydrwigroszy. Na kilku dziesięciu różnokolorowych pracowników, którzy powinni pracować jak nazwa wskazuje, jeden - słownie JEDEN

iść w stronę słońca

Możliwości adaptacyjne ludzkiego organizmu są bardzo duże. Wzrastają jeszcze bardziej, gdy są napędzane ideą, jakimś fiksum dyrdum, które podtrzymuje akumulatory naładowane nawet wtedy, gdy wydawać by się mogło, faja mięknie. Wystarczy kilkanaście godzin utwardzania termicznego w Polsce i Niemczech aby 15 stopni ciepła zdawało się być upalną pogodą. Oczywiście wszystko jest względne, dostrzegłem kilka prostych, motocyklowych mechanizmów. W temperaturach bliskich zeru nie da się jechać szybko bo czynnik chłodzenia wiatrem relatywnym. Tak więc możemy rozważać przykładowe 10 stopni (mam tu na mysli skalę Celcjusza). Powietrze suche jest lepsze niż wilgotne. W promieniach słońca jest fajniej niż pod chmurami albo w nocy. Jadąc szybciej jest nam chłodniej (do  momentu, w którym temperatura otoczenia nie przekracza nominalnej temperatury ciała). Do czego można szybko dojść jadąc w takich, powiedzmy znośnyn ale nieraz mało komforotowych okolicznościach.  Otóż sucha dziesiątka jest lepsz

Publicysytka: Pałung - czyli motorem do Hiszpanii

W jednej chwili doznałem oświecenia i zrozumiałem leni całego Świata. Już wiem jak to jest kiedy ciepłe łóżko posiada niezwykły, paranormalny magnetyzm. A każdy członek ciała jest do niego przyciągany z potworną siłą. Zaczynam tłumaczyć sobie, jak ten ćpun, że pewnie jeszcze jest mokry asfalt, że jest za zimno i jak zmarznę na początku to potem będzie mi się gorzej jechało. Znalazłem całą MASĘ argumentów na to, że jeszcze mogę powygrzewać się w wyrku zanim wsiądę na motor. Ale sumienie, to pieprzone sumienie truło mi przyjemność leżenia. Nie mogłem sobie tak leżeć, gdy wiedziałem ile jeszcze jazdy przede mną. Dlaczego nie można tak dogłębnie się oszukać, dlaczego nie można się tak samemu zmanipulować. Tak do końca. Pooglądałem więc trochę materiału na kanale Arte o chińskiej prowincji, gdzie roztkliwiła mnie scena jak mały brzdąc, ma swoją michę i wcina pałeczkami to wszystko co starzy i nie ma miękkiej gry. Tak powinno być. Nie ma miękkiej gry. Idę. Mokre siedzisko, mokry asfal

Turystyka: Zimny powrót i chłodny start

Dojechałem do Barcelony, wysiadłem z pociągu i lekko mnie przytkało. Przyzwyczaiłem się do portów lotniczych, do poruszania się po nich. Nie to abym je polubił, bo czuję się tam jak owca. Tymczasem dworzec kolejowy w Barcelonie wymaga spędzenia kilku godzin aby poczuć się w miarę zorietnowanym. Do wylotu z lotniska mam ze dwie i pół godziny, więc nie mogę się tak na spokojnie rozglądać, można powiedzieć, że działam w deficycie czasu i zależy mi na szybkich i efektywnych rozwiązaniach. Tak więc chodzę i smrodzę. Nie dosłownie, po prostu nie kumam co mam zrobić aby dostać się na pociąg na lotnisko. To miało być bardzo proste. Wreszcie przy n-tym kursie podsłuchuję, że do 'aeropuerto' jest maszyna czerwona. No to jest jakiś punkt zaczepienia. Faktycznie maszyny z biletami mają różne kolory i różne są kolory bramek. Kupuję bilecik przechodzę przez bramkę i nadal jestem małowiedzący. Ale jak już znalazłem rozkład jazdy to zobaczyłem jaki pociąg i skąd jedzie. R2, bo tak się na

Turystyka: W drodze do Polski po motor

Zasiadłem w pociągu typu elegancja francja mającego zawieźć mnie aż do Barcelony. Po pożegnaniu, które trochę załzawiło mi oczy – każdemu chyba troszkę załzawi, gdy widzi swoją żonę i synka machającego na odjazd. Siedzę obok śpiącego młodziaka, pewnie wielce podobnego do tego, który stłukł szybę i ukradł z samochodu mojego Iphona. Ten śpi, sumienie widać ma czyste. Złodzieje też mają czyste sumienie, w ich mniemaniu to tylko forma udoskonalnia społeczeństwa. Oni jak hackerzy znajdują błędy i naprawiają je na swój sposób. Życzę im udanego mikroświata, w którym każdy każdemu będzie coś kradł. Nie tak jak w normalnym społeczeństwie, gdzie kradnie tylko konstytucyjnie uprawnione do tego państwo. Przede mną w miarę prosta podróż do Polski, pociągiem do Barcelony, kolejką na lotnisko i samolotem do Warszawy. Potem trzeba będzie rozwiązać lokalny problem jakim będzie przejazd do Nadarzyna. O północy mogę wpaść w łapy okrutnych cierpiarzy. Oni nie znają litości, szczególnie przy wyjeżdż

Wyjazd do Sevilli jesienią 2007, TDM850

Uwaga! Bardzo obszerny opis wyjazdu, jeśli nie macie sporo czasu i herbaty lub kawy na biurku to nawet nie podchodźcie do tego tekstu! ;) Wszystko zaczyna się od pomysłu. Gdy tylko pozwolimy swojej zwariowanej idei dojrzeć i nie zniszczymy jej racjonalną kalkulacją mamy szansę na wspaniałą, niezapomnianą zabawę. Podłoże do pomysłu stanowił jesienny wyjazd do ciepłych, skaczących krajów. Nie jest to nic nowego, od wielu lat, gdy u nas zimno, biorąc za przykład ciepłolubne ptaki przenoszę się do Hiszpanii. Delikatną odmianą miało być przeniesienie się dalej na zachód i południe, blisko Portugalii, oczywiście wszystko dla zachowania należytego komfortu termicznego podczas wypoczynku i skoków. Nie było mi dane do tej pory poznać mechanizmu powstawania pomysłu. Słyszałem teorię, że pomysły i idee po prostu są wokoło i nas przenikają w odpowiednim czasie. Tak właśnie się stało, gdy przeszło mi przez głowę aby pojechać to Sewilli motocyklem. Raz zaszczepiony wirus rozwijał się bardzo dob