Przejdź do głównej zawartości

Z fejsbukiem uratujemy świat!

Niedziela, cóż za wspaniały dzień na ratowanie świata!

Niedziela. Dzień bez szkoły i bez pracy. Dzień luzu, refleksji, uśmiechu. Dawniej można było oglądać teleranek. Ryjący umysły dzieci i młodzieży program. Ideały, dobre uczynki, piosenki, brak agresji, takie socjalistyczne pierdoły, które teraz nie miałyby szans przyjęcia się. Za mało sensacji.

W teleranku sensacją były tajne akcje niewidzialnej ręki. Symbol dobrego uczynku wytwarzanego bez łechtania swego ego. Takie tajne dobre uczynki, gdzie "niewidzialna ręka to także ty".


Trochę tego mogłoby brakować, dla tych co pamiętają ideologię niewidzialnej ręki, gdyby nie fejsbuk. 
  • To nie sztuka przeprowadzić staruszkę na drugą stronę ulicy, nawet jeśli tego nie chce.
  • To nie sztuka ustąpić miejsca w tramwaju komuś, kto uważa się za zdrowego i jeszcze młodego.
  • To nie sztuka nakarmić głodnego kota (bo akurat psa się nie da - zawsze będzie głodny).
  • To wreszcie nie sztuka uzbierać słoik stonki ziemniaczanej i wysłać do imperialistów.

Teraz robi się grubsze rzeczy. Teraz ratuje się świat! Teraz walczy się z najgorszymi zmorami ludzkości.


Grzegorzu! (zagaja mnie fejsbuk) 
Możesz przyczynić się do zwalczenia wirusa eboli (no i jak temu się oprzeć? Przecież w każdym z nas jest bohater, który ratuje świat. Każdy chciałby coś zrobić wielkiego. Uchronić planetę od eboli, to jest coś! Tym bardziej, że tyle zdjęć z Afryki. Te małe kędziorki z wielkimi, troszkę załzawionymi oczętami, te wzdęte brzuszki i muchy na czole, to wszystko to przecież ebola. Ale my przedstawiciele dumnej, rozwiniętej cywilizacji, którzy z wyrzutami sumienia jedzą swoje śniadanie myśląc, że kędziorki nie mają nic w ustach od setek lat, my ich teraz uratujemy) 
Przekaż datek na ten cel! (uff to takie proste, tylko numer mojej karty kredytowej i świat będzie ocalony. Weźmy się wszyscy za nasze niebieskie kciuki fejsowe i stwórzmy wielkie koło, którym opasamy Ziemię. Ocalimy ją od wirusa, to tak niewiele, tylko dane karty kredytowej. Ocalmy od głodu - to takie proste. Ocalmy od braku wody, od nadmiaru CO2, od noszenia futer, od testów na zwierzętach i zagłady pszczół. Numer karty kredytowej, tylko tyle)

Niewidzialna karta kredytowa - to także ty. Nie stój nie czekaj uratuj świat. TERAZ!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak działa lodówka turystyczna

Już kiedy mieliśmy z Ulą naszą przyczepę kempingową męczyło mnie jak, do diaska, działa lodówka zasilana gazem. W tych sprytnych urządzeniach możemy sobie wybierać, czy chcemy zasilać je prądem stałym o napięciu 12 V, zmiennym 230 albo gazem.  Przy przełączeniu na gaz trzeba było zapalić płomyk, który w mały okienku wewnątrz lodówki stanowił dobry znak początku schładzania.

Gotowanie: Placki ziemniaczane i indukcja magnetyczna

Smażenie placków ziemniaczanych, można śmiało stwierdzić, spotyka się ze społecznym potępieniem. Ze względu na tłuszcz no i na same ziemniaki, od których nazwa placka się wywodzi. Faktycznie nawet używanie dobrej patelni nie pomaga, bo chłoną one to na czym są smażone jak gąbka. Wziąwszy do ręki takiego placka (już lekko ostudzonego) można z niego z pół kieliszka łoju wycisnąć. Zbyszko z Bogdańca prawdopodobnie wycisnął by cały kieliszek co i tak nie byłoby w stanie dorównać wynikom Chucka Norrisa w tej materii. Po co jest tłuszcz? Tłuszcz w potrawie jest nośnikiem zapachu i niektórych smaków. To w nim rozpuszczone są estry, które nadają potrawom unikalny smak. Podczas obróbki termicznej przenoszą ciepło z powierzchni patelni, są takim wymiennikiem ciepła. Smażenie placka jest więc dużo szybsze niż gdybyśmy chcieli zrobić go na sucho. Zresztą dlatego tak popularne jest smażenie na głębokim tłuszczu. Można szybko przygotować potrawę. Smażenie na głębokim tłuszczu, choć brzmi

O Smoleńsku pisze doświadczony pilot - warto przeczytać

Przeczytałem na FB a nie chciałbym, aby ten wartościowy tekst autorstwa Pana Jerzego Grzędzielskiego gdzieś zaginął Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową. W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.