Nie tylko taka, może być lodowa, może być rukkola ale dressing obowiązkowo |
Nie bądź zając, jedz sałatę z dressingiem. Podobne słowa usłyszałem od znajomego Włocha, Massimo, podczas sprawdzania jednej z knajp z włoskim jedzeniem.
Knajpa mieściła się dość gęstej zabudowie Katmandu i z zewnątrz nie dałoby się za nią złamanej pajsy a co dopiero przedartej rupii. Jednak w środku już zapach zapowiedział niezły wypas. Faktycznie brwi Massimo podnosiły się coraz wyżej przy degustacji kolejnych potraw, stwierdził nawet, że takiej knajpy nie ma u niego w Rzymie i chciałby podziękować kucharzowi. Ramiona mu jednak nieznacznie opadły, gdy kucharz okazał się rodowitym Nepalczykiem, po prostu dobrze nauczył się fachu.
Tam też właśnie Massimo, gdy zamówiłem sałatę powiedział: Iwan bierz z podwójnym dressingiem, z pojedynczym jedzą sałatę tylko zające. No i zapamiętałem.
Zapamiętałem też z czego był robiony tenże dressing.
Bazą do niego było żółtko jaja kurzego i starta skórka cytryny. Trochę musztardy i octu winnego i sałata zmieniała swój smak a właściwie swój brak smaku na dobry smak.
To jest bowiem problem z sałatą, ponoć jest zdrowa, na pewno ładnie uzupełnia talerz i cieszy oko ale smak ma mizerny. Ofszem rukola ma już swój fajny smak i dobrze ją dodawać do innej, mdłej zieleniny a podniesie walory potrawy. Zazwyczaj jednak wszystko co zielone trzeba doprawić a doprawić powinno się tak, aby komponowała się do reszty dania.
Można przyjąć, że zwykle będzie trzeba zagwarantować jej pozycję lekko kwaśną, bo dania główne rzadko są kwaśne. Czyli niech w każdym naszym pomyśle znajdzie się miejsce na sok z cytryny lub ocet. Ja preferuję ocet balsamiczny, który nie jest dla mnie tak ostry. Ocet spirtysowy jak najbardziej NIE, bo śmierdzi niesłychanie. Ocet winny już bardziej ale z każdym octem bardzo delikatnie.
Oliwa jest, dla mnie, jakąś pomyłką i wywodzi się z krajów śródziemnomorskich, gdzie na prawie każdym stole stoi ocet winny i właśnie oliwa z oliwek. Ale i to duże ALE tam oliwa jest nośnikiem zapachu i smaku z czosnku, papryki lub ziół, które się moczą na dnie butelki. I polewając sałatę (a częściej maczając bułkę w tej oliwie jako czekadełko na danie główne) mamy smak i zapach.
Oliwa jest owszem tłusta bo to tłuszcz, jednak jest jednym ze zdrowszych tłuszczy i nie trzeba jakoś szczególnie jej się bać. Ale po kiego grzyba lać ją do sałaty jeśli wcześniej NIE przeszła zapachami i smakami. To taki transporter. Bez tego smaku ziół jest tylko zbędnym tłuszczem.
Zróbmy więc przykładowy dressing, taki jaki Dydzia zachwalała w Hiszpanii. A który Monika zamówiła przez FB.
- Łyżka musztardy dijon (bo jest ostra i słona),
- Łyżka octu balsamicznego (od biedy może być winny albo sok z cytryny),
- Dwie łyżki jogurtu,
- Szczypta ziół prowansalskich,
- Ząbek czosnku (dla twardzieli)
Wszystko razem mieszamy i możemy dodać wody albo wina, aby konsystencja była bardziej płynna niż sos.
To co ja lubię zrobić sałacie to skręcić jej kark ;) Tzn jak już jest dressing na sałacie (parę kawałków pomidorka i czegoś co tam w lodówce prosi o użycie nie stanowi problemu) wtedy dłońmi zgniatam sałatę aby puściła swoje soki i przeszła dressingiem.
Wierzę też w to, że kontakt z potrawą nadaje jej energii, którą ma w sobie przygotowujący. To dlatego wg mnie nawet tak samo zrobiona potrawa ale na siłę i wbrew woli nie smakuje tak jak przygotowywana z przyjemnością.
Dlatego nie bójcie się zmieniać proporcji, znajdujcie swoje mieszanki ale zawsze róbcie to wtedy, kiedy macie ochotę. Jeśli nie ma humorku to bujnijcie się do knajpy.
wspaniale, na to czekałam, zaczynam powoli wdrażać te pyszność w swoje życie będzie pysznie !!! :)
OdpowiedzUsuńno zrobiłam i o to chodzi:)
OdpowiedzUsuń;) to dziś coś skrobnę o soczewicy. Jak widać przepisy kulinarne nie pobudzają troli do wiosennego dziobania lojalnościowego
OdpowiedzUsuń