Idą święta! Potężne, o wielowiekowej tradycji, zakorzenione w hipermarketach i zmęczonych kreatywnościach marketingowców. Święto zakochanych. To święto wydaje się z całą mocą wspierać wartości przed pro rodzinne. Z prawej flanki politycy pod przywództwem mikrego acz głośnego i walecznego lidera wspomagają rodzinę.
Ale zarówno lider obecnie obściskujący brzozy i to nie te krajowe, któremu jakoś daleko do założenia podstawowej komórki społecznej (temu się nie ma co dziwić, że to się rozbiega z rzeczywistością podobnie jak sama nazwa partii – ni w ząb ni w oko nie dopasowana do tego o czym mówią)
Ale zarówno lider obecnie obściskujący brzozy i to nie te krajowe, któremu jakoś daleko do założenia podstawowej komórki społecznej (temu się nie ma co dziwić, że to się rozbiega z rzeczywistością podobnie jak sama nazwa partii – ni w ząb ni w oko nie dopasowana do tego o czym mówią)
Mamy więc potężne święto, mamy bardzo popularnych polityków a singli coraz więcej. I to staje się popularne. Uwaga, nie mam żadnych wiarygodnych statystyk na poparcie tych słów, to jak zwykle subiektywna ocena bezpośrednich i pośredniejszych i bardzo pośrednich obserwacji.
Moda na singli promowana przez społeczeństwo. To ma swój sens, oczywiście konsumpcyjny. Para (nawet ta homo) kupi jedną pralkę a dwójka singli kupi po jednej czyli dwie. Ci, co mieszkają z mamą i ściskają drzewo też nie przykładają się do rozwoju chińskiej gospodarki więc powinni być społecznie NIE akceptowani.
Pamiętam była chłodna peruwiańska jesień i siedziałem na drewnianym patio mojego ranczo, kapelusz osłaniał oczy przed jesiennym słońcem a ja na bujanym fotelu czytałem przemyślenia młodych i gniewnych singli. Świnie radośnie ganiały w jesiennym błocie szarpiąc swoimi umorusanymi ryjkami jakąś odzież typu uniseks. Ha tym otoczeniem fajnie podniosłem Wam działanie wyobraźni co? Chodziło mi tylko o te wymysły jak to fajnie być singlem. Ależ kurwa to fajnie, szczególnie gdy człowiek będzie stary i schorowany.
Teraz to każdy może cwaniakować spędzając 14 godzin w pracy a w weekendy podtrzymując relacje zawodowe z koleżkami albo koleżankami 'z branży'.
A zegarki cykają. Czy się mylą o jedną milionową sekundy w tą czy w tamtą to i tak liście lecą z drzew i nasz czas przepływa.
Kiedyś bardzo sympatyczny człowiek, który uwolnił mnie od bólu kręgosłupa (to uwalnianie też nie było bezbolesne ale skuteczne) powiedział mi rzecz, która była tak prawdziwa i tak prosta, że nadal dźwięczy mi w uszach. Iwan, ja już nie jestem najmłodszy, chciałbym mieszkać z kobietą, którą mogę rano przytulić. Ile się kryje w tym stwierdzeniu.
No ale single mają swoje powody, nie będą przecież dzielić się łazienką, nie pokażą się w piżamie, bez zrobionego oka, bez ogolonej japy, bez pasa obciskającego bandzioch itp. Taaak to są powody. No przecież lepiej się umawiać na przygodny seks, albo być (uwaga!) fuck friends – czyli przyjaciele jebaciele. To mniej więcej jak oglądać zapowiedzi filmowe albo programy demo. Tak naprawdę za każdym razem kryje się gdzieś lęk przed pokazaniem siebie. A jeśli jest ten lęk, który społeczeństwo podsyca stałym praniem mózgu to faktycznie o żadnym trwałym związku nie ma mowy. Co najwyżej zakochanie w romantycznym, cierpiącym wymiarze albo związek ff.
Idą święta! Co one mogą znaczyć poza kupowaniem poduszek, kolczyków i kosztowaniem wspaniałych promocji. Czy to, że zakochanie jest OK? Czy to, że od kilkudziesięciu lat lamusy z różnych prawicowych partii obrzydzają wartości rodzinne, tak jakby lumpy na transparentach niosły zdjęcia konkretnej potrawy. Po paru latach nikomu już nie chce się tego zjeść bo kojarzy się z brudem i smrodem. Kto im dał papiery uwierzytelniające? Kto pozwolił reprezentować kwestie wartości rodzinnych? Wiadomo kto – elektorat. I znowu kobra zżera swój ogon.
Czy może wreszcie oznacza, że dar zakochania się trzeba wykorzystać bo za nim idzie w parze bycie w parze. Bo dzięki temu można na świat patrzeć z totalnie innej perspektywy. Dla tych, co lubią przyjrzeć się zdarzeniom, ludziom, przedmiotom z różnych stron bycie obok osoby niby tego samego gatunku ale w głębi stworzonej z zupełnie przeciwnej energii – to coś nie do zastąpienia.
Wreszcie misterium tworzenia nowego człowieka. To trzecia para oczu, które pozawalają cofnąć się w czasie i przerobić lekcje ze swojego dzieciństwa. Zrozumieć i poskładać pewne elementy w jeszcze jednym wymiarze.
Cały świat ma swoje analogie do związku damskomęskiego. Żaden z singli nie powstał z singla, ba nawet żaden ksiądz i żaden pingwin. Zawsze było połączenie dwóch przeciwności, dwóch walczących ze sobą i przyciągający się magnetycznie energii napędzających to koło życia.
Może zatem, zamiast infantylnego logotypu serca, które bardziej pasuje do problemów krążeniowych a jeśli już to powinno być zielone jak energia miłości płynąca z czakry serca, dać prastare logo dwóch energii.
Idą święta! Nie dajcie się przerobić na starych singli, to bezpłodna droga rozwoju, ślepy tor konsumpcji i rola samotnego termita.
Do boju, na randkę, do łóżka, do domu, na winko, za cycka. Przytulać się tylko ile wlezie, ale już! ;)
Yin i Yang są współzależne
OdpowiedzUsuńJedno nie może istnieć bez drugiego, tak jak dzień nie może istnieć bez nocy, światło bez ciemności, czy śmierć bez życia.
Pięknie jest znaleźć tą drugą osobę i mieć ją u swego boku:)...trzeba poczekać na to szczęście:)
Monika, może po prostu trzeba się porozglądać. Może te ideały, którymi nas faszerują od dzieciństwa są wirusem i krzywym zwierciadłem. Zobacz na przykładowych grubasów z tłustymi włosami, którzy na ulicy dopatrują się jakiś defektów urody u dziewczyn, do których z przyjemnością by się ślinili.
OdpowiedzUsuńA do związku bardziej potrzebny jest charakter, jakby byc z kimś takim samym to by się znudziło już po kilkunastu godzinach ;)