A jeśli faktycznie tak jest?
Załóżmy, że to o czym mówią autorzy filmu Zeitgeist jest prawdą. Światem żądzą bogate klany, które po zgromadzaniu niewyobrażalnego majątku mają dziś jeden cel - władzę absolutną.Dorabiają się na wojnach, dorabiają się na chorobach, na żywności, na wszystkim. Pozostaje jednak jeszcze władza. Na razie jest rozproszona, czy też pozornie oddana w ręce społeczeństwa pod nazwą 'demokracja'.
W USA, kolebce najprawdziwszej demokracji, powolutku nadchodzą zmiany. Lobby, czyli grupa nacisku ma swoje dojścia do polityków. Dzięki nim może umacniać swoją pozycję na rynku, np poprzez wprowadzenie odpowiedniej ustawy. Aby lobbyści mieli swoich polityków u sterów władzy potrzebne są ustawione kampanie wyborcze. Można chyba już stwierdzić, że to się dzieje. To nie jest polityczna fikcja. Ale Stany poszły dalej. Teraz można spokojnie finansować kampanie wyborcze, na zasadzie kto ma dolary, ten ma władzę. Dlaczego odmawiać posiadającym pieniądze możliwości przekazania ich na wybrany cel? To jedna z pułapek demokracji.
Jeśli więc tak jest to za USA pójdą pewnie i inne kraje, bo taki układ jest bardzo wygodny dla polityków. Nie róbmy sobie nadziei, że któryś polityk walczy o ideały albo postępuje zgodnie z zasadami etyki. Przy zezwoleniu otwartego finansowania wyborów z tylnych foteli będą mogli spokojnie zagrać główni rozgrywający, oczywiście ustami polityków.
Demokracja przeżywa kryzys.
Świat zachodni przeżywa kryzys. Kryzys to czas możliwości, to takie turbo dla tych, którzy ten kryzys zaprojektowali. Pierwsza wojna światowa nie wybuchła przypadkiem, terroryści również nie wyszkolili się przypadkiem, nawet religijne starcia na śmierć i śmierć nie są przypadkowe. Toczy się już gra, którą możemy obserwować zza mgły dezinformacji.Nie podoba się społeczeństwom idea totalnej kontroli? A cóż niby się odbywa w radosnym internecie? Kontrola totalna. Wszystkie informacje zalegają w chmurze, mogą w każdej chwili pokazać co kto robi, gdzie jest, jakie ma plany, co i z kim przeskrobał. Nie chcecie być zachipowani jak psy? W oficjalnej demokracji tak się nie da, trzeba więc będzie zmienić zasady gry.
Wojna to furtka do odebrania praw obywatelskich
Wyobraźmy sobie konflikt międzynarodowy o jakimś trudnym do sprecyzowania korzeniu. Zwykle nie wiadomo przecież o co chodzi, dla pospólstwa przekazywane są mętne informacje.Np zamach w Sarajewie. To może być cokolwiek. Np USA upomina się o Krym albo fundamentaliści islamscy chcą islamu na całym świecie. Nieważne co, chodzi o to aby wprowadzić stan wojenny. Uświadomić ludziom, że właśnie stracili swoje prawa i teraz mają się zgadzać na zasady, które nakreślają im...mocarze finansjery.
W stanie wojennym muszą być wrogowie. Społeczeństwo musi wiedzieć, że spina dupsko bo Ktoś zrobił Komuś Coś. Ten jest Zły a my Dobrzy, ale jest wojna więc musimy zrobić co nam karzą bo inaczej to my jesteśmy Źli. Nie masz chipa w organizmie? Znaczy jesteś terrorystą, wrogiem i dron, który wykrywa człekokształtną formę życia, choćby jako obraz podczerwieni, jeśli nie widzi nr rejestracyjnego w chipie to wyrywa chwasta. Nadal nie chcecie mieć chipów? Chcecie ryzykować odstrzelenie, przepalenie, przegrzanie, jakiekolwiek wyłączenie? Dobrzy będą musieli mieć zaszyte nr rejestracyjne, aby stale być obserwowanymi co robią i jak robią. Jak coś idzie nie tak, to egzekucja, czy to przez automat latający, chodzący, czy też droższą drogą z satelity. Porządek ma być. Władza jest potrzebna.
Komentarze
Prześlij komentarz