W Hiszpanii trwa zapowiadany od niedawna strajk generalny. Niby nic się wielkiego nie dzieje, w barach siedzą ci sami bywalcy, sjesta ma takie same prawa jak wcześniej. Ale śmieci nie ma komu wywieźć, transport jest troszkę kulawy i media trąbią na prawo i lewo o demonstracjach.
Zupełnie niedawno do władzy w Hiszpanii doszła prawica. To troszkę inna od polskiej odmiana. Tu prawica oznacza bardziej przedsiębiorców. Pierwsze co zmienili to prawo pracy. Oczywiście zaowocowało to strajkami. Dziś jest strajk legalny. Legalny bo zapowiedziany i aprobowany przez ZWIĄZKI ZAWODOWE.
Hiszpania, podobnie jak Polska jechała długi czas czerwonym tramwajem zwanym socjalizmem. Tyle, że tu w ostatnich latach Niemcy podsypali eurosków. Nie były one tak rozpieprzone na prawo i lewo jak w Grecji ale można spokojnie przyjąć hipotezę że Niemcy podlewały dziurawy budżet hiszpański. W tych cieplarnianych warunkach mógł przetrwać nowotwór związków zawodowych. Relikt wczesnego kapitalizmu. Masy robotnicze jednoczą się aby wyzwolić się spod jarzma krwiopijców – przedsiębiorców. Masy manifestują, masy protestują, masy strajkują.
Czymże jest dzisiaj strajk jeśli nie formą usankcjonowanego terroru. Terroru, w którym liczniejsza, lub silniejsza społecznie grupa walczy o swoje prawa kosztem tych słabszych? Czy to jest pogłos zdegenerowanej demokracji? Czy to jest reakcja na politykierskie wypaczenie rzeczywistości? Chyba tak. Weźmy bowiem pod uwagę, że od dziesiątek lat jutrzenka demokracji jest formą degeneracji odpowiedzialności. Rządzący są wybierani powiedzmy przez większość. To taka prawda jak to że chuj połknął śliwkę. Głosowanie odbywa się na kolorowe sztandary a jakie robactwo zza tego sztandaru wyjdzie to już kwestia stażu i pozycji w formacji darmozjadów. No cóż, trudno inaczej nazwać partie polityczne. To są po prostu darmozjady.
A więc mamy rządzących, którzy w trudnym do ogarnięcia dla wyborcy algorytmie podejmują się odpowiedzialnej roli rządzenia całym stadem baranów. Jaką odpowiedzialność ponoszą za swoje słowa i czyny? Tylko taką, że gdy skończy się kadencja to ich się nie wybierze. Czyli na czas kadencji hulaj dusza, piekła nie ma. To jest dzisiejsza polityka. Partie najbardziej przychylnym okiem spoglądają na największe grupy społeczne oczekując od nich głosów na swoje mandaty. Coś do gara taki darmozjad musi włożyć. Kwalifikacji zawodowych zwykle nie ma, a jeśli nawet je ma to dla największych grup może to być minus.
Załóżmy, że dzieje się źle. Powiedzmy, że istnieje państwo, gdzie ci co pracują muszą płacić podatki. A ci, którzy leją moczem na pracę dostają pieniądze od państwa. Oczywiście to mało realne ale jednak możliwe. Załóżmy też, że długofalowo nie starcza pieniędzy z pracy tych co pracują na tych co nie pracują ale fajniej być takim leniwym lamusem. Lamusów jest coraz więcej. To oni wybierają rządzących a rządzący chcą być u sterów jak długo się da. Jak myślicie w czyim interesie będą działać politycy? W imieniu pracujących, którzy mogą utrzymać kraj, czy myśląc o następnych wyborach będą reprezentować tych leniwych? Tak więc mamy sytuację gdzie podsypane euroskami socjalistyczne wirusy lęgną się na potęgę. Mamy sytuację, gdzie nie szanuje się pracy, nie szanuje się pracodawców, traktuje się ich jak badylarzy. Ciekawe do czego to doprowadzi.
Zupełnie niedawno do władzy w Hiszpanii doszła prawica. To troszkę inna od polskiej odmiana. Tu prawica oznacza bardziej przedsiębiorców. Pierwsze co zmienili to prawo pracy. Oczywiście zaowocowało to strajkami. Dziś jest strajk legalny. Legalny bo zapowiedziany i aprobowany przez ZWIĄZKI ZAWODOWE.
Hiszpania, podobnie jak Polska jechała długi czas czerwonym tramwajem zwanym socjalizmem. Tyle, że tu w ostatnich latach Niemcy podsypali eurosków. Nie były one tak rozpieprzone na prawo i lewo jak w Grecji ale można spokojnie przyjąć hipotezę że Niemcy podlewały dziurawy budżet hiszpański. W tych cieplarnianych warunkach mógł przetrwać nowotwór związków zawodowych. Relikt wczesnego kapitalizmu. Masy robotnicze jednoczą się aby wyzwolić się spod jarzma krwiopijców – przedsiębiorców. Masy manifestują, masy protestują, masy strajkują.
Czymże jest dzisiaj strajk jeśli nie formą usankcjonowanego terroru. Terroru, w którym liczniejsza, lub silniejsza społecznie grupa walczy o swoje prawa kosztem tych słabszych? Czy to jest pogłos zdegenerowanej demokracji? Czy to jest reakcja na politykierskie wypaczenie rzeczywistości? Chyba tak. Weźmy bowiem pod uwagę, że od dziesiątek lat jutrzenka demokracji jest formą degeneracji odpowiedzialności. Rządzący są wybierani powiedzmy przez większość. To taka prawda jak to że chuj połknął śliwkę. Głosowanie odbywa się na kolorowe sztandary a jakie robactwo zza tego sztandaru wyjdzie to już kwestia stażu i pozycji w formacji darmozjadów. No cóż, trudno inaczej nazwać partie polityczne. To są po prostu darmozjady.
A więc mamy rządzących, którzy w trudnym do ogarnięcia dla wyborcy algorytmie podejmują się odpowiedzialnej roli rządzenia całym stadem baranów. Jaką odpowiedzialność ponoszą za swoje słowa i czyny? Tylko taką, że gdy skończy się kadencja to ich się nie wybierze. Czyli na czas kadencji hulaj dusza, piekła nie ma. To jest dzisiejsza polityka. Partie najbardziej przychylnym okiem spoglądają na największe grupy społeczne oczekując od nich głosów na swoje mandaty. Coś do gara taki darmozjad musi włożyć. Kwalifikacji zawodowych zwykle nie ma, a jeśli nawet je ma to dla największych grup może to być minus.
Załóżmy, że dzieje się źle. Powiedzmy, że istnieje państwo, gdzie ci co pracują muszą płacić podatki. A ci, którzy leją moczem na pracę dostają pieniądze od państwa. Oczywiście to mało realne ale jednak możliwe. Załóżmy też, że długofalowo nie starcza pieniędzy z pracy tych co pracują na tych co nie pracują ale fajniej być takim leniwym lamusem. Lamusów jest coraz więcej. To oni wybierają rządzących a rządzący chcą być u sterów jak długo się da. Jak myślicie w czyim interesie będą działać politycy? W imieniu pracujących, którzy mogą utrzymać kraj, czy myśląc o następnych wyborach będą reprezentować tych leniwych? Tak więc mamy sytuację gdzie podsypane euroskami socjalistyczne wirusy lęgną się na potęgę. Mamy sytuację, gdzie nie szanuje się pracy, nie szanuje się pracodawców, traktuje się ich jak badylarzy. Ciekawe do czego to doprowadzi.
Komentarze
Prześlij komentarz