Przejdź do głównej zawartości

Turystyka: Zimny powrót i chłodny start

Dojechałem do Barcelony, wysiadłem z pociągu i lekko mnie przytkało. Przyzwyczaiłem się do portów lotniczych, do poruszania się po nich. Nie to abym je polubił, bo czuję się tam jak owca. Tymczasem dworzec kolejowy w Barcelonie wymaga spędzenia kilku godzin aby poczuć się w miarę zorietnowanym.
Do wylotu z lotniska mam ze dwie i pół godziny, więc nie mogę się tak na spokojnie rozglądać, można powiedzieć, że działam w deficycie czasu i zależy mi na szybkich i efektywnych rozwiązaniach.

Tak więc chodzę i smrodzę. Nie dosłownie, po prostu nie kumam co mam zrobić aby dostać się na pociąg na lotnisko. To miało być bardzo proste. Wreszcie przy n-tym kursie podsłuchuję, że do 'aeropuerto' jest maszyna czerwona. No to jest jakiś punkt zaczepienia.
Faktycznie maszyny z biletami mają różne kolory i różne są kolory bramek. Kupuję bilecik przechodzę przez bramkę i nadal jestem małowiedzący. Ale jak już znalazłem rozkład jazdy to zobaczyłem jaki pociąg i skąd jedzie.

R2, bo tak się nazywa pociąg na lotnisko jest raczej wypasionym, długim tramwajem. Teraz jak będę jechał to będę wyglądał na cwaniaka ale pierwszym razem nie było tak prosto ;)
Ok, reszta standardowo, owce przeganiane są odpowiednio wytyczonymi szlakami, owce sciągają buty, prześwietlają się itp. Owce zaganiane są do samolotu i lecą na inne pastwisko oddalone o parę tysięcy kilometrów.
A na pastwisku w Polsce temperatura jak w lodówce. Fakt, jest noc. Ale bez przesady. Jest piątek, blisko północy. Sobota na załatwienie kilku spraw a w niedzielę rano ruszam motorkiem.

Nie będę opisywał co załatwiałem bo przecież nie o to chodzi. Chodzi o to, że w niedzielę rano jestem w gotowości do wyjazdu. Choć obudziłem się przed piątą to wyjechałem dopiero po siódmej (potem dowiedziałem się że właśnie czas zmienił na zimowy więc wyjechałem około ósmej).

Na starcie komputer hondy pokazuje -2. Nawet nie wiedziałem, że jest taka opcja dla motorsów, że pokazuje na minusie. O jezusie nazareński jakżesz jest zimno, kask paruje od środka, ręce grabieją. Przejeżdżam potężną siłą woli ponad 100 km i postanawiam zatankować coś do organizmu. Miała być po prostu herbata ale zatrzymałem się na niezłej stacji, gdzie można też się pożywić. Jedzenie raczej jest dobre, bo przy stole siedzą gliniarze i wcinają jajecznicę. Siadam przy stoliku obok i zamawiam herbatę z frytkami i kurczakiem. A co. Nie spieszę się, czytam spokojnie Angorę i tekst o ś.p. Jobsie.

Chłonę ciepło bo wiem, że jeszcze mi się przyda na tej trasie.
Jeden z policjantów zagaduje: czy nie jest za zimno na motor? Ha, żeby on wiedział jak posrane mam papiery od motoru to pytałby o to a nie o temperatuję. Co mogę odpowiedzieć, zachowuję się jak rastaman, który kobiecie nie skłamie ale prawdy też jej nie powie. Jest zimno ale nie za zimno. Jest faktycznie kurewsko zimno ale przyświeca mi cel, tam gdzie jest ciepło.

Ruszam, patrzę jak temperatura rosnie. W ciągu dnia dochodzi do +8, to już naprawdę wypas. Przy nawiewie ciepłego powietrza na kolana jest elegancko przy tej temperaturze. Plan jest taki, że mam przeskoczyć całą Polskę i Niemcy. Wiem, że to nie jest proste ale można. Tnę równo, staram się utrzymywać prędkość 120-140 i tankować co 300 km. Polskę przejeżdżam bez zmęczenia. W niemcowni pojawiają się pierwsze oznaki zmęczenia, ale mam na to sposób. Zatrzymuję się na 20 minut i sobie czytam prasę. Mózg ma zupełnie inne zadanie więc odpoczywa od jazdy a nie przechodzi w stand by.

Wieczorem w Niemczech jest już ciężko, w nocy jeszcze gorzej. Ale mam kolejny sztański plan. Pruję na południowy zachód. Jak jadę wolniej to temperatura wokół spada. Jak pałuję na maksa to się utrzymuje na poziomie ośmiu stopni. Teoria jest potwiedzona testami jednak daje w łeb około 22giej. Teraz prędkość motoru nie starcza do utrzymania temperatury zewnętrznej. Już wiem, że zaraz będzie trzeba iść spać.

Zamierzony punkt snu to początek Francji. Jadę po stronie niemieckiej a cały czas mogę odbić do Francji ale tam są płatne autostrady. Do zamierzonego celu dojeżdżam tuż przed północą. Belfort, hotel Premiere Classe, trzeba automatycznie zapłacić kartą. Ręce trzesą mi się z zimna i dopiero za drugim razem udaje mi się dopełnić procedury bo nie zdążam z włożeniem karty do czytnika.
W hotelu jest ciepło ale i tak przekręcam ogrzewanie na 24 stopnie - normalnie dla mnie to sauna, lubię chłód. Ale nie lubię jak jestem poddany na żywca hibernacji. Parę głębszych łyków niemieckiego winiaka - pyszniutki i wyroterpia.
Wstanę tak jak się obudzę, nie ma znaczenia jaka to będzie godzina. To taki trick, dzięki któremu sumienie jest czyste. Co tam będę planował ile spać, może będzie potrzeba mniej a może będzie potrzeba więcej snu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak działa lodówka turystyczna

Już kiedy mieliśmy z Ulą naszą przyczepę kempingową męczyło mnie jak, do diaska, działa lodówka zasilana gazem. W tych sprytnych urządzeniach możemy sobie wybierać, czy chcemy zasilać je prądem stałym o napięciu 12 V, zmiennym 230 albo gazem.  Przy przełączeniu na gaz trzeba było zapalić płomyk, który w mały okienku wewnątrz lodówki stanowił dobry znak początku schładzania.

O Smoleńsku pisze doświadczony pilot - warto przeczytać

Przeczytałem na FB a nie chciałbym, aby ten wartościowy tekst autorstwa Pana Jerzego Grzędzielskiego gdzieś zaginął Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową. W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.

Gotowanie: Placki ziemniaczane i indukcja magnetyczna

Smażenie placków ziemniaczanych, można śmiało stwierdzić, spotyka się ze społecznym potępieniem. Ze względu na tłuszcz no i na same ziemniaki, od których nazwa placka się wywodzi. Faktycznie nawet używanie dobrej patelni nie pomaga, bo chłoną one to na czym są smażone jak gąbka. Wziąwszy do ręki takiego placka (już lekko ostudzonego) można z niego z pół kieliszka łoju wycisnąć. Zbyszko z Bogdańca prawdopodobnie wycisnął by cały kieliszek co i tak nie byłoby w stanie dorównać wynikom Chucka Norrisa w tej materii. Po co jest tłuszcz? Tłuszcz w potrawie jest nośnikiem zapachu i niektórych smaków. To w nim rozpuszczone są estry, które nadają potrawom unikalny smak. Podczas obróbki termicznej przenoszą ciepło z powierzchni patelni, są takim wymiennikiem ciepła. Smażenie placka jest więc dużo szybsze niż gdybyśmy chcieli zrobić go na sucho. Zresztą dlatego tak popularne jest smażenie na głębokim tłuszczu. Można szybko przygotować potrawę. Smażenie na głębokim tłuszczu, choć brzmi