Przejdź do głównej zawartości

Dziesięć powodów, dla których warto się zastanowić gdzie robić spadochronowy kurs AFF


Niektóre formy spędzania czasu wolnego są uzależnione od zewnętrznych okoliczności. Grać w szachy można w zasadzie wszędzie, potrzeba będzie jedynie ciszy i temperatur zapewniających jako taki komfort.

Z jazdą na nartach jest już inaczej. Możemy oczywiście słodko popiardywać o zaletach igielitu albo o armatkach śnieżnych zakrywających łysiny trawy i rozjechanych kamieni ale jeśli ktoś myśli o dobrym szusowaniu odkłada ecie pecie i błąka się po świecie. Austria, Francja, Włochy itp. Oczywiście tu moglibyśmy rozpocząć dywagacje na temat przystępności cenowej, jednak w moim odczuciu można dziecku zamącić w głowie i przekonać je, że ośla łączka w polskich górach jest równie dobra co ośla łączka we Francji. Dziecko może jednak szybko się nauczyć i warunki będą krępowały dalszy rozwój.

Ekonomiczność wyjazdu powinna być zestawiona z zamierzonymi efektami. Jeśli chcemy dobrze i dużo pojeździć to może okazać się, że więcej czasu na nartach (jadąc a nie stojąc w kolejce) spędzimy tam, gdzie pozornie jest drożej a więc koszt przeliczony na czas i jakość pełnionej aktywności będzie miał bardzo korzystną relację.

Zima od dziecka kojarzyła mi się właśnie ze sportami powiązanymi z obecnością śniegu. Jeździłem na boazerii, jeździłem na parapecie ale mi przeszło.
Dużo bardziej spodobało mi się dosłonecznianie i docieplanie zimową porą w Hiszpanii. Wcześniej odwiedziałem Chorwację ale tam niestety pogoda zeszła na psy i pomimo pięknych widoków (tu akurat chodziło o półwysep Istria) nie można było realizować podstawowego celu jakim były skoki spadochronowe.

Skoki ze spadochronem nie są może tak mocno powiązane z warunkami pogodowymi jak snowboard. Można skakać, gdy jest zimno, można gdy jest ciepło. Gdy trochę wieje i gdy jest bezwietrznie. Skoki spadochronowe można uprawiać nawet przy niektórych rodzajach zachmurzenia. Przy deszczu nie, przy śniegu nie.

Polska aura od ładnych kilku lat utrudnia życie fascynatom sportów powietrznych, którzy nie są oddzieleni przezroczystym pleksiglasem od atmosfery. Złość, smutek niezrealizowane plany i zamierzenia w przypadku studentów AFF to prawie codzienność. Naginanie zasad bezpieczeństwa odnośnie pogody odpowiedniej dla studentów ma na tyle krótkie nogi, że lepiej nawet nie próbować. Nie warto ponosić takiego ryzyka i nie warto robić niepotrzebnej nadziei.

Samodzielni skoczkowie mają już trochę lepiej. Mogą skakać przy większym zachmurzeniu, przy silniejszym wietrze, przy większych turbulencjach. Ale żeby skakać sobie w takich polskich warunkach najpierw trzeba zapłacić pogodowe frycowe i wiele razy przyjeżdżać na strefę oczekując na dobry moment.
Idealnym więc rozwiązaniem może być odbywanie kursu podstawowego + skoki doskonalące w części Europy, która jest do tego lepsza a potem wracając do siebie nie jest się już łapanym w pułapkę rozchwianej pogody.

Trzeba sobie uświadomić, że liczba pochmurnych dni, w Polsce grubo przekraczająca 70% nie pomaga w planowaniu swojego kursu AFF. Już Kazik Staszewski śpiewał o efektach życia w kraju bez słońca.
Dawno, dawno temu w sierpniu, w Polsce można było spotkać susze. Rolnicy oczywiście nie przepadali za nimi ale dla lotników były na wypasie. Wyż Azorski potrafił rozłożyć się na parę tygodni i dawać tzw blachę ewentualnie z niewypasionymi cumulusami.
Od jakiś trzech lat nie pamiętam aby były dwa tygnodnie non stop dobrej pogody w lecie. Nawet nie marzę o dobrej pogodzie na wiosnę i jesienią ale choć w lecie, kiedy ludzie planują sobie urlopy mogłoby być w porządku.

A tak wyobraźcie sobie, ktoś odkłada kasę na kurs AFF, aby mieć tą kasę zwykle ma robotę od której musi zorganizować sobie wolne (wyjątek stanowią dzieci sułatanów arabskich – nie muszą tego planować a kasa i tak jest). Po całej tej logistyce siedzą w nerwach – bo jak inaczej na początku kursu – czekając na dobrą pogodę. I się nie doczekują.
Urlop poszedł się torbić, kasa jest niewykorzystana i jakoś trzeba zrobić kurs wydzierając weekendy. Bez sensu.

Skoki spadochronowe na początku wymagają bardzo dobrych okoliczności do wykonania kursu i najlepiej jednego długiego terminu aby szkolenie było najbardziej efektywne. Po zakończeniu szkolenia podstawowego o wiele łatwiej skakać w rozkapryszonej polskiej aurze.

Lepiej robić kurs AFF w ciągu 10 dni przeznaczonych w całości na szkolenie niż dojeżdżać co dwa tygodnie i czekać w weekendowej kolejce w Polsce bo akurat się zrobiła pogoda i trzeba obgonić tandemy.

Oczywiście potem, po kursie spadochronowym, kiedy na koncie jest kilkadziesiąt skoków, jest już dużo prościej. Nie trzeba już czekać aż instruktor znajdzie chwilę na skok, nie trzeba łokciami rozpychać się w kolejce aby zaplanować się na kolejny skok z samolotu.
Kolejna sprawa ważna dla tych, którzy lubią życie rodzinne to wybór między wyjazdami na lotnisko a spędzaniem czasu w domu. Tyrając zdrowo przez cały rok, dzień w dzień weekendy są wytęsknione. Tymczasem poświęcenie wielu weekendów aby trafić w dobrą aurę i skoczyć stoi w opozycji do podtrzymania normalny relacji wewnątrz rodziny.
Do Hiszpanii, bez wahania można zabrać bliskich. Nie będą się tu nudzili.

Kwestia szkolenia spadochronowego w trybie stacjonarnym. Wiedza przepływa w różny sposób, kurs spadochronowy daje wiedzę niezbędną do zdrowego funkcjonowania ale możliwość przebywania z instruktorami na co dzień to niepowtarzalna okazja do szybkiego zrozumienia, do poznania wielu drobiazgów, które są przydatne w karierze spadochronowej.
Skydiving, dla którego synonimem jest adrenalina, wymaga zastanowienia się i ustawienia pewnych priorytetów:
  • Po pierwsze, co naprawdę znaczy 'tanio' i czy w przypadku aktywności extreme jest to naprawdę dobry wybór,
  • Po drugie ile czasu możemy wygospodarować jeśli mamy pieniądze do wydania na naszą przyjemność,
  • po trzecie, czy nie warto połączyć kursu spadochronowego ze wspaniałym wyjazdem zagranicznym,
  • Po czwarte zima daje możliwość zdobycia kwalifikacji, które od wiosny mogą zaprocentować w Polsce łatwiejszym i bezpieczniejszym skakaniem,
  • Po piąte, w Hiszpanii można zrobić kurs bez konieczności robienia badań lekarskich,
  • Po szóste, na dłuższym wyjeździe jest czas aby nauczyć się więcej i sprawniej, choćby układania spadochronów,
  • Po siódme, warto tu skoczyć dla samych widoków i możliwości lądowania na plaży,
  • Po ósme, w Hiszpanii poza skokami spadochronowymi można uzupełnić deficyt witaminy D wytwarzanej przez organizm pod wpływem działania promieni słonecznych,
  • Po dziewiąte, macie okazję zapoznać się z doskonałą kuchnią śródziemnomorską oraz nauczyć się kilku fajnych przepisów kulinarnych,
  • Po dziesiąte możecie wspaniale spędzić czas w pięknym miejscu, przy okazji robienia podstawowego szkolenia spadochronowego.

Jeśli więc macie w planach robienie kursu AFF, zróbcie sobie analizę SWOT z uwzględnieniem realiów polskich i hiszpańskich – jestem przekonany, że kurs spadochronowy AFF w Hiszpanii wygra.

Polecam stronę o spadochronowych skokach tadnemowych w Polsce.

Komentarze

  1. Widziałem ten tekst wcześniej. Nie brałem go jednak poważnie. Teraz mam już trochę inne spojrzenie na tą sprawę.
    Kuźwa! Rozumiem, że instruktorzy muszą po deszczowym weekendzie obskoczyć kolejkę tandemów. Rozumiem bo sam tak skoczyłem.
    Ale do jasnej ciasnej, zacząłem szkolenie i nie chcę robić długich przerw.
    Dla mnie teraz to chyba już po sprawie.
    Dla innych - polecam pogłówkować nad takim wyjazdem.
    Irek

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie musiałam nigdzie jeździć. Zrobiłam AFF w ciągu 8 weekendów. Z czego skakałam w trzech z nich. W pozostałych nie było pogody, lub ktoś był przede mną. Ale taki czas na lotnisku to fajna sprawa, można poznać ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  3. No a ja zrobiłam szybko, w dwa weekendy wraz z piątkami. Co z tego, skoro potem już nie było mi dane dopchać się do manifestu. Przyjaciele królika byli zaplanowani zanim plebs mógł się dopisać. Teraz mam kilkanaście skoków, przerwę prawie rok i wcale mi się nie chce tam jeździć. Trochę czuję się oszukana.

    xxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Argumenty przekonujące. Chyba następny urlop zaplanuję sobie z myślą o takim wyjeździe. Mam trochę dosyć siedzenia na dupie i nudzenia. Bardziej podoba mi się ciekawy wypoczynek. Kurs AFF sobie zrobię i już!

    Rafix

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak działa lodówka turystyczna

Już kiedy mieliśmy z Ulą naszą przyczepę kempingową męczyło mnie jak, do diaska, działa lodówka zasilana gazem. W tych sprytnych urządzeniach możemy sobie wybierać, czy chcemy zasilać je prądem stałym o napięciu 12 V, zmiennym 230 albo gazem.  Przy przełączeniu na gaz trzeba było zapalić płomyk, który w mały okienku wewnątrz lodówki stanowił dobry znak początku schładzania.

Gotowanie: Placki ziemniaczane i indukcja magnetyczna

Smażenie placków ziemniaczanych, można śmiało stwierdzić, spotyka się ze społecznym potępieniem. Ze względu na tłuszcz no i na same ziemniaki, od których nazwa placka się wywodzi. Faktycznie nawet używanie dobrej patelni nie pomaga, bo chłoną one to na czym są smażone jak gąbka. Wziąwszy do ręki takiego placka (już lekko ostudzonego) można z niego z pół kieliszka łoju wycisnąć. Zbyszko z Bogdańca prawdopodobnie wycisnął by cały kieliszek co i tak nie byłoby w stanie dorównać wynikom Chucka Norrisa w tej materii. Po co jest tłuszcz? Tłuszcz w potrawie jest nośnikiem zapachu i niektórych smaków. To w nim rozpuszczone są estry, które nadają potrawom unikalny smak. Podczas obróbki termicznej przenoszą ciepło z powierzchni patelni, są takim wymiennikiem ciepła. Smażenie placka jest więc dużo szybsze niż gdybyśmy chcieli zrobić go na sucho. Zresztą dlatego tak popularne jest smażenie na głębokim tłuszczu. Można szybko przygotować potrawę. Smażenie na głębokim tłuszczu, choć brzmi

O Smoleńsku pisze doświadczony pilot - warto przeczytać

Przeczytałem na FB a nie chciałbym, aby ten wartościowy tekst autorstwa Pana Jerzego Grzędzielskiego gdzieś zaginął Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową. W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.