![]() |
Bo skoki są coraz bardziej fajne |
Parachutist 651
Parę razy podchodziłem do najnowszego artykułu Jima Croucha dotyczącego używania RSL przez skoczków.Tytuł The RSL separating fact from fiction oczywiście zachęcił mnie do przeczytania go w pierwszej kolejności. Przeczytałem i nie wiem co myśleć. Nie wiem, czy ogarniam tą kuwetę jak powiedział kot na pustyni.
USPA safety director(!) jako jeden z argumentów podaje średni czas powrotu do stabilnej sylwetki po odcięciu głównej czaszy. Pisze o skoczkach doświadczalnych i 6 sekundach (około 1100 stóp utraty wysokości wg niego) nie zająknąwszy się nawet, że to jest fundamentalny błąd i złamanie zasad bezpieczeństwa przy realizowaniu procedury awaryjnej.
Rozumiem, że UPT - bo głównie MARD tej właśnie firmy (znany pod nazwą Sky Hook) jest zachwalany - ma ważne miejsce w amerykańskim stowarzyszeniu. Ale dlaczego tak doświadczony specjalista ds bezpieczeństwa w tak nieudolny sposób żongluje argumentami?
Jakiś dzielny skoczek po skręceniu linek na Velocity 90 cieszy się, że UPT Sky Hook napełniał mu czaszę, gdy on dopiero prostował rękę z uchwytem z prawej strony i nic mu nie przeszkadza, że na zapasie też było skręcenie linek, no bo przecież zapas otwiera się stabilnie i się sam rozkręca - nawet zapas o rozmiarze 113 doładowany 2:1.
Jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że czasy spadochroniarstwa, w którym brało się odpowiedzialność za swoje życie odchodzą w niebyt historii. Teraz doskonałość sprzętu i spryt marketingu jest kanonem bezpieczeństwa. Przykład niestety znowu płynie z kraju postępującego zidiocenia. Kraju wieloletniej tradycji odmóżdżania społeczeństwa, gdzie trzeba na biuletyn dawać następny biuletyn i przekonstruowywać uprzęże pasażerów tandemowych, bo co roku paru turystów wypada przy otwarciu rozkojarzonym instruktorom (mistrzom tandemowym - tandem master).
Przez długi czas starałem się swój punkt widzenia przekazywać skoczkom, przekonując że bezpieczeństwo wynika w głównej mierze z ich uwagi, z ich stanu umysłu, z przygotowania, z treningu i szacunku do zdarzeń. Coraz częściej musiałem swoją opinię konfrontować w dyskusjach ze skoczkami z opiniami autorytetów amerykańskiej sceny. Coraz częściej moje podejście do bezpieczeństwa wypadało bardziej i bardziej na odrealnione. I chyba tak jest faktycznie. Chyba jestem odrealniony. Chyba nie nadążam za bezmyślnym duchem czasu, gdzie należy i wystarczy zaopatrzyć się w dostępne nowalijki techniczne.
Jeśli więc zapytacie mnie, czy doświadczeni skoczkowie powinni stosować RSL to już odpowiem inaczej: doświadczeni skoczkowie powinni dokonać wyboru doświadczonych skoczków. Dobrze jednak gdyby brali pod uwagę, że są niedoświadczeni na jakże zmiennym rynku sprzętowy, gdzie coraz większe unie producentów zaczynają regularną walkę o klienta. Może to dobrze, może nie - czas to zweryfikuje. Moim zdaniem do źle dla świadomie uprawianego spadochroniarstwa.
Mi się to nie podoba. Nie podoba mi się testowanie sprzętu i nowości na klientach - co praktykowane jest od lat ale teraz szybkość wdrożenia nowego elementu decyduje o zawojowaniu większego rynku. Poza ucywilizowaniem produkcji sprzętu przez ETSO i TSO dotyczące pokrowca i zapasu mamy całą gamę pseudotestów, półprawd marketingowych i dobierania niektórych katastrof na potrzeby argumentowania potrzeby stosowania nowych wyrobów.
W moim odrealnionym świecie działaniem zaradczym na zbyt nisko podjętą procedurę awaryjną jest naniesienie poprawki na proces szkolenia i rozszerzenie tego procesu szkolenia ponad szkolenie podstawowe. Ale faktycznie łatwiej jest zastosować system MARD, który tą granicę tylko przesunie o parędziesiąt metrów. I tak się jednak nie uniknie zmian szkolenia, gdy testujący te systemy idioci będą podejmowali procedurę za nisko nawet jak na MARD. Bo problem bezpieczeństwa jest już bardziej zamocowany w przygotowaniu psychofizycznym niż sprzętowym. Gloryfikowanie sprzętowych udogodnień jedynie oddala przyczynę problemu - a tą jest zwykle człowiek.
Kilkanaście, może parędziesiąt lat temu sprzętowo spadochroniarstwo osiągnęło wystarczający poziom bezpieczeństwa. Zbiegło się to jednak ze zmianami szkoleniowymi - w miejsce zawodnych spadochronów weszli bardziej zawodni skoczkowie. Ale nie można przecież być niemiłym i mówić skoczkom, że stają się z roku na rok coraz bardziej głupi. Że coraz bardziej robią ze skoków kolorowy cyrk, w którym nie ma miejsca na refleksję, na dyskusję, na trening i zmiany w procesie szkolenia. Lukę to zapełniają marketingowcy przekonujący szanownego pana klienta, że oni dostarczą mu bezpieczeństwo. On, szanowny klient nie musi się o nic martwić.
Mamy więc odgórny nakaz używania AAD niezależnie od poziomu wyszkolenia - bo głupków trzeba kontrolować. Następny będzie pewnie odgórny nakaz używania RSL. Jeśli powstanie elektronika, która będzie odcinała spadochron i uruchamiała zapas to pewnie i to za naście lat będzie obowiązkowe. Skoczek (i wydaje się to jednak słuszne) staje się więc worem, który ma mieć kasę na sprzęt, ma unikać mniej opłacalnej dla producentów drogi myślenia o bezpieczeństwie. Bo przecież tak trudno jest zlokalizować uchwyty w skręceniu linek (po co trenować lepiej kupić MARD - niby z tym systemem będzie łatwiej zlokalizować uchwyt ale czas przesunie granicę i nadal brak treningu będzie ograniczeniem nawet dla MARD). Bo przecież trzeba otwierać tak nisko aby nie mieć czasu na ocenę spadochronu - MARD pomoże. Trzeba długo walczyć z awarią tak aby TYLKO MARD pomógł się wykaraskać z opresji.
To ja popatrzę. Nie zamierzam zmieniać swojego sposobu szkolenia bo nie przekonuje mnie ta 'nowa tendencja'. Nie zamierzam być też miły, gdy idiocieje mi student. Nie potrafię się zgodzić ani na 'śmierć zgodnie z przepisami' jak i na ogłupianie zgodnie z komercją. Powoli będę pewnie odchodził w niszę niezrozumienia, która pozostawi mi jednak bardzo ważny luksus. Nadal będę mógł patrzeć z uśmiechem na swoją twarz podczas golenia. Niektóre kompromisy w połączeniu ze świadomością ich popełniania mogą ten ważny luksus bezpowrotnie mi skruszyć.
Ze względu na rozrastanie się mojego bloga, stopniowo przerzucam ciężar tematyki spadochronowej na mojego bloga spadochronowego. Dla początkujących i już skaczących polecam też dział wsparcia skoczka spadochronowego, gdzie kilkadziesiąt tekstów pomoże zrozumieć lub przypomnieć sobie ważne kwestie spadochronowe.
Iwan ;)
Komentarze
Prześlij komentarz