Przejdź do głównej zawartości

Owoce morza w sosie śródziemnomorskim


Duszone owoce morza (i oceanu)

Po pierwszej edycji owoców morza w sosie mojego pomysłu zostałem lekko przymuszony przez Ulę do powtórki. No i stanąłem przez problemem niepamięci. Wiele razy coś gotuję i nie pamiętam już po chwili jak to robiłem. Coś ładnie pachnie, dobrze wygląda to pod działaniem chwili ląduje na talerzu. 
Druga edycja, po zaopiniowaniu trafia więc w chmurę informacji o gotowaniu. 

Co potrzebujemy?

Do przyrządzenia posiłku potrzebujemy przede wszystkim owoce morza. W tym przypadku trafiły się rozebrane do naga krewetki, dwie małe sepie (większe niż przeciętne kalmary ale i tak po pocięciu wyglądają jak uszczelki), kawałki łososia, tuńczyka i morszczuka. Nie ma co się za bardzo bać o proporcje, jak ktoś lubi więcej krewetek to ciach, jak woli rybę to rybę, to nie apteka, to kuchnia. Jeśli rybowate są mrożone to trzeba je rozmrozić, ja robię to strumieniem ciepłej wody. Szczególnie krewetki cwaniaki hipermarkeciaki lubią glazurować lodem. Jak je rozmrozimy to będzie mniej wody w daniu. 

Na patelnię zdecydowanym strumieniem lejemy oliwę z oliwek. Do smażenia preferuję oliwę virgen (to drugie tłoczenie, oliwa jest bardziej odporna na temperaturę i lepiej się na niej smaży) wrzucamy 5-6 pokrojonych, lub rozdrobnionych ząbków czosnku. 

Pozostałe ząbki tylko zgniatamy i też wrzucamy. Tym chytrym trikiem zyskamy dwa smaki. Rozdrobiony czosnek się przysmaży i będzie miał smak smażonego czosnku (co nie dziwi bo jest przecież przysmażony) zgniecione ząbki wrzucamy zaś razem z owocami morza. Ząbki będą teraz sączyły swój zapach i smak w trakcie duszenia. Ale nie uprzedzajmy faktów, jak mawiał Wołoszański. 

Na oliwę z czosnkiem wrzucamy krewetki i uszczelki. Trzeba teraz chwilę poczekać aż puszczą i odparują wodę. Jak krewetki się już zmniejszą i przyrumienią to wtedy dajemy trochę (tak pół szklanki) białego wina. Troszkę solimy, tak dużą szczyptę. Dodajemy słodkiej papryki, to zmienią uszczelki kolor na mniej blady, dajemy też trochę mielonego imbiru. Do tego cynamon. Kładziemy resztę ryb i jakieś warzywo. Tu akurat trafiły się duże kawałki fasoli ale mogą być kawałki kalafiora, lub coś co wam pasuje. Tylko nie kartofle por favor. Por może być. Faworki nie. 

Wlewamy jeszcze szklankę wina (resztę butelki zachowajcie do popijania) i ścieramy na tarce skórkę z jednej, dużej cytryny. To żółte tylko, to co pachnie, białego nie, bo gorzkie. Teraz trochę słodkości, ja do ryby czasem daję słodko kwaśny sos tajski ale jeśli nie macie takowego to troszkę miodem doprawcie. Nie zróbcie z tego ulepku, ze dwie łyżeczki do herbaty wystarczą. Zostawiamy na niewielkim gazie na 25-30 minut. 
Jemy bez pośpiechu,
najlepiej na świeżym powietrzu

W tym czasie gotujemy ryż. Osobiście lubię mieszankę kilku rodzajów, jest bardziej kolorowa i ma swój smak. Lubię jak ryż jest lekko twardy i sypki. Do tego możecie skręcić jakąś prostą surówkę, może czerwona papryka, jabłko, cebula, bazylia i marchewka? 

Smacznego.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak działa lodówka turystyczna

Już kiedy mieliśmy z Ulą naszą przyczepę kempingową męczyło mnie jak, do diaska, działa lodówka zasilana gazem. W tych sprytnych urządzeniach możemy sobie wybierać, czy chcemy zasilać je prądem stałym o napięciu 12 V, zmiennym 230 albo gazem.  Przy przełączeniu na gaz trzeba było zapalić płomyk, który w mały okienku wewnątrz lodówki stanowił dobry znak początku schładzania.

O Smoleńsku pisze doświadczony pilot - warto przeczytać

Przeczytałem na FB a nie chciałbym, aby ten wartościowy tekst autorstwa Pana Jerzego Grzędzielskiego gdzieś zaginął Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową. W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.

Gotowanie: Placki ziemniaczane i indukcja magnetyczna

Smażenie placków ziemniaczanych, można śmiało stwierdzić, spotyka się ze społecznym potępieniem. Ze względu na tłuszcz no i na same ziemniaki, od których nazwa placka się wywodzi. Faktycznie nawet używanie dobrej patelni nie pomaga, bo chłoną one to na czym są smażone jak gąbka. Wziąwszy do ręki takiego placka (już lekko ostudzonego) można z niego z pół kieliszka łoju wycisnąć. Zbyszko z Bogdańca prawdopodobnie wycisnął by cały kieliszek co i tak nie byłoby w stanie dorównać wynikom Chucka Norrisa w tej materii. Po co jest tłuszcz? Tłuszcz w potrawie jest nośnikiem zapachu i niektórych smaków. To w nim rozpuszczone są estry, które nadają potrawom unikalny smak. Podczas obróbki termicznej przenoszą ciepło z powierzchni patelni, są takim wymiennikiem ciepła. Smażenie placka jest więc dużo szybsze niż gdybyśmy chcieli zrobić go na sucho. Zresztą dlatego tak popularne jest smażenie na głębokim tłuszczu. Można szybko przygotować potrawę. Smażenie na głębokim tłuszczu, choć brzmi