Troszkę podwyższę poprzeczkę
gotowania. Będą potrzebne przynajmniej trzy naczynia do
przygotowania tego posiłku. A i składników będzie trochę więcej.
![]() |
polędwiczki wieprzowe w kremie grzybowym |
Najpierw trzeba upolować w sklepie
polędwiczki wieprzowe. Oczywiście mogą też być inne części
prosiaka ale wtedy nie będzie to pasowało do tytułu tego posta.
Kupujemy i zabieramy do domu:
polędwiczki, tak po ćwierć kilo na
osobę. Można więcej ale wtedy wyprostuje jedzącego przy stole i
będzie stękać, że się przejadł,
paczka mrożonych grzybów, lub trochę
od przydrożnych prywatnych dystrybutorów. Najlepiej pachnące takie
jak podgrzybki lub koźlaki. Od biedy inne dostępne w sklepie ale
wtedy trochę suszonych. Coś dla nosa w jedzeniu musi być,
dwie duże cebule,
czosnek granulowany lub główka
świeżego,
jedno piwko półlitrowe,
jakiś wypełniacz talerza –
kartofelki, kalafior, fasolka szparagowa lub coś innego temu
podobne. Raczej nie ryż, choć dla wielbicieli może być właśnie
on.
Baardzo skomplikowane przygotowanie
tego posiłku. Polędwiczki obmywamy i kroimy na kawałki większe
niż orzech włoski ale mniejsze niż kiwi. Solimy szczyptą a nawet
dwiema szczyptami soli kuchennej, pieprzymy od rzeczy, sypiemy też
czosnek granulowany i w takiej postaci wrzucamy na rozgrzaną
patelnię z tłuszczem. Tłuszcz taki jaki macie. Masło to przesada
bo jego zapach zniknie w tej potrawie. Oliwa lub olej będzie git.
Przyrumieniamy kawałki mięsa z każdej
strony. Gdy już to zrobimy to wlewamy połowę piwka i przykrywamy.
Teraz te kawałki się duszą. Możemy wrzucić do tego piwnego
piekła trochę suszonych grzybów lub małe kapelusze prywaciarskich
– przydrożnych grzybów państwowych.
W tak zwanym międzyczasie obieramy i
kroimy na plasterki cebulkę. Umyte pokrojone grzyby trafiają wraz z
cebulką na patelnię. Smażymy je, a jak cebulka się przyrumieni to
dolewamy resztę piwka. Jeśli macie w domu zielony pieprz marynowany
to łyżeczkę wrzucamy do grzybków.
Obieramy kartofelki lub gotujemy
kalafiora, lub gotujemy ryż, lub gotujemy fasolkę. Niepotrzebne
skreślić. Jak ktoś nie wie jak to zrobić, to pytać, nie błądzić.
Pomogę blogowo.
Mięsko puściło sosy i ich nie
marnujemy. Odcedzamy kawałki mięsa i resztę tego co wyciekło
przelewamy na patelnię z grzybami.
Dalej tak to dusimy.
Mięso powinno być dobre już po 10
minutach. Nie ma co go męczyć dalej. Jeśli cebula się udusiła to
i mięso pewnie jest OK. zostawiamy je jednak w ciepłym naczyniu i
zajmujemy się kremem.
Na patelni mamy grzyby, cebulkę i
doprawiamy sobie jakoś fajnie. Pobawcie się zapachem i smakiem. Ja
lubię zielony pieprz ale grzyby nie pogryzą się (bo nie mają
zębów) z innymi przyprawami. Może trochę estragonu? A może
trochę czarnego pieprzu?
W każdym razie wszystko wędruje po
uduszeniu do garnuszka i miksujemy to blenderem na krem. Nie dodajemy
zagęszczaczy, nie dajemy też wegety. Sól, przyprawy i grzyby. To
starczy.
Teraz wypełniacz na talerz. Może być
też trochę zielonego i bardziej kolorowego.
Nakładamy mięsko, polewamy sosem i
smacznego.
Znowu nie takie trudne co?
Danie będzie jeszcze fajniejsze jak sami upolujemy produkty (nie mówię o prosięciu, chyba że będzie to dzikie prosię ;)) Nie ma to jak konkretny spacer po lesie (na poczet przyszłego spożywania zdobyczy bez wyrzutów sumienia i dla zdrowotności ;)) i satysfakcja z "polowania", choć na patelni superokazy kurczą się znacznie, trzeba wziąć na to poprawkę i nie dać się zaskoczyć. No i czosnek tylko do mięsa, do grzybów nie polecam (raz z rozpędu dorzuciłam), bo zabija ich smak i zapach. A w ogóle tu o grzybach, a do lata i jesieni jeszcze tak daleko ;/
OdpowiedzUsuńJak ładnie podane...lux;)
OdpowiedzUsuń