Przejdź do głównej zawartości

Publicystyka: Rachuj, rachuj

Coraz więcej w tym blogu różnych przemyśleń ;) Hiszpania z emocjami niedługo może oznaczać teksty pisane w Hiszpanii dotyczące między innymi emocji. Ale gdyby było wiadomo, co przyjdzie do głowy to prościej byłoby wybrać tytuł całego bloga.


Tak jak na paczce papierosów jest ostrzeżenie tak i tu, zanim zacznę głębsze wynurzenia napiszę tak:
zawarte w blogu myśli i spostrzeżenia są jedynie próbą uporządkowania i opisania rzeczywistości. Jeśli nie są zgodne z aktualnym światopoglądem czytelnika nie powinny być traktowane jak próba forsowania przeze mnie zastosowanego przez nich wewnętrznego porządku. Każda forma opisywania rzeczywistości rozbiega się z prawdą. A nawet jeśli komuś, kiedyś uda się znaleźć sposób na opisanie prawdy to i tak życie w swojej dynamice zmian będzie już dalej.
Można to przyrównać do niemożności dwukrotnego wejścia do tej samej rzeki jak i do poniższego żartu. „naukowcy radzieccy po wieloletnich, wnikliwych badaniach odkryli czego chce kobieta. Jednakże w tym czasie kobieta zdążyła już zmienić swoje zdanie”
Wracając do ostrzeżenia. Jak komuś pasują pewne pomysły to będzie się mu pewnie lepiej czytało. Nie wiem czy to dobrze, czy nie, że pasują lub nie pasują.

Po tym rozwlekłym wstępie przechodzę miękko do tematu, który mnie zainspirował.

Data: 13 listopada 2011

Temat lekcji: Nie warto planować dalej niż na 10 godzin



To myśl zaczerpnięta od Burzy. [Burza - Tomasz Burza. Skoczek kamerzysta, plastyk, projektant scenografii. Siedzi w Hiszpanii już dłuższy czas i obserwuje rzeczywistość z nowej, innej strony. Uprawia Thai chi i wydaje się być artystą – tak mi to w każdym razie wygląda.]
Myśl jest prosta i pokrywa się z mądrością wygłaszaną przez mojego nieżyjącego już ojca (też Tomasza) mianowicie: „rachuj, rachuj wszystko na ch..”.
Przyszłość jest dla nas ukryta. Wyjątek mogą stanowić wróżki i media obdarzone darem prekognicji. Istnieją teorie iż cała rzeczywistość jest spleciona z niezliczonej liczby światów alternatywnych, w których historia toczy się wszystkimi możliwymi ścieżkami. Dar prekognicji jest więc wg tej teorii umiejętnością poruszania się w wymiarach. Jednak wizje wróżek i wszelkie proroctwa są raczej tylko prawdopodobnym obrotem zdarzeń – nic pewnego.

Nasza oddziaływanie ze światem odbywa się począwszy od cienkiej linii teraźniejszości do nagromadzonych i zapamiętanych doświadczeń (jakbyśmy jechali samochodem w bagażniku i patrzyli na wszystko co oddala się w przeszłość) Na podstawie zebranych informacji i dobieranych algorytmów łączących je w ciągi wyglądające dla nas na logiczne próbujemy przewidywać przyszłość.
Oczywiście możemy łatwo przewidzieć skutek rozluźnienia chwytu na surowym jajku trzymanym półtora metra nad podłogą z terakoty. Możemy też przewidzieć skutki spadania skoczka, który ma wyłączone AAD i nie otwiera żadnego spadochronu.
Jednak bardziej złożone procesy, które są we wzajemnej interakcji mogą nie być tak oczywiste pod względem wyniku.

Można więc zgodzić się, że nie wiadomo co będzie. Nie mam tu na myśli globalnych kataklizmów ale różnego rodzaju lokalne tragedie, poważniejsze zmiany, wzloty i upadki. Weźmy przykład gołębiarzy, którzy zajmowali się przecież jedną z pozornie bezpiecznych pasji ale nie mogli wiedzieć, że ktoś nie odgarnął śniegu zalegającego na dachu hali, w której organizowane były pokazy. W zasadzie to nic nie wiemy o toczących się równolegle (w przyjętej przez nas linii teraźniejszości) procesach. Dopiero gdy coś się wydarzy możemy pozbierać odłamki i próbować złożyć z tego kształt wzajemnych powiązań.
Planowanie to taka forma ogarnięcia przyszłości pod naszym prywatnym kątem. To taki klajster na obawy związane z przyszłością. Mamy plan więc jest dobrze. Plan, nawet bardzo realny w chwili T0 może się okazać trudny do zrealizowania w chwili T1 i zupełnie absurdalny w chwili T2. Nie dopuszczamy jednak do wrażenia z chwili T2 (aby sobie nie zrujnować psyche) i w T1 nanosimy poprawki, które powodują, że w T2 plan po prostu jest nie najlepszy.

Tak sobie pogrywamy sami ze sobą.
ciemna strona mocy - anty mistrzostwo zen
Trudno znaleźć jednak osoby o mądrości mistrza zen, które zupełnie oderwane od społecznych, rodzinnych i innych realiów mogą cieszyć się jakimkolwiek brakiem planu. Żyją z dnia na dzień, jak warszawski lump żywiący się na centralnym poprzez sprytne naplucie do czyjegoś talerza. Nie dostanie po ryju bo jest cuchnący i istnieje obawa zakażenia. Zimą pójdzie spać do studzienki kanalizacyjnej. Ilość przerobionego alkoholu wraz z niezdrowymi nośnikami tego związku chemicznego powoduje, że zarówno płaty czołowe jak i inne części mózgu są dobrze zrujnowane i mistrzostwo zen osiąga sprawniej niż przez medytacje.

10 godzin.

Nie wiem dlaczego akurat 10, może autor tej myśli czytając mojego bloga uściśli swoją teorię. Jednak ten czas pozwala na w miarę realne przygotowania harmonogramu zdarzeń. Czas dłuższy w planowaniu wymaga olbrzymiego szacunku do możliwych przemian w otaczających nas procesach.
Kto z nas nie został wyleczony z fantastycznych pomysłów, które roztrzaskały się o skały realiów. Znam osobiście takich, którzy dla realizowania swojej pasji doszli do progu bankructwa, będąc jednocześnie traktowani jak nafaszerowani szmalcem badylarze. Można powiedzieć więc, że ich plan wziął w łeb.
I tu dochodzę do pewnego odmiennego traktowania planu. Może plan to nie jest zamach na przyszłość, to nie jest próba okiełznania zdarzeń a bardziej szablon naszej lekcji, którą mamy dla swojego rozwoju wewnętrznego przeżyć.
Wynik konfrontacji z przyszłością jest więc z gruntu dobry, jak zbierania dowodów na poparcie hipotezy. Czy ją udowodnimy czy obalimy to doprowadziliśmy pewien proces do zamknięcia.
Może więc planowanie jest formą wewnętrznego dialogu pomiędzy świadomością i podświadomością. Pomiędzy świadomym funkcjonowaniem w otaczającej nas rzeczywistości a karmicznym determinizmem?  

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O Smoleńsku pisze doświadczony pilot - warto przeczytać

Przeczytałem na FB a nie chciałbym, aby ten wartościowy tekst autorstwa Pana Jerzego Grzędzielskiego gdzieś zaginął Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową. W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.

Gotowanie: Placki ziemniaczane i indukcja magnetyczna

Smażenie placków ziemniaczanych, można śmiało stwierdzić, spotyka się ze społecznym potępieniem. Ze względu na tłuszcz no i na same ziemniaki, od których nazwa placka się wywodzi. Faktycznie nawet używanie dobrej patelni nie pomaga, bo chłoną one to na czym są smażone jak gąbka. Wziąwszy do ręki takiego placka (już lekko ostudzonego) można z niego z pół kieliszka łoju wycisnąć. Zbyszko z Bogdańca prawdopodobnie wycisnął by cały kieliszek co i tak nie byłoby w stanie dorównać wynikom Chucka Norrisa w tej materii. Po co jest tłuszcz? Tłuszcz w potrawie jest nośnikiem zapachu i niektórych smaków. To w nim rozpuszczone są estry, które nadają potrawom unikalny smak. Podczas obróbki termicznej przenoszą ciepło z powierzchni patelni, są takim wymiennikiem ciepła. Smażenie placka jest więc dużo szybsze niż gdybyśmy chcieli zrobić go na sucho. Zresztą dlatego tak popularne jest smażenie na głębokim tłuszczu. Można szybko przygotować potrawę. Smażenie na głębokim tłuszczu, choć brzmi ...

Jak działa lodówka turystyczna

Już kiedy mieliśmy z Ulą naszą przyczepę kempingową męczyło mnie jak, do diaska, działa lodówka zasilana gazem. W tych sprytnych urządzeniach możemy sobie wybierać, czy chcemy zasilać je prądem stałym o napięciu 12 V, zmiennym 230 albo gazem.  Przy przełączeniu na gaz trzeba było zapalić płomyk, który w mały okienku wewnątrz lodówki stanowił dobry znak początku schładzania.