Sen przynosi nam wytchnienie. Cała maszyneria się regeneruje, mózg przechodzi w jakiś dziwny tryb pracy serwisowej. Coś nam się śni, czasem to pamiętamy, czasem ulatuje nam z pamięci wraz z otwarciem powiek.
Bywa, że budzimy się ze snu, śniąc dalej. Jesteśmy przekonani we śnie, że się przebudziliśmy. Dziwny ten tryb serwisowy. Fajny.
Gdy świadomość wraca na pierwszą linię ostro bierze się za porządki. Oto znowu jesteśmy niby-my. Świadomość dzielnie kroczy tłumacząc słowami otaczającą nas rzeczywistość. Wydaje się sprawować funkcje kierownicze, niczym chory psychicznie na skrzyżowaniu. Na początku wydaje się, że kieruje ruchem. Potem jednak widać, że kierowcy go olewają to on sobie tylko tak macha.
Nasza superświadomość na szczęście ma ograniczenia. Dobrze, że nie kontrolujemy procesów trawienia bo byśmy pewnie sobie kiszki przepalili na wylot albo zapomnieli jeść. Praca serca i oddech też są organizowane przez 'coś lub kogoś'. Świadomość się nie sprzecza, zawsze możemy wstrzymać oddech - czyli kontrolujemy to.
Sen niewątpliwie przerywa ciągłość działania świadomości. Byliśmy wieczorem. Zasnęliśmy. Jesteśmy rano. Luka kilku godzin to nie jest byle co. To poważna sprawa. A jednak mamy wrażenie ciągłości. Byliśmy wieczorem no i jesteśmy rano. To ciągle my. Gdybyśmy zasnęli na tydzień - to ciągle my.
Zapominamy wiele rzeczy ale to ciągle my. A gdy zapomnimy wszystko? To ciągle my? Pewnie tak.
Ci, którzy mają lub mieli psa wiedzą, jak próbuje pokazać, że wie dokąd idziemy. Leci zawsze z przodu, merda ogonem, wącha psie kupy i zerka, co robimy. Jeśli zmieniliśmy kierunek, zasuwa na maksa, wyprzedza i znowu jest liderem. Może mu się nawet wydawać, że to on wychodzi z człowiekiem na spacer. Jako pies jest z przodu bo rządzi w stadzie.
Świadomość też tak biega wściekle. Dopasowuje się. Gdy wpadnie nam do głowy pomysł nie możemy za bardzo prześledzić, skąd on się wziął. Jakoś tak przypłynął, właśnie "wpadł", jakoś się znalazł.
Naukowcy badający myszki, pieski, małpki i ludzi zmierzyli czas pomiędzy decyzją a uświadomieniem jej sobie. Iluzja psa przewodnika runęła. To nie pies prowadzi na spacerze. Pies szybko wybiega do przodu i udaje, że tam był. Świadomość robi to samo. Udaje, że to ona kieruje.
Ciekawe.
Nie można za bardzo jej ufać jako przewodnikowi życia. Lepiej chyba zdać się na impulsy miłości. Na wrażenie niechęci. Na intuicyjne przejawy głębszej mądrości. Tej, która nie operuje słowami, tej która objawia się błogością, niepokojem, spokojem, spełnieniem, ekscytacją.
Niech pies sobie gania z przodu. Czasem mądrze zaszczeka - o tak jak ja teraz sobie szczekam i wydaje mi się, że robię to mądrze. Ale to nie słowa są przyczyną powstania tych słów. To nie zdania wygenerowały te zdania. Spostrzeżenia mogą być wysłowione ale nie są u zarania słowami.
Na początku trzeba zatrzymać się. Przestać patrzeć do tyłu, bo tam już nic nie ma. Nie ma po co patrzeć do przodu bo tam jeszcze nic nie ma. Trzeba być tu i teraz. To taka prosta medytacja. Bo jesteśmy mądrzejsi od tego psa co merda, szczeka i skomli żeby się nam przypodobać
Bywa, że budzimy się ze snu, śniąc dalej. Jesteśmy przekonani we śnie, że się przebudziliśmy. Dziwny ten tryb serwisowy. Fajny.
Gdy świadomość wraca na pierwszą linię ostro bierze się za porządki. Oto znowu jesteśmy niby-my. Świadomość dzielnie kroczy tłumacząc słowami otaczającą nas rzeczywistość. Wydaje się sprawować funkcje kierownicze, niczym chory psychicznie na skrzyżowaniu. Na początku wydaje się, że kieruje ruchem. Potem jednak widać, że kierowcy go olewają to on sobie tylko tak macha.
Nasza superświadomość na szczęście ma ograniczenia. Dobrze, że nie kontrolujemy procesów trawienia bo byśmy pewnie sobie kiszki przepalili na wylot albo zapomnieli jeść. Praca serca i oddech też są organizowane przez 'coś lub kogoś'. Świadomość się nie sprzecza, zawsze możemy wstrzymać oddech - czyli kontrolujemy to.
Sen niewątpliwie przerywa ciągłość działania świadomości. Byliśmy wieczorem. Zasnęliśmy. Jesteśmy rano. Luka kilku godzin to nie jest byle co. To poważna sprawa. A jednak mamy wrażenie ciągłości. Byliśmy wieczorem no i jesteśmy rano. To ciągle my. Gdybyśmy zasnęli na tydzień - to ciągle my.
Zapominamy wiele rzeczy ale to ciągle my. A gdy zapomnimy wszystko? To ciągle my? Pewnie tak.
Ci, którzy mają lub mieli psa wiedzą, jak próbuje pokazać, że wie dokąd idziemy. Leci zawsze z przodu, merda ogonem, wącha psie kupy i zerka, co robimy. Jeśli zmieniliśmy kierunek, zasuwa na maksa, wyprzedza i znowu jest liderem. Może mu się nawet wydawać, że to on wychodzi z człowiekiem na spacer. Jako pies jest z przodu bo rządzi w stadzie.
Świadomość też tak biega wściekle. Dopasowuje się. Gdy wpadnie nam do głowy pomysł nie możemy za bardzo prześledzić, skąd on się wziął. Jakoś tak przypłynął, właśnie "wpadł", jakoś się znalazł.
Naukowcy badający myszki, pieski, małpki i ludzi zmierzyli czas pomiędzy decyzją a uświadomieniem jej sobie. Iluzja psa przewodnika runęła. To nie pies prowadzi na spacerze. Pies szybko wybiega do przodu i udaje, że tam był. Świadomość robi to samo. Udaje, że to ona kieruje.
Ciekawe.
Nie można za bardzo jej ufać jako przewodnikowi życia. Lepiej chyba zdać się na impulsy miłości. Na wrażenie niechęci. Na intuicyjne przejawy głębszej mądrości. Tej, która nie operuje słowami, tej która objawia się błogością, niepokojem, spokojem, spełnieniem, ekscytacją.
Niech pies sobie gania z przodu. Czasem mądrze zaszczeka - o tak jak ja teraz sobie szczekam i wydaje mi się, że robię to mądrze. Ale to nie słowa są przyczyną powstania tych słów. To nie zdania wygenerowały te zdania. Spostrzeżenia mogą być wysłowione ale nie są u zarania słowami.
Na początku trzeba zatrzymać się. Przestać patrzeć do tyłu, bo tam już nic nie ma. Nie ma po co patrzeć do przodu bo tam jeszcze nic nie ma. Trzeba być tu i teraz. To taka prosta medytacja. Bo jesteśmy mądrzejsi od tego psa co merda, szczeka i skomli żeby się nam przypodobać
Komentarze
Prześlij komentarz