Przejdź do głównej zawartości

Człowiek to nie samochód a żołądek to nie bak

Słyszeliście kiedyś o chorobie, która nazywa się lipodystrofia? Pewnie nie, skoro nawet słownik bloggerowego wujka G podkreśla mi to na czerwono.
To rzadka choroba polegająca na miejscowym lub ogólnym zaniku tkanki tłuszczowej. Jej przebieg może być dość szczególny i zaczynać się od twarzy, postępować w dół.
Czasem może być połączona z otyłością. I tak górna część ciała jest zabiedzona a na dole buchają fałdy zgromadzonego tłuszczu. Co ciekawe wiąże się ją z uodparnianiem się organizmu na insulinę. U diabetyków może wystąpić miejscowy objaw, tam gdzie najczęściej robią sobie zastrzyk insuliny. Ale nie oo diabetykach (no prawie nie) będę teraz pisał.


Jeśli dochodzi do sytuacji, w której połowa ciała jest otyła a połowa wychudzona to obalona zostaje jedna z najbardziej niebezpiecznych teorii zachowania zdrowej sylwetki ciała. Ta teoria promowana od czasu przekrętu węglowodanowego wpycha w wyrzuty sumienia lub poczucie głodu wszystkich
dbających o zdrowie wg zbożowej piramidy żywienia.


Kalkulatory zbożem napędzane

Asy taradasy wykazały się szczególnym brakiem szacunku do doskonałej konstrukcji ludzkiego ciała. Zaczęli być lepi i uczyć ludzi liczenia kalorii. Otóż w ich mniemaniu newtonowska zasada zachowania energii dotyczy żywienia.

Jemy więcej - tyjemy. Jemy mniej - chudniemy. Metabolizm człowieka został przyrównany do silnika spalinowego a zdecydowanie nim nie jest!
Oczywiście, że z próżnego i Salomon nie naleje. Jeśli odstawimy pokarm to organizm przestawi się na tryb awaryjny i będzie powoli zużywać wszytko, co może zużyć aby żyć. Będziemy chudli, niestety w sposób dość wyniszczający, choćby z tego powodu, że białka nijak nie ma jak wytworzyć z tłuszczu. A białko musi być i już. Głodując trochę zyskujemy (oczyszczamy organizm, restartujemy kichy) ale i tracimy bo spalają się mięśnie, odwapniają kości itp. Najgorsze jednak jest to,  że organizm człowieka zapamięta problem i jak tylko dorwiemy się do lodówki, to nadrobimy straty i zgromadzimy coś na zapas. Nazywamy to jojo.


Wysiłek fizyczny jest konieczny. To mus, to zdrowie, to kształtowanie tkanek, to wzmacnianie. Nieużywane ciało zanika. Wystarczy poczytać o kosmonautach, jaką rozpierduchę robi im nieważkość. Tak jak ćwiczmy, tak organizm przebudowuje się. To genialne możliwości adaptacji do zmieniającego się otoczenia. Im więcej ćwiczmy, tym większy głód i więcej potrzebujemy pokarmu.

Jeśli dostarczamy pożywienie w dobrej jakości, na czas to ciało przyspiesza metabolizm. Pobiera to, co najlepsze a reszta idzie do zsypu. Jesteśmy bardziej aktywni, spalamy szybciej, to są tłuste lata i ciało nic nie musi gromadzić. Trening jest impulsem do dostosowania się. Jak biegamy to się przebudowujemy aby być superbiegaczem. Jak dźwigamy ciężary, to przebudowujemy się do bycia ciężarowcem. 

Jak dajemy za mało paliwa, to organizm tak łatwo się nie da wykiwać. Zwolni metabolizm, rozleniwi nas, będzie oszczędzał i gromadził. To walka o przetrwanie.


Liczymy kalorie.

Co za bzdura. Krowa na łące liczy? Tygrys liczy? Ślimak, ryba, karaluch? Nie, a człowiek liczy. Liczy od kiedy weszły cukry i zboża jako podstawa. Bo jak chapsniemy mąki to dla organizmu jest szok, to jest czyste paliwo. Ono pali rury, może uszkodzić narządy wewnętrzne. Ogłoszony jest alarm i wątroba w pośpiechu przerabia to na tłuszcz, coś z tym musi zrobić. To nie jest normalne gromadzenie. To jest awaryjne oczyszczanie krwi z cukru. Jednocześnie spada poziom glukozy i czujemy głód. Co za przewrotna pułapka. Nie dość, że tyjemy to jeszcze jesteśmy głodni.


Świnia też nie liczy kalorii i tyje. Ale świnia dostaje węgle. Jak dostaje więcej tłuszczy to się robi bardziej szczupła i rolnik mniej zarobi wioząc ją do skupu.

Teoria to próba opisania rzeczywistości. Funkcjonuje tak długo, aż zostanie obalona. Przykładem może być teoria płaskiej ziemi umieszczonej na żółwiach. Kilka osób spłonęło na stosie zanim religijne lobby skorygowało swoje poglądy ale już można przyjąć, że teoria została obalona.

Lipodystrofia skłania do myślenia. To co? Połowa ciała je za dużo a połowa za mało? A może są inne mechanizmy regulujące gospodarkę tłuszczami. Może wcale tak nie jest, że grubasy są po prostu leniwe. Są skarmiane węglami i tyją jak tuczniki, zaczynają się odchudzać to organizm się broni i jeszcze bardziej gromadzi, zwalnia metabolizm i rozleniwia. Grubi być może nie są z powodu swojego lenistwa, ale są leniwi z powodu otyłości. A może jedno i drugie jest powodowane innym czynnikiem?
Aż strach pomyśleć, czy ta super piramida żywieniowa to lipa? No w USA jakoś raczej nie działa.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak działa lodówka turystyczna

Już kiedy mieliśmy z Ulą naszą przyczepę kempingową męczyło mnie jak, do diaska, działa lodówka zasilana gazem. W tych sprytnych urządzeniach możemy sobie wybierać, czy chcemy zasilać je prądem stałym o napięciu 12 V, zmiennym 230 albo gazem.  Przy przełączeniu na gaz trzeba było zapalić płomyk, który w mały okienku wewnątrz lodówki stanowił dobry znak początku schładzania.

Gotowanie: Placki ziemniaczane i indukcja magnetyczna

Smażenie placków ziemniaczanych, można śmiało stwierdzić, spotyka się ze społecznym potępieniem. Ze względu na tłuszcz no i na same ziemniaki, od których nazwa placka się wywodzi. Faktycznie nawet używanie dobrej patelni nie pomaga, bo chłoną one to na czym są smażone jak gąbka. Wziąwszy do ręki takiego placka (już lekko ostudzonego) można z niego z pół kieliszka łoju wycisnąć. Zbyszko z Bogdańca prawdopodobnie wycisnął by cały kieliszek co i tak nie byłoby w stanie dorównać wynikom Chucka Norrisa w tej materii. Po co jest tłuszcz? Tłuszcz w potrawie jest nośnikiem zapachu i niektórych smaków. To w nim rozpuszczone są estry, które nadają potrawom unikalny smak. Podczas obróbki termicznej przenoszą ciepło z powierzchni patelni, są takim wymiennikiem ciepła. Smażenie placka jest więc dużo szybsze niż gdybyśmy chcieli zrobić go na sucho. Zresztą dlatego tak popularne jest smażenie na głębokim tłuszczu. Można szybko przygotować potrawę. Smażenie na głębokim tłuszczu, choć brzmi

O Smoleńsku pisze doświadczony pilot - warto przeczytać

Przeczytałem na FB a nie chciałbym, aby ten wartościowy tekst autorstwa Pana Jerzego Grzędzielskiego gdzieś zaginął Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową. W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.