Przejdź do głównej zawartości

Publicystyka: Życie i śmierć, siła i odwaga

Korrida to chyba jedna z najbardziej kontrowersyjnych tradycji. Nie należę do fanów tego przedstawienia ale jestem zdecydowanym przeciwnikiem zdecydowanych przeciwników.
Indyjska odmiana korridy

Korrida, corrida de toros od hiszpańskiego słowa correr – biegać to rytualna walka z bykiem. Zwyczaj sprowadzony ponoć na Półwysep Iberyjski przez Arabów. Kto i kiedy sprowadził walkę z bykami nie byłem w stanie, w krótkim czasie namierzyć ale znalazłem równie stary odpowiednik korridy w Indiach. Tam nosi nazwę Jallikattu i jest częścią czterodniowego święta Pongal.
Nie tylko otoczenie Hiszpanii ale i mieszkańcy kraju są podzieleni w opiniach. Parlament Katalonii uchwalił zakaz walk byków z początkiem 2012. Król hiszpański Juan Carlos jest zwolennikiem i uważa, iz jest to rodzaj wyjątkowej sztuki łączącej w spójną całość choreografię, kostium i muzykę. Matador jest przy tym niczym rzeźbiarz, który urabia nie glinę, lecz zwierzę. Wielbiciele korridy dostrzegają nie tyle ból i cierpienie a piękno.

Przeciwnicy widzą krew i uważają, że jest to męczenie zwierzęcia.

Na czym polega sama walka z bykiem. Oczywiście można powiedzieć, że co to za walka, gdzie cała wyszkolona ekipa umiejętnie nakłuwa byka aż ten straci siły i jest spreparowany dla matadora do finalnego pchnięcia szpadą. Warto jednak wyobrazić sobie samego siebie na placu stojąc przed górą sprężystych mięśni, cięższą i szybszą niż niejeden samochód małolitrażowy. W walce jest spora dysproporcja masy, siły i oręża. To ostatnie jest u byka naturalne – jako rogi, których się nie stępia i które pokonały nie jednego torreadora. Po drugiej stornie biała broń jest bardzo wyrafinowana. Po pierwsze picador, jeździec na śmiesznie obłożonym materacami koniu wbija lancę w unerwiony garb tłuszczu na byczym karku. Ten manewr ma nakłonić leniwego byka do walki. Potem piesi banderilleros usiłują wbić w to samo miejsce krótkie włócznie – banderille. Właściwe trafienie zapewnia im bezpieczny odwrót, gdyż wtedy byk na chwilę zwalnia. Wszystkie te etapy powodują osłabienie mięśni karku byka, tak aby trzymał głowę nisko. Kiedy byk jest już zmęczony na plac wychodzi matador – zabijacz. Przy pomocy małej mulety unika ciosów byka (zazwyczaj unika, bo jeśli źle zinterpretuje zachowanie zwierzęcia to w najlepszym przypadku poleży w szpitalu, czasem trafia jednak do tradycyjnych hiszpańskich grobowców przypominających białe domki ogrodowe). Kiedy zwierzę traci waleczność specjalną szpadę wbija w kark w miejsce o powierzchni monety. Takim celnym trafieniem przecina rdzeń kręgowy zdobywając aplauz widowni. Jeśli nie uda mu się to, widownia wygwizduje go i widać jej wielkie niezadowolenie, również z powodu niepotrzebnego męczenia byka. Zresztą w całej ceremonii można zobaczyć profesjonalizm lub jego brak.

Krytyka walk z bykami jest bardzo łatwa. Nikt nie ma przecież czasu na dłuższe zamyślenie, opinia i ocena powinny być szybkie i cięte jak  miecz samuraja. W naszym świecie, gdzie śmierć została odseparowana od życia jest wielka łatwość rzucania ocenami moralnymi. Niewątpliwie byk cierpi, pewnie nawet bardziej od sponiewieranego na ringu boksera. Niewątpliwie też cierpi w imię rozrywki. Nie ma jednak w tym spektaklu nic z hazardowych walk psów czy kogutów. Tu do walki staje człowiek z bykiem. Człowiek na szali (może nie zbalansowanej na równi) stawia swoje życie i sławę torreadora.
Specjalnie hodowane zwierzę, według tradycji, jeśli nie zostanie pokonane ma zapewnioną dożywotkę jak w niebie. Normalne bydło hodowlane nie może nawet śnić o otwartych pastwiskach bez następstwa uboju. Tu docieram do sedna rozważań. To co jest spektakularną śmiercią spędza sen z powiek obrońcom (jedzącym kanapkę z szynką ze świni, która szybko utuczona została być może w miarę prawidłowo zabita przed dalszą obróbką). Wydają się nie widzieć, że wokoło nas, trochę na boku rozgrywają się większe tragedie. Są poza widokiem aby nie tyle nie stresować biednych człowieków. Moim zdaniem są odsunięte aby utrzymać nas w nierealnym, konsumpcyjnym świecie, gdzie nawet ostatnie tchnienie kojarzyć się powinno z pięknie rzeźbioną urną. Gdzie śmierć nie ma swojego miejsca więc i życie nie ma swego głębokiego sensu.

Ta tradycyjna walka, gdzie jeden z bohaterów pod jej koniec jest odwlekany końmi ze sceny, gdzie leje się krew i tętni adrenalina. Gdzie nie ma lipy, ktoś musi umrzeć – ta walka razi słodkie oczy. Lisy, norki, króliki, zające, owce, osły i świnie – giną w milionach sztuk aby wyżywić lub zasokoić inne potrzeby ludzi. Nie mają szansy na wygraną, nie staną też nigdy oko w oko z zabójcą.
Sami ludzie zamiast skoncentrować się na okrutnych wewnętrznych wynaturzeniach patrzą zupełnie inną stronę. Zbrodnie ludobójstwa i to nie tylko krwi przelanej w imię wiary lub nowego porządku ale też zwykłych walk plemiennych, gdzie ucięte maczetami głowy toczą się po piachu. Wychowanie społeczne, w którym nastolatkowie z broni maszynowej strzelają do rówieśników w szkole to następstwo nie tylko oglądania filmów akcji (film akcji to taki, gdzie jest około pół tony trupów wymyślnie rozszarpanych).
To wszystko może mieć związek ze świadomością śmierci a właściwie z brakiem tego uświadomienia.
W ogromie bólu, tragedii, zwyrodnień i zaburzeń ideałów przypierdalanie się do walki z bykami jest przejawem zaściankowego myślenia. To oszukiwanie się i węszenie za problemem jak najdalej od prawdziwego źródła. Obłuda podobna do ochrzaniania dziecka za to, że ubrudziło sobie sweterek w trakcie zakłuwania nożem innego (oczywiście obcego) dziecka.
Plaza de Toros - Sevilla
No może tu się zagalopowałem ale celem tego cwału myślowego jest pokazanie jak bardzo kto jest odwrócony ogonem. Jak wiele w ten sposób możemy tracić przedwcześnie oceniając zjawisko, którego nawet nie widzieliśmy.
Wiele prawdy jest w tym, że zanim wyrobimy sobie opinię można by uszanować to, co zamierzamy ocenić.

 Może więc, przy okazji pobytu w Sevilli poświęcić jeden dzień i zobaczyć korridę w jej najbardziej profesjonalnym wydaniu.
Plaza de toros to jeden z najstarszych obiektów tego typu w Hiszpanii. Szkoły torreadorów mają tu też największe uznanie i bogate tradycje. Co więc szkodzi odwiedzić i samemu ocenić ten spektakl życia i śmierci, siły, odwagi i emocji.

Komentarze

  1. Namówiłeś mnie. Zgadzam się że trzeba to samemu zobaczyć.

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie dla mnie! jestem za Parlamentem Katalonii,
    za to
    na Flamenco się chętnie wybiorę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. chyba Iwan napisal taka oczywista oczywistosc, ze nie wypada sie nie zgodzic z przedmowca ;-)
    Ze swojej strony moge powiedziec, ze lata swietle temu na Iberystyce podchodzac do magisterium wymyslilam sobie ze bede pisac prace na temat corridy - jak zwykle naiwne myslenie: pojade do hiszpanii, zrobie badania wsrod mlodych ludzi, statystyki, porownam co i jak, wyciagne wnioski, jak sie ma podejscie do corridy roznych pokolen, jak bardzo jest to tradycja igrzysk nie do ruszenia i dlaczego, pokusze sie o kontrowersyjne wnioski.... He he... wszyscy naokolo pukali sie w czolo (hm zupelnie, jak zlozylam wypowiedzenie z dobrze platnej stalej pracy, zeby prowadzic strefe zrzutu). Wybralam inny temat pracy - rownie kontrowersyjny, bardziej zaczepiony w literaturze :D, ale szacunek dla corridy pozostal. Wielki ukłon dla sztuki walki w pięknym stylu, z tradycjami, z pięknymi strojami, zwyczajami i kulturą.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakby walki psów były otoczone jakimiś rytuałami, np. ludzie przed walką i po jakoś tradycyjnie by się zachowywali, zakładali na tą okoliczność jakieś specjalne tradycyjne stroje i puszczali specjalną muzykę, to też niektórzy mówiliby, że to piękno i sztuka. A dla zwierzęcia nie ma znaczenia, czy walczy z innym zwierzęciem czy z człowiekiem i czy do jego walki ludzie dołożyli sobie jakieś rytuały, czy nie. Tu i tu jest krzywdzenie zwierząt dla rozrywki i pieniędzy. Korrida ma tylko ładną otoczkę, która chowa przed niektórymi krzywdzenie zwierzęcia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trudno mi jest ocenić co dla ludzi ma znaczenie. Jeśli chodzi o zwierzęta, niestety dzieli mnie ściana nie do przejścia, głównie ze wzlgędu problemów komunikacji.
    Agresja, krew, igrzyska są niedołącznym elementem ludzkiej cywilizacji. Przejawia się ona na różny sposób.
    Nie organizuję walk byków, psów czy kogutów. Zjadam produkty mięsne, używam wyrobów ze skóry, jestem zamieszany w proces życia i śmierci. Być może znowu nie udało mi się utrafić tekstem w sedno tematu. Wiele pary idzie w gwizdek w związku z walkami byków, gdy sa rzeczy dużo bardziej istotne. Zaznaczam - istotne dla ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  6. No rozumiem, o co Ci chodzi... chyba rozumiem.
    Że korrida nie jest niczym wyjątkowym, bo codziennie są zabijane ogromne ilości zwierząt. Ale jak dla mnie czym innym jest zabijanie do celów spożywczych, czyli żeby zaspokoić potrzebę fizjologiczną, a czym innym dla rozrywki.
    I nie jest też niczym wyjątkowym, bo agresji w innej postaci tez jest na świecie pełno. Ale to też nie jest dobrze, że jest ogólnie dużo agresji na świecie. Usprawiedliwianie korridy, dlatego że dzieją się na świecie gorsze rzeczy, to tak jakby powiedzieć, że nie robi nic złego złodziej rowerów, bo inni są gorsi - kradną samochody.

    OdpowiedzUsuń
  7. Sztuką jest tu choreografia,kostium i muzyka....natomiast nie jest sztuką ,kiedy jedna ze stron ginie.
    żeby pokazać sztukę nie trzeba nikogo zabijać.

    OdpowiedzUsuń
  8. jedna z podwalin naszej cywilizacji - Rzym miał ciekawszą rozrywkę, walki gladiatorów. Tam zabijali się ludzie. Ich walki były owocem zapotrzebowania. TO SPOŁECZEŃSTWO potrzebuje krwi, jakiejkolwiek krwi, jest tego żądne od wielu wieków. Obecnie ludzie zabijają się w imię jakiś wymyślnych ideałów. Walcząc z innymi narodami o wolność i suwerenność tychże lub innych narodów. Jakieś duby smalone.
    Absolutnie nie mam ochoty wchodzić w rolę obrońcy korridy, bo po co mi to? Argumenty przeciwko walce z bykami są przecież tak oczywiste.
    Dyskusję o sztuce można więc podjąć z królem Hiszpanii. Być może jest on człowiekiem bezwzględnym, nawet okrutnym. Ja jednak nie biorę się za to.
    Dla mnie to element lokalnego kolorytu, który nie ma przejawów okrucieństwa większego niż nieudolne walenie obuchem siekiery świni w łeb w obejściu rolnika.
    Zabijanie byka jest gorsze i bardziej złe, bo więcej ludzi to widzi? A więc to jest definicja zła? Ilu jest obserwatorów tego zjawiska? Może. Może jest to więc ciekawy początek przemyśleń ale już na trochę inny temat.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak działa lodówka turystyczna

Już kiedy mieliśmy z Ulą naszą przyczepę kempingową męczyło mnie jak, do diaska, działa lodówka zasilana gazem. W tych sprytnych urządzeniach możemy sobie wybierać, czy chcemy zasilać je prądem stałym o napięciu 12 V, zmiennym 230 albo gazem.  Przy przełączeniu na gaz trzeba było zapalić płomyk, który w mały okienku wewnątrz lodówki stanowił dobry znak początku schładzania.

O Smoleńsku pisze doświadczony pilot - warto przeczytać

Przeczytałem na FB a nie chciałbym, aby ten wartościowy tekst autorstwa Pana Jerzego Grzędzielskiego gdzieś zaginął Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową. W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.

Gotowanie: Placki ziemniaczane i indukcja magnetyczna

Smażenie placków ziemniaczanych, można śmiało stwierdzić, spotyka się ze społecznym potępieniem. Ze względu na tłuszcz no i na same ziemniaki, od których nazwa placka się wywodzi. Faktycznie nawet używanie dobrej patelni nie pomaga, bo chłoną one to na czym są smażone jak gąbka. Wziąwszy do ręki takiego placka (już lekko ostudzonego) można z niego z pół kieliszka łoju wycisnąć. Zbyszko z Bogdańca prawdopodobnie wycisnął by cały kieliszek co i tak nie byłoby w stanie dorównać wynikom Chucka Norrisa w tej materii. Po co jest tłuszcz? Tłuszcz w potrawie jest nośnikiem zapachu i niektórych smaków. To w nim rozpuszczone są estry, które nadają potrawom unikalny smak. Podczas obróbki termicznej przenoszą ciepło z powierzchni patelni, są takim wymiennikiem ciepła. Smażenie placka jest więc dużo szybsze niż gdybyśmy chcieli zrobić go na sucho. Zresztą dlatego tak popularne jest smażenie na głębokim tłuszczu. Można szybko przygotować potrawę. Smażenie na głębokim tłuszczu, choć brzmi