
W łapskach rządów przemysł zbrojeniowy, chemiczny, żywieniowy - ok, powiedzmy cały przemysł nabrał rozmachu. Nauka została kopniakami zagoniona w chomątach do rozwiązywania zadań.
Wolna myśl naukowa zepchnięta została na biedne i samotne ścieżki.
Tymczasem wielkie korporacje zlobbowały rządy i w ten cudowny sposób zyskały władzę nad duszami i przemysłem. Banki już wcześniej były ich.
W latach 70 ekolodzy nawoływali o rozsądek z przyrostem naturalnym. Ziemia ma przecież ograniczone możliwości, ciągły przyrost zaczął zagrażać jej wydolności. Naukowcy widzieli tylko dwa rozwiązania - ograniczyć liczbę urodzin lub zwiększyć liczbę zgonów. Równie efektywne byłoby zwiększenie bezpłodności.
Komisje rządowe dbające o zdrowie narodów zaczęły ustalać jak dobrze żyć. Co jeść, jak się leczyć, jak wychowywać dzieci.
W tym czasie media donosiły o wspaniałych sukcesach nauki i przemysłu. Trudno było powtórzyć sukces ludzkości jakim było lądowanie na księżycu. To było coś. To było naprawdę coś.
Minęło już prawie pół wieku od tej przełomowej chwili i co?
No właśnie. Dziwne są owoce sukcesu nauki i przemysłu.
W zasadzie tylko aspiryna (1897 rok) pozostaje skutecznym lekiem. Pozostałe doskonale stabilizują choroby i zmuszają do kupowania innych produktów farmacji.
Gen człowieka został rozkodowany ale leku na raka jak nie było tak i nie ma.
Poza Księżyc też nikt nie poleciał. Ostatnio lądownik na komecie - OK. Ale jak na pół wieku to też chyba można by się spodziewać czegoś więcej.
Samochody są bardziej skomplikowane ale auta z połowy ubiegłego wieku nadal powodują wzrost tętna.
Od czasów super przemian ludzie są grubsi, bardziej schorowani, mają depresję.
Roboty nie zabrały pracy. Bezrobotnych zaś przybywa. Opieka socjalna zaczyna zjadać własny ogon. Służba nie-zdrowia stanowi coraz większe obciążenie budżetów państw.
Ustalona piramida żywienia, którą teraz lekarze stosują na swoich klientach promuje cukry i mąkę jako PODSTAWOWY, NAJWAŻNIEJSZY produkt. Zaczęło się od USA i tam widać najlepiej efekty tej superlight batalii. Można uwierzyć w hipotezę cukrową, że to właśnie cukier i mąka powodują rakowacenie. Jeśli tak, to zbiegało by się z pomysłem regulacji liczebności ludzi.
Po co ograniczać urodziny, skoro na każdym można zarabiać aż do grobowej deski.
Patentowane leki wypierające ziołolecznictwo, wypierające zdrowy tryb życia. Lekarze coraz bardziej działający jako przedstawiciele handlowi farmacji. Rządy, które zachowują się coraz bardziej jak dilerzy.
Ale i z narodzeniami jakby nie jest słodko. Stary kontynent się coraz bardziej starzeje. Już nie jest modne mieć dzieci, ba już nie jest modne małżeństwo, teraz modne są związki partnerskie albo (dla jeszcze bardziej modnych) bycie singlem.
W szkołach uczą coraz mniej potrzebnych rzeczy. Społeczeństwo pomimo (a może poprzez) dostęp do wiedzy zgromadzonej w internecie robi się coraz głupsze, coraz mniej samodzielne. Ludzie nie dają sobie rady z problemami w ich życiu. Sięgają po leki przeciw depresji.
Media ociekają krwią, nienawiścią i tanią sensacją.
Wydaje mi się, że od połowy ubiegłego wieku zaczęliśmy, jako ludzie, być hodowani. Mamy być głupi, lub otępiali. Mamy być permanentnie chorzy i wymagać opieki medycznej. Polityka, przemoc, konflikty zbrojne zakrywają tylko wielkie gospodarcze manewry. To takie igrzyska dla nas, dla mas. Wydaje nam się, że mamy możliwość wyboru, bo zamiast maski na japie jakiejś marionetki pojawia się inna maska i inne logo na klapie marynarki.
Wydaje nam się, że bronimy czyjejś lub swojej wolności a po prostu zabijamy innych ludzi na polecenie z góry. Jakieś hasełka na sztandarach wyprodukowanych przez rządy lub korporacje.
Komentarze
Prześlij komentarz