Od dłuższego już czasu zastanawiam się jak napisać ten tekst. Temat jest trudny, opiera się być może o wiele nieuświadomionych mechanizmów, których efektem jest brawura i autodestrukcja.
Bert Hellinger w prostych i pięknych słowach porządkuje zależności rodzinne, którym trudno się oprzeć. Zależności te są logiczne, są zauważalne i przewidywalne. Role rodziców są określone, miejsce dziecka też. Sunie więc łańcuch zdarzeń, w którym nieraz następują wykrzywienia ogniw.
Nie chcę determinować przyczyn brawury i generalizować ich w jednym haśle: "brak dobrych relacji z ojcem", ale im dłużej szkolę i obserwuję uczniów i skoczków - tym donośniej mi brzmi ten refren.
Ilekroć widzę tych, co uważają, że świat zadziwią zadaję sobie pytanie: czy to chodzi faktycznie o świat? Przecież ta dziura jest w sercu. To lustro powinno być odpowiedzią a nie reakcje tłumu. Tłum jest okrutny, wykrzywia karykaturalnie schematy odwagi. Pokonywanie drogi życia na podstawie obserwacji reakcji tłuszczy jest skrajnie ryzykowne. Może jest pociągające ale dla kogo? Kto nie ma poczucia własnej wartości i musi sobie coś udowodnić?
Kto buduje swoją wartość spektakularnymi akcjami, czynnościami oderwanymi od rzeczywistości?
Na pewnym etapie rozwoju odpowiedzi pasują jak ulał do młodzieży. Wiadomo, że okres buntu budowany jest na podwalinach miłości rodziców. Można sobie swobodnie dokazywać, bo jest się ciągle pod opieką. To jak szczeniak, który podgryza starego lwa myśląc że jest taki wojowniczy a robi tylko tyle na ile mu się pozwoli. Ten okres przepoczwarzania nie jest jednak długi. Przepraszam, nie był długi. Teraz się wydłuża. Społeczeństwo zajęło się skutecznie wychowywaniem swoich pupili. Teraz nie osiąga się szybko dorosłości, jest się nadal takim szczeniakiem, który jest pilnowany przez mglisty myślokształt społeczeństwa. Ludzie nie chcą i nie dojrzewają. Nie chcą odpowiedzialności, nie chcą świadomości. Chcą ciągle brykać, co jest zarezerwowane w naturze dla dzieci.
Gdy występują jakieś braki, sypie się wspaniała konstrukcja. To jednak nie hinduizm, nie mamy przecież dokładnie spisanej ścieżki. Możemy reperować, uzupełniać i nadrabiać. Lekcje wracają cyklicznie. Trzeba jednak je brać do siebie zamiast tonąć w pogoni za utraconym ideałem.
W spadochroniarstwie widać szczególnie ostro pewien brak. Zachowanie niektórych skoczków wydaje się wyrażać: zobacz tato, zobacz że daję radę, zobacz, że możesz być dumny. W tej pogoni niektórzy zachodzą bardzo daleko naciągając ramy swojego prywatnego bezpieczeństwa, stąpając po usuwającym się gruncie. Dochodzą i przekraczają granicę autodestrukcji a przecież już nikt, poza nimi samymi nie może być z nich dumny. Ciągle brzmi melodia z instrumentu, który już nie gra, ciągle tańczą do muzyki, która brzmi tylko w ich uszach. Są w stanie w tym tańcu zniszczyć się.
Bert Hellinger w prostych i pięknych słowach porządkuje zależności rodzinne, którym trudno się oprzeć. Zależności te są logiczne, są zauważalne i przewidywalne. Role rodziców są określone, miejsce dziecka też. Sunie więc łańcuch zdarzeń, w którym nieraz następują wykrzywienia ogniw.
Nie chcę determinować przyczyn brawury i generalizować ich w jednym haśle: "brak dobrych relacji z ojcem", ale im dłużej szkolę i obserwuję uczniów i skoczków - tym donośniej mi brzmi ten refren.
Ziemia nie drgnie, świata nie zadziwisz.
To piękna odpowiedź na każdą brawurową akcję. Zawsze znajdą się klakierzy, zawsze znajdą się wyznawcy ale kiedy ktoś zostanie zapakowany w drewnianą jesionkę klakierzy odwracają się bardzo szybko w poszukiwaniu innej ofiary. Będą ją oklaskiwać, będą motywować, będą wspierać w każdej głupocie a chochoł będzie tańczyć swój taniec śmierci omijając piękne momenty życia. Zatracając się w emocjonującej iluzji bohaterstwa.Ilekroć widzę tych, co uważają, że świat zadziwią zadaję sobie pytanie: czy to chodzi faktycznie o świat? Przecież ta dziura jest w sercu. To lustro powinno być odpowiedzią a nie reakcje tłumu. Tłum jest okrutny, wykrzywia karykaturalnie schematy odwagi. Pokonywanie drogi życia na podstawie obserwacji reakcji tłuszczy jest skrajnie ryzykowne. Może jest pociągające ale dla kogo? Kto nie ma poczucia własnej wartości i musi sobie coś udowodnić?
Kto buduje swoją wartość spektakularnymi akcjami, czynnościami oderwanymi od rzeczywistości?
Wieczna młodzież
![]() |
Trzeba w końcu dorosnąć! |
Pionowe i poziomie
W dużym uproszczeniu w teoriach Hellingera pionowe i poziomie splata się dając nowe życie. Poziome odpowiada za byt materialny, jest ziarnem z którego kiełkuje życie, jest też prawem do godnej śmierci. Pionowe zaś to idee ale i ideały, to więź z otoczeniem duchowym. Razem to siła i moc.Gdy występują jakieś braki, sypie się wspaniała konstrukcja. To jednak nie hinduizm, nie mamy przecież dokładnie spisanej ścieżki. Możemy reperować, uzupełniać i nadrabiać. Lekcje wracają cyklicznie. Trzeba jednak je brać do siebie zamiast tonąć w pogoni za utraconym ideałem.
W spadochroniarstwie widać szczególnie ostro pewien brak. Zachowanie niektórych skoczków wydaje się wyrażać: zobacz tato, zobacz że daję radę, zobacz, że możesz być dumny. W tej pogoni niektórzy zachodzą bardzo daleko naciągając ramy swojego prywatnego bezpieczeństwa, stąpając po usuwającym się gruncie. Dochodzą i przekraczają granicę autodestrukcji a przecież już nikt, poza nimi samymi nie może być z nich dumny. Ciągle brzmi melodia z instrumentu, który już nie gra, ciągle tańczą do muzyki, która brzmi tylko w ich uszach. Są w stanie w tym tańcu zniszczyć się.
Komentarze
Prześlij komentarz