Przejdź do głównej zawartości

Autodestrukcja w pasji - zrozumieć swoje miejsce

Od dłuższego już czasu zastanawiam się jak napisać ten tekst. Temat jest trudny, opiera się być może o wiele nieuświadomionych mechanizmów, których efektem jest brawura i autodestrukcja.

Bert Hellinger w prostych i pięknych słowach porządkuje zależności rodzinne, którym trudno się oprzeć. Zależności te są logiczne, są zauważalne i przewidywalne. Role rodziców są określone, miejsce dziecka też. Sunie więc łańcuch zdarzeń, w którym nieraz następują wykrzywienia ogniw.
Nie chcę determinować przyczyn brawury i generalizować ich w jednym haśle: "brak dobrych relacji z ojcem", ale im dłużej szkolę i obserwuję uczniów i skoczków - tym donośniej mi brzmi ten refren.



Ziemia nie drgnie, świata nie zadziwisz. 

To piękna odpowiedź na każdą brawurową akcję. Zawsze znajdą się klakierzy, zawsze znajdą się wyznawcy ale kiedy ktoś zostanie zapakowany w drewnianą jesionkę klakierzy odwracają się bardzo szybko w poszukiwaniu innej ofiary. Będą ją oklaskiwać, będą motywować, będą wspierać w każdej głupocie a chochoł będzie tańczyć swój taniec śmierci omijając piękne momenty życia. Zatracając się w emocjonującej iluzji bohaterstwa.
Ilekroć widzę tych, co uważają, że świat zadziwią zadaję sobie pytanie: czy to chodzi faktycznie o świat? Przecież ta dziura jest w sercu. To lustro powinno być odpowiedzią a nie reakcje tłumu. Tłum jest okrutny, wykrzywia karykaturalnie schematy odwagi. Pokonywanie drogi życia na podstawie obserwacji reakcji tłuszczy jest skrajnie ryzykowne. Może jest pociągające ale dla kogo? Kto nie ma poczucia własnej wartości i musi sobie coś udowodnić?
Kto buduje swoją wartość spektakularnymi akcjami, czynnościami oderwanymi od rzeczywistości?


Wieczna młodzież

Trzeba w końcu dorosnąć!
Na pewnym etapie rozwoju odpowiedzi pasują jak ulał do młodzieży. Wiadomo, że okres buntu budowany jest na podwalinach miłości rodziców. Można sobie swobodnie dokazywać, bo jest się ciągle pod opieką. To jak szczeniak, który podgryza starego lwa myśląc że jest taki wojowniczy a robi tylko tyle na ile mu się pozwoli. Ten okres przepoczwarzania nie jest jednak długi. Przepraszam, nie był długi. Teraz się wydłuża. Społeczeństwo zajęło się skutecznie wychowywaniem swoich pupili. Teraz nie osiąga się szybko dorosłości, jest się nadal takim szczeniakiem, który jest pilnowany przez mglisty myślokształt społeczeństwa. Ludzie nie chcą i nie dojrzewają. Nie chcą odpowiedzialności, nie chcą świadomości. Chcą ciągle brykać, co jest zarezerwowane w naturze dla dzieci.


Pionowe i poziomie

W dużym uproszczeniu w teoriach Hellingera pionowe i poziomie splata się dając nowe życie. Poziome odpowiada za byt materialny, jest ziarnem z którego kiełkuje życie, jest też prawem do godnej śmierci. Pionowe zaś to idee ale i ideały, to więź z otoczeniem duchowym. Razem to siła i moc. 
Gdy występują jakieś braki, sypie się wspaniała konstrukcja. To jednak nie hinduizm, nie mamy przecież dokładnie spisanej ścieżki. Możemy reperować, uzupełniać i nadrabiać. Lekcje wracają cyklicznie. Trzeba jednak je brać do siebie zamiast tonąć w pogoni za utraconym ideałem.

W spadochroniarstwie widać szczególnie ostro pewien brak. Zachowanie niektórych skoczków wydaje się wyrażać: zobacz tato, zobacz że daję radę, zobacz, że możesz być dumny. W tej pogoni niektórzy zachodzą bardzo daleko naciągając ramy swojego prywatnego bezpieczeństwa, stąpając po usuwającym się gruncie. Dochodzą i przekraczają granicę autodestrukcji a przecież już nikt, poza nimi samymi nie może być z nich dumny. Ciągle brzmi melodia z instrumentu, który już nie gra, ciągle tańczą do muzyki, która brzmi tylko w ich uszach. Są w stanie w tym tańcu zniszczyć się.


Wdech i wydech przed lustrem

Myślę, że jest jednak możliwe zatrzymanie się. Popatrzenie dookoła i do środka. Zastanowienie się, czy nie jesteśmy w jakimś cugu, w jakimś letargu, transie, który sam się napędza. Dobrze jest spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie: to moje życie, nic nie muszę nikomu, nawet sobie udowadniać. Lepiej żyć świadomie niż umrzeć za ideały, bo ideały są tylko kierunkiem. Nie mają końca ani nie są zmaterializowane, to strzały bez grota. A życie jest jedno i jest nasze dla ideałów można jest schrzanić albo i stracić.


Ziemia nie drgnie a świata nie zadziwisz. Stracić możesz wiele...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak działa lodówka turystyczna

Już kiedy mieliśmy z Ulą naszą przyczepę kempingową męczyło mnie jak, do diaska, działa lodówka zasilana gazem. W tych sprytnych urządzeniach możemy sobie wybierać, czy chcemy zasilać je prądem stałym o napięciu 12 V, zmiennym 230 albo gazem.  Przy przełączeniu na gaz trzeba było zapalić płomyk, który w mały okienku wewnątrz lodówki stanowił dobry znak początku schładzania.

Gotowanie: Placki ziemniaczane i indukcja magnetyczna

Smażenie placków ziemniaczanych, można śmiało stwierdzić, spotyka się ze społecznym potępieniem. Ze względu na tłuszcz no i na same ziemniaki, od których nazwa placka się wywodzi. Faktycznie nawet używanie dobrej patelni nie pomaga, bo chłoną one to na czym są smażone jak gąbka. Wziąwszy do ręki takiego placka (już lekko ostudzonego) można z niego z pół kieliszka łoju wycisnąć. Zbyszko z Bogdańca prawdopodobnie wycisnął by cały kieliszek co i tak nie byłoby w stanie dorównać wynikom Chucka Norrisa w tej materii. Po co jest tłuszcz? Tłuszcz w potrawie jest nośnikiem zapachu i niektórych smaków. To w nim rozpuszczone są estry, które nadają potrawom unikalny smak. Podczas obróbki termicznej przenoszą ciepło z powierzchni patelni, są takim wymiennikiem ciepła. Smażenie placka jest więc dużo szybsze niż gdybyśmy chcieli zrobić go na sucho. Zresztą dlatego tak popularne jest smażenie na głębokim tłuszczu. Można szybko przygotować potrawę. Smażenie na głębokim tłuszczu, choć brzmi

O Smoleńsku pisze doświadczony pilot - warto przeczytać

Przeczytałem na FB a nie chciałbym, aby ten wartościowy tekst autorstwa Pana Jerzego Grzędzielskiego gdzieś zaginął Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową. W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.