Przejdź do głównej zawartości

Tropiciele przypadkowych błędów


Naukowcy rozpracowują zapis genetyczny. Mają masę roboty, bo choć w zwitce genu jest jakieś 750 Mb informacji to liczba potencjalnych wyników mnożona jest przez inne procesy zachodzące na drodze łączenia się różnych genów.
Niemniej jednak są na tropie powstawania tzw. błędów genetycznych. Czyli w ich idealnym obrazie świata, to co dzieje się w żywych organizmach zostanie poprawione.
Trzeba mieć wiele buty w sobie i wiary w papier, który wydała jakaś grupa ludzi na potwierdzenie uzyskania pewnej porcji wiedzy, aby wybrane procesy powstawania życia nazwać błędami.
Szczególnie, że to właśnie przez te błędy toczy się całe biologiczne koło życia. Te 'przypadkowe' odstępstwa od książkowego powielania się genów to mechanizm ewolucji. To manifestacja życia, które dopasowuje się do zewnętrznych okoliczności. W tym procesie część jednostek odpada, zostają te najlepiej przygotowane.
Teraz jednak ludzie poczuli moc i będą poprawiać. Gra idzie o wysoką stawkę, ma być uleczony rak, schorzenia genetyczne, w zasadzie wszystkie choroby można wytępić. Może też się okazać, że znajdą zaszyfrowany gen odliczający czas do końca pracy jednostki. Super. Można więc wyeliminować śmierć z życia. To tak jak uzyskać wolność bez istnienia granic. Sukces.
Śmierć jako fragment procesu życia nie jest szanowana. Bez śmierci nastąpiłoby zatrzymanie koła życia. Te błędy, które postrzegane personalnie są przyczyną cierpienia, prowadzą do powstawania tego, co nowe. Rak jest taki modny, bo firmy farmaceutyczne koszą na tym szmal bezpardonowo. Kiedyś się po prostu umierało. Ktoś był stary i umarł, nikt nie grzebał mu w bebechach aby znaleźć nazwę jakiegoś czynnika śmierci. Ktoś zachorował, wychudł i umarł. Teraz nie można sobie tak po prostu umrzeć. Trzeba jeszcze napędzić zupełnie inne koło, jeszcze większego cierpienia i wielkich pieniędzy. Koniec końców, kto ma umrzeć to umrze bo taki los.
Lekarze przypisują sobie sukcesy terapii a nie wiedzą, czy ktoś zostawiony sam sobie też by nie wydobrzał. Mądrość medycyny zachodniej wzrasta potwornie. Coraz więcej nazw schorzeń, zdjęcia elektronowe wirusów, wykształcone pod kątem nazw leków społeczeństwo, apteki co 200 metrów. No istny świat zdrowia. I co? Kolokwialnie mówiąc gówno. Tak samo ludzie umierają i chorują, tak samo mają nawet chrzaniony katar, choć półki uginają się od leków.
Teraz zaś naukowcy będą usuwać błędy. Poprawią naturę. Ciekawe, że żywność genetycznie modyfikowana jest taka niezdrowa a genetycznie modyfikowany człowiek ma być tak zdrowy.
A może te błędy to określony proces, nie znany nam, zbyt trudny do przekalkulowania a na pewno nieprzypadkowy. A może, jak zamkniemy furtki dla śmierci to znajdzie sobie zupełnie inne dojście. Bo to przecież element życia, nie da się jej odciąć. Może będzie jakiś cyrk, jak z filmu oszukać przeznaczenie? Może narzędzia, które ludzie mają w swoich rękach doprowadzają do końca świata z przeszłości na rzecz cokolwiek wynaturzonego sposobu życia.
Choć z drugiej strony co ma być, to będzie i wszystko w ten sposób można uznać za prawidłowe. Po prostu pytanie, czy my nadążymy za zmianami.

Komentarze

  1. Ja nie wiem, co w tym złego, że naukowcy chcą zwalczyć raka. Chyba lepiej będzie bez tej choroby na świecie? Ja bym wolała żyć bez lęku przed tą straszną chorobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudny i ważny temat.
      Rozśmieszyło mnie to: "żywność genetycznie modyfikowana jest taka niezdrowa a genetycznie modyfikowany człowiek ma być tak zdrowy" Paradoks ;) (nie udowodniono, że żywność genetycznie modyfikowana jest niezdrowa, ale np. 80% amerykanów jest alergikami, cóż za zbieg okoliczności).

      Ja też chciałabym nie bać się i nie umierać na raka.
      Boimy się cierpienia i śmierci. Nie tej ze starości, w której człowiek odchodzi w towarzystwie bliskich.
      W swojej pracy spotykam się z tragiczną i zwykle nagłą śmiercią prawie na co dzień. Różne myśli przychodzą do głowy. Mnie to osobiście uczy pokory. Że nie jesteśmy żadnymi supermenami. Że bohaterstwo to czasem tylko być obok kogoś.

      Osobiście nie wiem czy bym się zdecydowała oddać swoje ciało po śmierci nauce (tj. np Uniwersytetowi Medycznemu aby na mnie uczyli się studenci).

      Pozdrawiam Ikiru

      Usuń
    2. Kontakt ze śmiercią na pewno uczy nie tylko pokory ale również szacunku do życia. Jedno bez drugiego nie może istnieć jak ciemność i jasność. A każdy po chwili zastanowienia zrozumie, ze jasność nie jest przeciwieństwem ciemności. Życie zaś nie jest przeciwieństwem śmierci.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak działa lodówka turystyczna

Już kiedy mieliśmy z Ulą naszą przyczepę kempingową męczyło mnie jak, do diaska, działa lodówka zasilana gazem. W tych sprytnych urządzeniach możemy sobie wybierać, czy chcemy zasilać je prądem stałym o napięciu 12 V, zmiennym 230 albo gazem.  Przy przełączeniu na gaz trzeba było zapalić płomyk, który w mały okienku wewnątrz lodówki stanowił dobry znak początku schładzania.

Gotowanie: Placki ziemniaczane i indukcja magnetyczna

Smażenie placków ziemniaczanych, można śmiało stwierdzić, spotyka się ze społecznym potępieniem. Ze względu na tłuszcz no i na same ziemniaki, od których nazwa placka się wywodzi. Faktycznie nawet używanie dobrej patelni nie pomaga, bo chłoną one to na czym są smażone jak gąbka. Wziąwszy do ręki takiego placka (już lekko ostudzonego) można z niego z pół kieliszka łoju wycisnąć. Zbyszko z Bogdańca prawdopodobnie wycisnął by cały kieliszek co i tak nie byłoby w stanie dorównać wynikom Chucka Norrisa w tej materii. Po co jest tłuszcz? Tłuszcz w potrawie jest nośnikiem zapachu i niektórych smaków. To w nim rozpuszczone są estry, które nadają potrawom unikalny smak. Podczas obróbki termicznej przenoszą ciepło z powierzchni patelni, są takim wymiennikiem ciepła. Smażenie placka jest więc dużo szybsze niż gdybyśmy chcieli zrobić go na sucho. Zresztą dlatego tak popularne jest smażenie na głębokim tłuszczu. Można szybko przygotować potrawę. Smażenie na głębokim tłuszczu, choć brzmi

O Smoleńsku pisze doświadczony pilot - warto przeczytać

Przeczytałem na FB a nie chciałbym, aby ten wartościowy tekst autorstwa Pana Jerzego Grzędzielskiego gdzieś zaginął Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową. W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.