Do widzenia moi drodzy
Nie, nie zamierzam pisać mniej. Nie gniewam się, nie zawieszam focha i nie chcę nikogo urazić
. Odnoszę jednak silne wrażenie, że z częścią czytelników już się nie spotkam. Wynika to z charakteru zmian zachodzących na portalach społecznościowych.
Potop kaczego gówna
Mamy chyba do czynienia z jakąś ostrą walką o widza. FB wydaje się walczyć z YT, G+ wydaje się kłaść na to swoją wirtualną końcówkę, ale ruch tam nie był nigdy zbyt duży.Pomimo zwiększającej się liczby polubień stron, po statystykach na blogu widzę, że nie da się wygrać z filmami o chrapiącej kaczuszce, płonących pierdach i politykach miażdżących innych polityków.
Tym bardziej niszowe tematy, takie dotyczące religii, wychowania dzieci, zdrowia i świadomości otaczającej nas iluzji nie mogą wygrywać z popularnymi i ważnymi kwestiami brodatych kobiet, agresywnych boliwijskich owiec, czy też przebranych za wielkiego wróbla zgrywusów oblewających sztucznym gównem samochody wyjeżdżające z myjni.
Wziąwszy więc to wszystko pod uwagę, muszę zdawać sobie sprawę, że zwyczajnie duża część z Was nie zauważy moich wpisów ;) Nie spotkamy się w tej wirtualnej przestrzeni. Szkoda.
Komentarze
Prześlij komentarz