Przejdź do głównej zawartości

Kosmiczny punkt widzenia

Nazywam się Hun-Zwot i jestem młodszym okiem wysłanym przez Matkę celem obserwacji obcych cywilizacji. Jako młodsze oko przypadło mi w udziale śledzenie bardziej prymitywnych cywilizacji, które w swym rozwoju technicznym nie przekroczyły jeszcze granicy prędkości światła. 
Zostałem wysłany na planetę w dalekim układzie słonecznym, z którego doszły do nas elektromagnetyczne oznaki początków rozwoju zaawansowanej cywilizacji.

Bez większego problemu mój statek ominął jakieś prymitywne satelity, wyglądające jak zwykła kupa złomu. Sądząc po ich budowie służą do komunikacji na planecie, niektóre zaś są elementami obronnymi, co dziwne broniącymi mieszkańców tejże planety przed innymi mieszkańcami. Można podejrzewać, że są w stanie wojny domowej. Na pewno nie są zainteresowani obroną przed wrogiem
zewnętrznym.
Nie musiałem więc nic im niszczyć ani wyłączać. Raczej są sami dla siebie zagrożeniem.
W trybie maskowania obejrzałem kilka lokalizacji do rzucenia magnetycznej kotwicy. Tak jak myślałem faktycznie prowadzą działania zbrojne w kilku miejscach używając dość nieekologicznej broni. Zadają sobie mnóstwo cierpienia, chyba ze względu na koszt produkcji broni. Złom na orbitach świadczy o wyższym poziomie technologicznym niż broń, którą używają. Albo to kutwy z charakteru, albo tym światem trzęsą producenci broni, którym na rękę jest produkowanie tego dziadostwa.

Nie jestem doświadczonym obserwatorem więc wybrałem sobie na początek ciche miejsce. Niewielkie skupisko istot o dwupunktowym zawieszeniu. Umiarkowane temperatury, z daleka od łączeń płyt tektonicznych. Z daleka od ognisk konfliktów zbrojnych


Krótkie rozeznanie lokalne pozwoliło mi znaleźć obiekt, w który się przekształciłem dla dobrej obserwacji. To przyłącze do źródła cieczy, która jest najbardziej popularna nie tylko na tej planecie. Kolor, kształt, niezauważalność i dobre usytuowanie - same pozytywy. Tak długo jak nikt nie będzie chciał podłączyć się, wszystko będzie grać. Jeśli będą chcieli pobierać ze mnie tą ciecz to zacznę improwizować.

Z założenia mam nie robić nikomu krzywdy i pozostać niezauważonym tak długo jak się tylko da. Nie wchodzą też w rachubę żadne żarty, noce loty, porwania czy zaburzanie płytko postrzeganych przez prymitywne cywilizacje zasad zależności pomiędzy różnymi formami energii. Mogą to odebrać jako nadnaturalną interwencję i zaburzę im w ten sposób system poznawczy.

Dwupunktowi pełnią większość funkcji społecznych. Dużo się przemieszczają. Używają do tego pojazdów z napędem cieplnym. Niektórzy potrafią dosiadać prostych urządzeń, które zwiększają efektywność działania ich dolnych kończyn. Większość czynności, na pierwszy rzut oka, wydaje się być pozbawiona realnej funkcjonalności społecznej. To rodzaj transu cywilizacyjnego, ganiają dużo aby mieć jakieś zajęcie.

Już pierwszego dnia swojego stacjonarnego pobytu zauważyłem obecność innych istot. Przypominają wyglądem prastare przybory do czyszczenia podłóg w domostwach na naszej planecie. Mają zawieszenie czteropunktowe, relatywnie wielkie japy, duże słuchawki i ruchome, podłużne kończyny, które nie służą do napędu.

Kilka takich istot wylało na mnie z wnętrza ciecz, która po analizie okazała się być pozostałościami po przemianie materii. Nie spodziewałem się, że przyłącze służy też dla czteropunktowych do zrzutu odstoju.


Ciekawa symbioza panuje pomiędzy tymi różnymi gatunkami. Dwupunktowe wydają się być na usługach czteropunktowych. Te ostatnie siedzą za ogrodzeniami domostw i nawołują w jakimś bardzo prymitywnym języku. Mają duże paszcze i są głośne. Dwupunktowe pracują, mają nawet bardzo skomplikowane i sprawne kończyny, wykształcone w tym celu. Czteropunktowe jak widać się wyżej w hierarchii. Nic nie robią. Wielkie paszcze wyewoluowały do ryków i żarcia. Kończyny nie pełnią żadnych funkcji życiowych. Wszystko dostarczane jest przez dwupunktowe.


Dwupunktowe są czasem ciągane obok mnie na krótkich linkach. To chyba forma nagradzania ich przez czteropunktowe za dostarczenie pożywienia. Czteropunktowe wyrzucają z siebie małe bryłki, które dwupunktowi zaraz zbierają i trzymają w elastycznych pojemnikach. To chyba też forma nagrody.

Już wiem, do czego służy symetrycznie umieszczona kończyna u czteropunktowych. To sygnalizator zadowolenia z pracy dwupunktowych. Gdy rusza się energicznie na boki, dwupunktowi wydają się być dumni. Bardzo ciekawa symbioza.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak działa lodówka turystyczna

Już kiedy mieliśmy z Ulą naszą przyczepę kempingową męczyło mnie jak, do diaska, działa lodówka zasilana gazem. W tych sprytnych urządzeniach możemy sobie wybierać, czy chcemy zasilać je prądem stałym o napięciu 12 V, zmiennym 230 albo gazem.  Przy przełączeniu na gaz trzeba było zapalić płomyk, który w mały okienku wewnątrz lodówki stanowił dobry znak początku schładzania.

Gotowanie: Placki ziemniaczane i indukcja magnetyczna

Smażenie placków ziemniaczanych, można śmiało stwierdzić, spotyka się ze społecznym potępieniem. Ze względu na tłuszcz no i na same ziemniaki, od których nazwa placka się wywodzi. Faktycznie nawet używanie dobrej patelni nie pomaga, bo chłoną one to na czym są smażone jak gąbka. Wziąwszy do ręki takiego placka (już lekko ostudzonego) można z niego z pół kieliszka łoju wycisnąć. Zbyszko z Bogdańca prawdopodobnie wycisnął by cały kieliszek co i tak nie byłoby w stanie dorównać wynikom Chucka Norrisa w tej materii. Po co jest tłuszcz? Tłuszcz w potrawie jest nośnikiem zapachu i niektórych smaków. To w nim rozpuszczone są estry, które nadają potrawom unikalny smak. Podczas obróbki termicznej przenoszą ciepło z powierzchni patelni, są takim wymiennikiem ciepła. Smażenie placka jest więc dużo szybsze niż gdybyśmy chcieli zrobić go na sucho. Zresztą dlatego tak popularne jest smażenie na głębokim tłuszczu. Można szybko przygotować potrawę. Smażenie na głębokim tłuszczu, choć brzmi

O Smoleńsku pisze doświadczony pilot - warto przeczytać

Przeczytałem na FB a nie chciałbym, aby ten wartościowy tekst autorstwa Pana Jerzego Grzędzielskiego gdzieś zaginął Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową. W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.