No i stało się. Dopadł mnie prosty i twardy dowód na kolejną hipotezę spiskową.
Z życiowych obserwacji można domyślać się, że jesteśmy naciągani na kupowanie rzeczy, które nie tylko nie są nam potrzebne ale również takich, które pomimo rozwoju techniki psują się nagminnie.
To, że zabawki chińskie mają żywotność krótszą niż włożone do nich baterie można zawsze sobie tłumaczyć ceną i niską jakością. Jednak pewien niesmak pozostaje.
To, że elektryczny czajnik po roku działania zaczyna przeciekać w takim samym miejscu, co jego poprzednik innej marki, kupiony w innym hipermarkecie (ba nawet w innym kraju) zaczyna niepokoić.
To, że ekologiczne (buahahaha) świetlówki, których wyższa cena jest zestawiona z fantastycznie długą żywotnością i niesamowitymi walorami oszczędności - patrz z mniejszą emisją CO2 a w rzeczywistości padają jak muchy jesienią też daje do myślenia.
Ale wczoraj wieczorem sobie leżałem pozwalając myślom swobodnie przepływać. Czujny, bo jakże rozluźniony wzrok padł na wtyk słuchawek znanej marki (choć niskiej ceny).
Tu pozwolę sobie wtrącić, że szkołą średnią jaką miałem (wątpliwą) przyjemność ukończyć było technikum elektromechaniczne. Zatem patrząc na ten wtyk patrzyłem wzrokiem ponadprzeciętnie fachowym. I cóż widzę. Otóż jestem robiony w bambuko i to po taniości bo bez żadnego maskowania niewygodnej prawdy.
Przewód, który łączy odtwarzać muzyki zaczynający się wielką literę i z tzw przetwornikiem elektro akustycznym jest zwykle wykonany z linki miedzianej. Ten metal charakteryzuje się dużą plastycznością, niektórzy nazywają to kowalnością, dzięki temu gdy zginamy przewód, linka miedziana zbyt szybko się nie łamie.
"Slowly but surely" (super cytat z filmu MiB2) kiedyś się złamie. Od tego kiedy nastąpi ten moment będzie zależało, czy podejmiemy proces naprawczy, czy będziemy reklamowali wyrób w oparciu o unijne prawo konsumenta, czy po prostu wywalimy je na śmietnik i kupimy następne (co uzdrawiająco i ożywczo działa na PKB).
Od lat stosowanym sposobem zabezpieczenia newralgicznego fragmentu przewodu, który wychodzi z wtyczki jest elastyczna osłona. Gdybyście pochylili się nad jakimkolwiek przewodem, zobaczycie iż jest pomiędzy sztywną wtyczką przejście, które zapewnia równomierne zginanie się przewodu na dużym łuku.
I właśnie gdy sobie leżałem a myśli swobodnie przepływały jak cumulusy na niebie zobaczyłem sprytny trik inżyniera, który zaprojektował tak wtyczkę aby przewód złamał się w sposób kontrolowany.
Nie da się 'przypadkiem' zaprojektować formy wtryskowej. Nie jest też nowatorskim i mało sprawdzonym rozwiązaniem zabezpieczenie przewodu przed złamaniem. Nie jest to więc przypadek.
Hipoteza, że wszystko jest projektowane tak aby się psuło tuż po okresie gwarancji nie rzuca na kolana.
Wiadomo, że technicy pewnej znanej amerykańskiej firmy produkującej jako samochody w dowolnym kolorze o ile będzie to kolor czarny, chodzili po złomowiskach oglądając podzespoły swoich samochodów. Nie szukali słabych punktów i przyczyn uszkodzenia auta. Interesowało ich, które podzespoły są w zbyt dobrym stanie i można je pocienić. To oczywiście jest sensowne. To oczywiście prowadzi do zwiększenia dochodu firmy. Ale teraz jest inaczej.
Już od dawna wiadomo, jak produkować trwałe produkty. Takie słuchawki mogłyby służyć kilkadziesiąt lat, tylko kto by na tym zarobił? Producent wyciągnąłby kopyta z głodu ale za to w światłach chwały i uznania klientów.
To jest zrozumiałe.
Smutno mi się jednak zrobiło, że nawet nie chce się ukrywać producentom tych miejsc, które mają zawieść. Jestem jednym z głupich klientów, których nie tylko się naciąga na ciągłe zakupy. Nie chce im się nawet zamaskować słabego punktu. To smutek owcy, która nawet nie podniosła łba do góry aby znad odgryzanych kawałków bylin rozejrzeć się, co tam słychać. Prawda zeszła do poziomu gruntu. Być może czas to zaakceptować.
Z życiowych obserwacji można domyślać się, że jesteśmy naciągani na kupowanie rzeczy, które nie tylko nie są nam potrzebne ale również takich, które pomimo rozwoju techniki psują się nagminnie.
To, że zabawki chińskie mają żywotność krótszą niż włożone do nich baterie można zawsze sobie tłumaczyć ceną i niską jakością. Jednak pewien niesmak pozostaje.
To, że elektryczny czajnik po roku działania zaczyna przeciekać w takim samym miejscu, co jego poprzednik innej marki, kupiony w innym hipermarkecie (ba nawet w innym kraju) zaczyna niepokoić.
To, że ekologiczne (buahahaha) świetlówki, których wyższa cena jest zestawiona z fantastycznie długą żywotnością i niesamowitymi walorami oszczędności - patrz z mniejszą emisją CO2 a w rzeczywistości padają jak muchy jesienią też daje do myślenia.
Ale wczoraj wieczorem sobie leżałem pozwalając myślom swobodnie przepływać. Czujny, bo jakże rozluźniony wzrok padł na wtyk słuchawek znanej marki (choć niskiej ceny).
Tu pozwolę sobie wtrącić, że szkołą średnią jaką miałem (wątpliwą) przyjemność ukończyć było technikum elektromechaniczne. Zatem patrząc na ten wtyk patrzyłem wzrokiem ponadprzeciętnie fachowym. I cóż widzę. Otóż jestem robiony w bambuko i to po taniości bo bez żadnego maskowania niewygodnej prawdy.
Przewód, który łączy odtwarzać muzyki zaczynający się wielką literę i z tzw przetwornikiem elektro akustycznym jest zwykle wykonany z linki miedzianej. Ten metal charakteryzuje się dużą plastycznością, niektórzy nazywają to kowalnością, dzięki temu gdy zginamy przewód, linka miedziana zbyt szybko się nie łamie.
"Slowly but surely" (super cytat z filmu MiB2) kiedyś się złamie. Od tego kiedy nastąpi ten moment będzie zależało, czy podejmiemy proces naprawczy, czy będziemy reklamowali wyrób w oparciu o unijne prawo konsumenta, czy po prostu wywalimy je na śmietnik i kupimy następne (co uzdrawiająco i ożywczo działa na PKB).
Od lat stosowanym sposobem zabezpieczenia newralgicznego fragmentu przewodu, który wychodzi z wtyczki jest elastyczna osłona. Gdybyście pochylili się nad jakimkolwiek przewodem, zobaczycie iż jest pomiędzy sztywną wtyczką przejście, które zapewnia równomierne zginanie się przewodu na dużym łuku.
I właśnie gdy sobie leżałem a myśli swobodnie przepływały jak cumulusy na niebie zobaczyłem sprytny trik inżyniera, który zaprojektował tak wtyczkę aby przewód złamał się w sposób kontrolowany.
Nie da się 'przypadkiem' zaprojektować formy wtryskowej. Nie jest też nowatorskim i mało sprawdzonym rozwiązaniem zabezpieczenie przewodu przed złamaniem. Nie jest to więc przypadek.
Hipoteza, że wszystko jest projektowane tak aby się psuło tuż po okresie gwarancji nie rzuca na kolana.
Wiadomo, że technicy pewnej znanej amerykańskiej firmy produkującej jako samochody w dowolnym kolorze o ile będzie to kolor czarny, chodzili po złomowiskach oglądając podzespoły swoich samochodów. Nie szukali słabych punktów i przyczyn uszkodzenia auta. Interesowało ich, które podzespoły są w zbyt dobrym stanie i można je pocienić. To oczywiście jest sensowne. To oczywiście prowadzi do zwiększenia dochodu firmy. Ale teraz jest inaczej.
Już od dawna wiadomo, jak produkować trwałe produkty. Takie słuchawki mogłyby służyć kilkadziesiąt lat, tylko kto by na tym zarobił? Producent wyciągnąłby kopyta z głodu ale za to w światłach chwały i uznania klientów.
To jest zrozumiałe.
Smutno mi się jednak zrobiło, że nawet nie chce się ukrywać producentom tych miejsc, które mają zawieść. Jestem jednym z głupich klientów, których nie tylko się naciąga na ciągłe zakupy. Nie chce im się nawet zamaskować słabego punktu. To smutek owcy, która nawet nie podniosła łba do góry aby znad odgryzanych kawałków bylin rozejrzeć się, co tam słychać. Prawda zeszła do poziomu gruntu. Być może czas to zaakceptować.
Komentarze
Prześlij komentarz