Przejdź do głównej zawartości

Czy podgrupa użytkowników kamer GoPro, jaką są skoczkowie, to idioci?

Be a hero

Paru skoczków wykonało skok, który nazwali eksperymentem. W tymże eksperymencie zamocowali taśmę łączącą miękki pilocik z paczką spadochronu głównego do obudowy kamery GoPro. Wyskoczyli razem z małej cessny, jeden trzymał kask a drugi to filmował. 

W ich mniemaniu wynikiem doświadczenia jest informacja dla skoczków, iż po siedmiu sekundach pilocik urywa mocowanie kamery i otwiera główny spadochron.

Oczywiście mamy być (jako skoczkowie) ostrożni, autorzy filmu przestrzegają nas o tym, że te siedem sekund może być bardzo niebezpieczne.


Dawniej, lecz nie tak dawno...


Mniej więcej dekadę temu bardzo znana europejska szkoła freefly, która prowadziła swoją działalność na jednej z największych stref w Europie drukowała i wręczała małą książeczkę informującą o zasadach bezpieczeństwa w skokach freefly.
Bardzo przystępnie opisane tematy unifikowały zasady bezpieczeństwa. 

Można więc było zapamiętać: 

  • kto może skakać, 
  • z kim może skakać, 
  • na jakich spadochronach, 
  • jaka technika rozejścia 
  • oraz z czym nie można skakać.

Otóż nie można było skakać z celownikiem newtona, gdyż mocowanie podczas kolizji zagrażało zdrowiu innych skoczków,
Nie można też było skakać z automatem FXC12000Europe, którego
panel kontrolny, umieszczony na wysokości taśmy piersiowej również stanowił zagrożenie zdrowia innych uczestników skoków.
Po kilku latach 'geniusz pokłonił się przed mamoną' jak mówi dr Plama w Hydrozagadce. Wystarczyło w promocyjnej cenie dostarczyć znanym skoczkom kamerki i zamilkli.


Dzisiaj...


Dziś na strefach zrzutu możecie zobaczyć dumnie kroczących jednorożców, gatunek nie tak rzadki jak choćby raróg. 
Miałem, skakałem, używałem, sprzedałem. Używałem też innych kamer i wyrobiłem sobie swoją opinię na ten temat.

GoPro jest wspaniałym produktem masowym. Tania elektronika, dobra promocja, niezła cena. Łatwa droga aby zostać bohaterem (be a hero). Wystarczy kupić. Nic więc dziwnego, że twórczość spadochronowa jest bardzo ważna dla sprzedaży tychże kamer. Podobnie jak superhipertelewizory napędzają sprzedaż czajników elektrycznych.

Wśród skoczków zapewne są ci, którzy używają tych kamer z refleksją, z odpowiednim treningiem, przemyśleniem szczególnych sytuacji awaryjnych. 
Niektórzy montują systemy awaryjnego odczepiania kamery (w przypadku GoPro to niestety rzadkość). Kształt samej kamery i dostępność uniwersalnego kitu do montowania sprzyja jednak grasowaniu po lotniskach radosnych (czasem aż nadto radosnych) filmowców z rogiem na kasku. 

Prawdziwi bohaterzy nie muszą się zanadto zastanawiać nad konsekwencjami. Bywają nawet bohaterscy instruktorzy AFF, którzy poświęcają się dla swojego studenta i skaczą z rogiem na kasku.


Coś tu nie pasuje

Jednak film, który został odtworzony już ponad 25 tysięcy razy mizernie świadczy o twórcach i może nędznie świadczyć o odbiorcach.
Nie wiem jakim to ślepym trafem taśma ma się zaplątać o dekielek kamery, który jest mizernie zamontowany i daleko mu w wytrzymałości do kleju koncernu 3M, który jak już chwyci to raczej nie puści.
Nie wiem, jak losowy wynik 7 sekund uzyskany w jednym skoku można uznać za jakikolwiek dowód i czemu ma ten eksperyment służyć?
Biorąc pod uwagę jednak, że na filmie pojawiają się informacje o dealerze to można wyciągnąć wniosek, że w wyniku spadku sprzedaży (patrz choćby na opinie  S&TA ze Skydive Arizona) tego produktu i coraz silniejszej konkurencji ze strony Drift HD, Contour, JVC czy wreszcie Sony jakiś domorosły as marketingu przekonuje do braku problemu związanego z zaplątaniem pilocika o mocowanie kamery. No przecież po 7 sekundach pilocik się uwalania, więc o co ta cała gadanina. Jest eksperyment, no jest. 

Rodzi się więc w mojej głowie kilka myśli:

  • Czy autor tego filmu jest idiotą czy sprytnym sprzedawcą?
  • Czy autor tego filmu zdaje sobie sprawę, że konsekwencje bezkrytycznego przyjęcia tego filmu mogą być dla wielu skoczków opłakane w skutkach?
  • Czy może autor nie jest idiotą, tylko mądrym sprzedawcą, który liczy na to, że trafi do idiotów, którzy przyjmą wyniki 'eksperymentu' jako dowód na bezpieczeństwo tego produktu?
  • Czy autor nie jest bardzo mądrym sprzedawcą, który wie, że taka sensacja dotrze do szerokiego grona potencjalnych odbiorców kolejnych modeli a wśród nich do wystarczającej liczby idiotów, którzy bezkrytycznie przyjmą wyniki 'eksperymentu'?
  • Ostatnia myśl - jak wielu idiotów może być w tym zbiorze przeraża mnie.


Uwaga: Ten wpis może zawierać śladowe ilości orzeszków arachidowych. Nie każdy użytkownik GoPro....



Użyteczne linki/Useful links:

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak działa lodówka turystyczna

Już kiedy mieliśmy z Ulą naszą przyczepę kempingową męczyło mnie jak, do diaska, działa lodówka zasilana gazem. W tych sprytnych urządzeniach możemy sobie wybierać, czy chcemy zasilać je prądem stałym o napięciu 12 V, zmiennym 230 albo gazem.  Przy przełączeniu na gaz trzeba było zapalić płomyk, który w mały okienku wewnątrz lodówki stanowił dobry znak początku schładzania.

Gotowanie: Placki ziemniaczane i indukcja magnetyczna

Smażenie placków ziemniaczanych, można śmiało stwierdzić, spotyka się ze społecznym potępieniem. Ze względu na tłuszcz no i na same ziemniaki, od których nazwa placka się wywodzi. Faktycznie nawet używanie dobrej patelni nie pomaga, bo chłoną one to na czym są smażone jak gąbka. Wziąwszy do ręki takiego placka (już lekko ostudzonego) można z niego z pół kieliszka łoju wycisnąć. Zbyszko z Bogdańca prawdopodobnie wycisnął by cały kieliszek co i tak nie byłoby w stanie dorównać wynikom Chucka Norrisa w tej materii. Po co jest tłuszcz? Tłuszcz w potrawie jest nośnikiem zapachu i niektórych smaków. To w nim rozpuszczone są estry, które nadają potrawom unikalny smak. Podczas obróbki termicznej przenoszą ciepło z powierzchni patelni, są takim wymiennikiem ciepła. Smażenie placka jest więc dużo szybsze niż gdybyśmy chcieli zrobić go na sucho. Zresztą dlatego tak popularne jest smażenie na głębokim tłuszczu. Można szybko przygotować potrawę. Smażenie na głębokim tłuszczu, choć brzmi

O Smoleńsku pisze doświadczony pilot - warto przeczytać

Przeczytałem na FB a nie chciałbym, aby ten wartościowy tekst autorstwa Pana Jerzego Grzędzielskiego gdzieś zaginął Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową. W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.