Przejdź do głównej zawartości

Karmienie raka mąką

Muszę jakoś odreagować lekturę niesamowitej książki Garego Taubsa "Good calories, bad calories". Stąd ten wpis..

Komu opłaca się skarmianie społeczeństw zbożami i innymi węglowodanami? 

Warunkiem otrzymania odpowiedzi jest prawidłowe formułowanie pytania ;) Dużo bardziej prawidłowe pytanie mogłoby brzmieć: komu się nie to nie opłaca? Tutaj przynajmniej odpowiedź jest prosta i krótka - to się nie opłaca osobie karmionej taką paszą osobie. 

Zboża są tanie, łatwo je siać, zbiera się kombajnami. Szybko, tanio i skutecznie. Pszenica jest teraz super pszenicą, wielokrotnie bardziej wydajna niż pół wieku temu i bardziej odporna. Dziwnym trafem wraz z cukrem, mąką, ryżem i bogatymi w skrobię jarzynami w parze idą schorzenia cywilizacyjne. Miażdżyca i rak. Tam, gdzie słodziutkich
węglowodanów nie widzieli, tam nie chorują na te przypadłości. Gdzie białe proszki docierają zaczyna się jazda. 

Wszystko być może zawdzięczamy jednej, ambitnej osobie, która
dysponowała za dużym budżetem i była przeświadczona o swojej doniosłej, ponadczasowej roli lekarza uzdrawiającego cały naród. Cały naród amerykański. Ancel Keys przeszedł do historii jako ojciec hipotezy tłuszczowej. Przeforsował i walczył przez lata z opiniami innych naukowców, którzy nie zgadzali się z pomysłem negowania tłuszczy nasyconych. 
Według Keys’a to tłuszcze zwierzęce i cholesterol w pożywieniu wpływają na stężenie cholesterolu w surowicy krwi. A duże stężenie cholesterolu we krwi ma w jego teorii bezpośredni związek ze zmianami miażdżycowymi serca. 
Do dnia dzisiejszego nie istnieją żadne wymierne wyniki badań medycznych, które potwierdzałyby tą teorię, pomimo wpompowania rządowych pieniędzy w tym celu. Setki milionów dolarów nie pomogły zanadto w naukowych argumentach. 


W społeczeństwie mniej ważne są jednostki niż polityka.

Polityka i gospodarka stały się jednak ważniejsze niż biadolenie naukowców. Zboże jest tańsze, łatwiejsze w przechowaniu, łatwiejsze w obróbce. Jest też łatwiejsze moralnie do spożycia, przecież nie wiąże się ze śmiercią zwierząt. Jest tylko małe ale. 

To małe ale to przystosowanie się człowieka do spożycia takiego pokarmu. Człowiek to nie krowa. Człowiek ma jeden żołądek i dość krótki układ pokarmowy, lepiej przystosowany w łańcuchu pokarmowym do spożywania mięsa. Komórki roślin mają błonę i ścianę, zwierzęce tylko błonę. Rośliny mogą, dzięki chlorofilowi, syntezować związki wodoru i węgla z dwutlenku węgla i wody przy pomocy energii słonecznej. 

Tu ukłon w stronę pani Merkel. Jak jest więcej dwutlenku węgla (co miało miejsce niejednokrotnie w historii Ziemi) to rośliny zaczynają obficiej wegetować i wszystko się wyrównuje. Nie trzeba tych kwestii regulować specjalnymi podatkami od emisji CO2. 

Zwierzęta roślinożerne mają układ pokarmowy przystosowany do trawienia roślin. Dalej w łańcuchu pokarmowym są 'złe' zwierzęta, które jedzą te 'dobre'. W zasadzie dobre są tylko rośliny, reszta żywych stworzeń zabija mniej lub bardziej rozwinięte ewolucyjnie twory. 

Tak, czy siak tam gdzie cukier i mąka tam zaraz pojawiają się choroby cywilizacyjne. Eskimosi mają spokój na razie, chyba że dotrze do nich amerykańska demokracja z amerykańską fazą na uzdrawianie wszystkich. 
Amerykanie opracowali wytyczne żywieniowe, gdzie produkty zbożowe zajęły miejsce podstawy piramidy żywienia. Tłuszcze zostały zredukowane. Tłuszcze w organizmie są ważniejsze niż węglowodany. Z tłuszczy budowana jest choćby błona komórkowa, to dzięki nim nasz organizm może się bronić przed nowotworami. Tak, waląc węgle i odcinając tłuszcze zwierzęce (zastąpione tańszymi ale również ‚z innej bajki’ tłuszczami roślinnymi) hoduje się wspaniale schorowane społeczeństwo. 

Biedni chorują więcej, bo jedzą jeszcze więcej mąki. Nie mają kasy na opiekę chorobową i odwalają kitę szybciutko nie obciążając zanadto skarbu państwa. Bogatsi mogą sobie pozwolić na prywatną opiekę, na drogie leki przeciwnowotworowe ale też z węglami nie wygrają. Trzeba będzie kopnąć w kalendarz. 

Optymalni siedzą relatywnie cicho, zamknąwszy się w swojej hermetycznej społeczności nadludzi. Dr opowieści tysiąca i jednej nocy Kwaśniewski to taka sama skrajność żywieniowa jak weganie (choć akurat optymalni bardziej mnie przekonują pod kątem metabolizmu) Fajnie by było wystawić ich razem na ring dyskusji. Jedni i drudzy są przekonani o najmojszej racji. 
Zresztą dr Kwaśniewski jest tylko jednym z kilkudziesięciu lekarzy orędowników diety wysokotłuszczowej, nie jest bynajmniej jej odkrywcą. Należy jednak pokazać, że lata stosowania jego diety optymalnej i wyniki jakie stosujący ten rodzaj odżywiania uzyskują nie może pozostać niezauważone. 

Wracając do pytania komu się to opłaca: 


  • Rolnicy mają wygodny produkt, udoskonalony, uodporniony na herbicydy, wydajny i chodliwy, 
  • Przemysł spożywczy pruje pełną mocą, 
  • Farmacja produkuje lekarstwa przeciwnowotworowe o nieokreślonej skuteczności ale bardzo określonej, wysokiej cenie, 
  • Cała opieka niezdrowa żyje, ze złego żywienia, 
  • Dietetycy też z tego żyją, powiedzą np że pełnoziarnista pszenica jest lepsza od zmielonej. Co oznacza, że lepiej jej nie gryźć bo już będzie zmielona i niezdrowa. Błonnik i tak jest niestrawny więc jak ktoś nie chce przepłacać to może mąkę zmieszać z otrębami i ma niby zdrowe, 
  • Ludzie puchną i mają z tym problemy więc paluchy wsadzą tam psychoterapeuci aby grubasy mogły się zaakceptować, 
  • Grubasy gdy chcą potrenować to już czeka na nich cała gałąź przemysłu wraz z trenerami personalnymi. Oczywiście grubasy nawet jak schudną to zaraz wrócą drogą jo jo, 
  • Ubezpieczalnie społeczne nie mają aż takich wydatków, bo na zbożu szybko się wraca do korzeni, 
  • Suplementy diety, 
  • Wyroby light, czyli niskotłuszczowe. Niekiedy nawet nie zawierają cukru. 
  • Wyroby eko, tam też grubasy mogą coś chcieć znaleźć, 
Rodzą się teraz jakieś pomysły aby ograniczać pszenicę i cukier. Cukier zaczęto oficjalnie ograniczać jak tylko pojawił się jego tańszy zamiennik. Szybciej, łatwiej i taniej można uzyskać syrop skrobiowy ze zboża niż cukier krystaliczny z buraków cukrowych. Zastąpienie pszenicy nie jest już oficjalnym przekazem bo mógłby on naruszyć gospodarkę. 

W ciężkich czasach przyszło nam żyć bo iluzja wokół trzody jest coraz bardziej rozdęta. Nie musi być nawet racjonalna i logiczna. Wystarczy aby była głośno nadawana przez wystarczająco długi czas. 
Tłuszcze zwierzęce są złe, zboża są dobre. To, że jest coraz więcej grubasów pomimo, że wszystko już jest light to przypadek.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak działa lodówka turystyczna

Już kiedy mieliśmy z Ulą naszą przyczepę kempingową męczyło mnie jak, do diaska, działa lodówka zasilana gazem. W tych sprytnych urządzeniach możemy sobie wybierać, czy chcemy zasilać je prądem stałym o napięciu 12 V, zmiennym 230 albo gazem.  Przy przełączeniu na gaz trzeba było zapalić płomyk, który w mały okienku wewnątrz lodówki stanowił dobry znak początku schładzania.

Gotowanie: Placki ziemniaczane i indukcja magnetyczna

Smażenie placków ziemniaczanych, można śmiało stwierdzić, spotyka się ze społecznym potępieniem. Ze względu na tłuszcz no i na same ziemniaki, od których nazwa placka się wywodzi. Faktycznie nawet używanie dobrej patelni nie pomaga, bo chłoną one to na czym są smażone jak gąbka. Wziąwszy do ręki takiego placka (już lekko ostudzonego) można z niego z pół kieliszka łoju wycisnąć. Zbyszko z Bogdańca prawdopodobnie wycisnął by cały kieliszek co i tak nie byłoby w stanie dorównać wynikom Chucka Norrisa w tej materii. Po co jest tłuszcz? Tłuszcz w potrawie jest nośnikiem zapachu i niektórych smaków. To w nim rozpuszczone są estry, które nadają potrawom unikalny smak. Podczas obróbki termicznej przenoszą ciepło z powierzchni patelni, są takim wymiennikiem ciepła. Smażenie placka jest więc dużo szybsze niż gdybyśmy chcieli zrobić go na sucho. Zresztą dlatego tak popularne jest smażenie na głębokim tłuszczu. Można szybko przygotować potrawę. Smażenie na głębokim tłuszczu, choć brzmi

O Smoleńsku pisze doświadczony pilot - warto przeczytać

Przeczytałem na FB a nie chciałbym, aby ten wartościowy tekst autorstwa Pana Jerzego Grzędzielskiego gdzieś zaginął Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową. W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.