Przejdź do głównej zawartości

Porozmawiajmy o śmierci

Jakie miejsce ma śmierć w naszym życiu?


Jest tematem sensacyjnym a zarazem stanowi tabu. Została nam niejako zabrana, mało się rozmawia o tym nieuchronnym zakończeniu życia. Mało też mówi się o życiu a dyskusje, które na ten temat się toczą mają zwykle charakter demagogiczny i polityczny zarazem.


Julka podrzuciła mi temat wraz tytułem filmu 'Griefwalker'. Obejrzałem film. Jest dobrze zrealizowany, jest trudny, nie jest ckliwy, skłania do myślenia a momentami wyciska łzy - choć nie to jest jego celem. W filmie zawarte są myśli, które za jednym zamachem będą trudne do przetrawienia w naszym cywilizowanym świecie.
Smutne, że odbiera się ludziom styczność z myślą o śmierci. Choć miałem okazję dyskutować w szkole podstawowej i średniej, to tematem do dyskusji było zwykle 'co autor miał na myśli' i następnie jakiś mało istotna kwestia.

Nikt nie przygotowuje nas, nie rozmawia z nami o śmierci. Wypieramy, przesuwamy, staramy się nie zauważać tego, co nie tylko nieuchronne ale, co w olbrzymim stopniu dopełnia i domyka wartość życia.
Warto obejrzeć ten film i chwilę podyskutować. 
Po 100 tysiącach odsłon na moim blogu po raz pierwszy zachęcam do dyskusji, zobaczcie czy potraficie mówić o śmierci. Nie chodzi o śmierć jakiś obcych jednostek, gdzieś na końcu świata, które w imię pewnej interpretacji bajkowej są w stanie zabić siebie i innych. Nie chodzi też o polityczno, gospodarczo, religijne sploty okoliczności prowadzące do głodu, wojen i śmierci jako wydarzenia sensacyjnego.
Chodzi o śmierć każdego z nas. O naszą prywatną wizję końca życia. O zastanowienie się nad tym, czy jesteśmy gotowi aby bliscy nas opuścili lub abyśmy my opuścili bliskich.

W tym skołowanym świecie mamy mało okazji do myślenia na takie żywe tematy. Nasza świadomość jest angażowana w wiele procesów, nasza wiedza jest czasem potężna ale zwykle zostawia nas w poczuciu samotności i lęku przed śmiercią.

Żyjemy z kulturowo zaszczepionym lękiem związanym ze śmiercią. Ale nie z samym aktem zgonu, nawet często nie z cierpieniem towarzyszącym śmierci. Zarówno cierpieniem jednostki chorej i umierającej ale także najbliższych jej osób, które zostają ze śmiercią.
Wirusem, który toczy wartość życia jest poczucie kary jaką jest śmierć. Religijno społeczny schemat, iż śmierć nie jest czymś naturalnym ale jest wynikiem naszej niedoskonałości, naszej grzeszności. Ktoś umiera a my odbieramy to jako 'karę boską', która nas dotknęła. Tysiące lat powtarzane bajki zatruwają rzeczywistość i zabierają godność.

Miłość wraz z jej końcem, życie wraz z jego końcem. Życie ze świadomością ciągłego procesu zmierzającego do końca. Nieuchronność a zatem i pewna stała wartość, która nadaje sens naszym czynom. Moralność i etyka oparta o postrzegane fakty a nie o zbiór bajek.
Wiara w rzeczywistość, tą zrozumiałą i tą nieogarniętą (ba nie-do-ogarnięcia).

Jednocześnie zachęcam do lektury artykułu 'Pomoc ostateczna' Marka Orzechowskiego. To ciekawy wywiad z lekarzem, który w niektórych przypadkach pomaga cierpiącym wykonując eutanazję. Polityka nr 5 z 29 stycznia 2014.


Film po angielsku. Mówią wyraźnie a myśli (duża część) formułowane są prosto. Jeśli znajdziecie w sieci film z tłumaczeniem to proszę o link, wstawię go tu do tekstu
Griefwalker film Tima Wilsona o Stephenie Jenkinsonie. Trwa trochę ponad godzinę. Zrealizowany jest pięknie.
W filmie zawartych jest wiele pięknych myśli. Napisałem tylko ciut ciut. Myślę, że każdemu przyda się pochylenie nad tematem dużo bardziej istotnym dla jakości naszego życia niż pseudoistotne bzdety rzucane nam przez media.
Na razie śmierć w naszym chlewie polega na sprawnym wywiezieniu zwłok, aby trzoda nie zastanawiała się zanadto, tylko dużo jadła. Świadomość śmierci mogłaby utrudnić sterowaniem za życia.

Ten wpis i jemu podobne, archiwizowane są przeze mnie na witrynie zdrowie.es, gdzie tematyka dotycząca zdrowia, szczęścia i życia w ogóle nie tonie w kwestiach spadochronowych, technicznych i politycznych ;)

Iwan

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak działa lodówka turystyczna

Już kiedy mieliśmy z Ulą naszą przyczepę kempingową męczyło mnie jak, do diaska, działa lodówka zasilana gazem. W tych sprytnych urządzeniach możemy sobie wybierać, czy chcemy zasilać je prądem stałym o napięciu 12 V, zmiennym 230 albo gazem.  Przy przełączeniu na gaz trzeba było zapalić płomyk, który w mały okienku wewnątrz lodówki stanowił dobry znak początku schładzania.

Gotowanie: Placki ziemniaczane i indukcja magnetyczna

Smażenie placków ziemniaczanych, można śmiało stwierdzić, spotyka się ze społecznym potępieniem. Ze względu na tłuszcz no i na same ziemniaki, od których nazwa placka się wywodzi. Faktycznie nawet używanie dobrej patelni nie pomaga, bo chłoną one to na czym są smażone jak gąbka. Wziąwszy do ręki takiego placka (już lekko ostudzonego) można z niego z pół kieliszka łoju wycisnąć. Zbyszko z Bogdańca prawdopodobnie wycisnął by cały kieliszek co i tak nie byłoby w stanie dorównać wynikom Chucka Norrisa w tej materii. Po co jest tłuszcz? Tłuszcz w potrawie jest nośnikiem zapachu i niektórych smaków. To w nim rozpuszczone są estry, które nadają potrawom unikalny smak. Podczas obróbki termicznej przenoszą ciepło z powierzchni patelni, są takim wymiennikiem ciepła. Smażenie placka jest więc dużo szybsze niż gdybyśmy chcieli zrobić go na sucho. Zresztą dlatego tak popularne jest smażenie na głębokim tłuszczu. Można szybko przygotować potrawę. Smażenie na głębokim tłuszczu, choć brzmi

O Smoleńsku pisze doświadczony pilot - warto przeczytać

Przeczytałem na FB a nie chciałbym, aby ten wartościowy tekst autorstwa Pana Jerzego Grzędzielskiego gdzieś zaginął Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową. W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.