Przejdź do głównej zawartości

Ludzie listy piszą: Szymon i jego 'Zasada zachowania energii'

Szymon po swoim pierwszym cut-away
Cieszę się, gdy mogę przedstawić czyjeś przemyślenia. Oryginalnie przesłane do mnie i do Uli ale Szymek zgodził się opublikowanie. Wydaje mi się, że tu na blogu najbardziej pasuje jego list.



Zasada zachowania energii.

Zawsze po udanych wakacjach przychodzi spadek formy. W dodatku zmieniając strefę klimatyczną da się to odczuć podwójnie. Sądzę ze mam to tez związek z oczekiwaniami na przyszłość. Po prostu chcemy więcej. 
Sztuką jest skupić się na teraźniejszości i żyć w danym momencie oraz danej chwili. Właśnie tego uczę się wraz z moimi kolejnymi podróżami do Hiszpanii. Po pierwsze trzeba zwolnić tempo. Można to zakwalifikować do wrodzonego lenistwa ale lenić się przecież też trzeba umieć. 

Przyjeżdżając na skoki zawsze ma się jakieś plany ale one lubią się psuć. Plan to nie to samo co cel, jak sama nazwa sugeruje to raczej droga którą się idzie. Często mylimy jedno z drugim wywołując w sobie uczucie niepokoju lub niepewnej przyszłości. Kilka miesięcy temu obserwując Big Waya zrozumiałem tą drobną różnicę. Obok bardziej mi znanych uczestników headdowna pojawiła się postać z siwą brodą.  Rożnica pokoleń była widoczna gołym okiem i pomimo tego że łączył ich ten sam cel zafascynowała mnie droga która przebyli. 

Oczywiste jest że szczury tunelowe w dobie obecnej technologii znacznie szybciej osiągają swój cel i co ważniejsze znacznie krótszą drogą. Ale kiedy ów człowiek z siwą brodą był w ich wieku to nawet mu się nie śniły tunele aerodynamiczne.  Jednak w formacji różnica wieku nie ma żadnego znaczenia- liczą się umiejętności, doświadczenie i dyscyplina.

Stoję po stronie doświadczenia w stylu  old school i chcę bardziej świadomie i w swoim tempie iść do celu. Jednak to może wywołać poczucie wyobcowania w coraz szybciej zmieniającym się świecie. 

Oczywiście można na swoje życie patrzeć przez ten pryzmat. Korporacyjna amerykańska definicja sklasyfikowała to zjawisko jako looser. Ale sukcesywne porażki także mogą doprowadzić Cie do celu pod warunkiem że je przetrwasz. I tu jest pies pogrzebany. Zawsze nastawiamy się na sukces i dlatego tak ciężko jest wstać po kolejnej porażce. A nie lubimy jej tylko i wyłącznie dlatego że w naszym mniemaniu inni wtedy są lepsi od nas. 

To poczucie winy będzie istniało w nas dopóki nie zrozumiemy że każdy ma swoją własną drogę. Na każdego przyjdzie czas. Dlaczego zatem gdy coś nam idzie lub tez nie idzie, lepiej nie skupiać się tez przy okazji na ludziach obok, na miejscach które odwiedzamy a nie tylko na samym celu podroży. Tak właśnie poszerza się własną świadomość i chłonie przeżywaną chwilę. 

Czego zatem się nauczyłem poprzez swoje leniwe dni w Atmosferze?  Po pierwsze by magazynować dobra energię,  po drugie by czerpać ją i oddawać właściwym ludziom. No i oczywiście by 
nie trawić jej na dopracowywaniu planów. Odruchy warunkowe, intuicja lub instynkt przetrwania zrobią swoje. 

Oczywiście to tylko moja skrajnie subiektywna opinia. Są Ci, którzy lubią szybko a są ci którzy lubią rozciągać czas. Nie ważne kto jest kim, ważne że można bez żadnych wyrzutów sumienia przyznać się do samego siebie- cyfra i tak nigdy nie maleje;) 

Na szczęście w miejscu które tak często ostatnio odwiedzam poznaję ludzi których stać na bycie sobą. Być może to za sprawą skoków, emocji, dobrego jedzenia lub dobrego alkoholu.  Czasami zastanawiam się jakby to było poznać się w zupełnie innej rzeczywistości i czy bylibyśmy tymi samymi ludźmi. 

Pewnie nie do końca, ale fascynujące jest jak cel zmienia drogę a przy okazji zmienia nas samych. Stąd każdy kto wrócił ze skocznych wakacji ma  problem z odnalezieniem się w swojej starej rzeczywistości. Niestety dla wszystkich mających nadzieje mam zła wiadomość- to już nie jest Twoja rzeczywistość. Jesteś już kimś innym więc zamiast się szamotać lepiej zaakceptuj zmiany jakim się poddałeś.

Ale nie znaczy to, że tu gdzie jesteś masz być nieszczęśliwy. Zasada zachowania energii działa w dwie strony zatem samemu także można wpływać pozytywnie na swoją rzeczywistość. Ale nic na sile, bez pospiechu w SWOIM tempie a co najwazniejsze w SWOIM czasie. Po co pytac kiedy.



Szymon 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak działa lodówka turystyczna

Już kiedy mieliśmy z Ulą naszą przyczepę kempingową męczyło mnie jak, do diaska, działa lodówka zasilana gazem. W tych sprytnych urządzeniach możemy sobie wybierać, czy chcemy zasilać je prądem stałym o napięciu 12 V, zmiennym 230 albo gazem.  Przy przełączeniu na gaz trzeba było zapalić płomyk, który w mały okienku wewnątrz lodówki stanowił dobry znak początku schładzania.

Gotowanie: Placki ziemniaczane i indukcja magnetyczna

Smażenie placków ziemniaczanych, można śmiało stwierdzić, spotyka się ze społecznym potępieniem. Ze względu na tłuszcz no i na same ziemniaki, od których nazwa placka się wywodzi. Faktycznie nawet używanie dobrej patelni nie pomaga, bo chłoną one to na czym są smażone jak gąbka. Wziąwszy do ręki takiego placka (już lekko ostudzonego) można z niego z pół kieliszka łoju wycisnąć. Zbyszko z Bogdańca prawdopodobnie wycisnął by cały kieliszek co i tak nie byłoby w stanie dorównać wynikom Chucka Norrisa w tej materii. Po co jest tłuszcz? Tłuszcz w potrawie jest nośnikiem zapachu i niektórych smaków. To w nim rozpuszczone są estry, które nadają potrawom unikalny smak. Podczas obróbki termicznej przenoszą ciepło z powierzchni patelni, są takim wymiennikiem ciepła. Smażenie placka jest więc dużo szybsze niż gdybyśmy chcieli zrobić go na sucho. Zresztą dlatego tak popularne jest smażenie na głębokim tłuszczu. Można szybko przygotować potrawę. Smażenie na głębokim tłuszczu, choć brzmi

O Smoleńsku pisze doświadczony pilot - warto przeczytać

Przeczytałem na FB a nie chciałbym, aby ten wartościowy tekst autorstwa Pana Jerzego Grzędzielskiego gdzieś zaginął Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową. W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.