Przejdź do głównej zawartości

Honda Deauville vs PanEuropean

Przed paroma dniami doszło do szybkiej akcji transportacji. Motorek Miłosza trafił z Irlandii do Bilbao dzień wcześniej niż było to planowane. Szurnęliśmy więc razem Vitkiem, bo trochę bagaży było jeszcze do zabrania. Z Sevilli do Bilbao jest około 900 km. Niby niewiele ale jeśli od razu wracać to 1800 km daje już nieco w kość.
Na drogę powrotną umówiliśmy się, że Miłosz pojedzie ile będzie chciał a ja resztę trasy - jako zakapior turystyczny stwierdziłem, że raczej dam radę.


Dałem radę, ale miałem chwile słabości, gdy żar zaatakował mnie już w okolicach Salamanki. Czułem jak w trakcie jazdy schnę, pot mogłem poczuć tylko pod kaskiem, reszta była owiewana powietrzem o temperaturze bliskiej 40 stopni.
Teraz, gdy Deauville stanęła obok PanEuropean mogę napisać moją subiektywną opinię, wyrobioną po zaledwie 700 km jazdy.

Oczywiście wsiadać z większego na mniejszego konika ze stajni Hondy to trochę deprymujące.
Honda jak to honda, ergonomia na medal. Bardzo podoba mi się konstrukcja lusterek, które pozwalają na obserwację drogi bez kukania na dół. W PanEuropean mam je zamontowane nisko, zlane z plastikową bryłą przodu motocykla.
W Deauville nie trzeba się martwić o włączanie świateł mijania. Wraz z włączeniem stacyjki sprawa jest załatwiona. Trochę się naszukałem włącznika, zaraz po tym jak ruszyłem i nie widziałem żadnej kontrolki informującej mnie o tym. Dla zapominalskich jest więc to udogodnienie.

Szybka plastikowa z przodu jest regulowana ale niestety tylko na postoju. Ma kilka pozycji, ale nawet najwyższa z nich nie wystarczała do mojego komfortu jazdy. Zresztą to samo miałem kiedyś w swojej Africe Twin. Od razu kupiłem pleksę produkowaną przez polskiego producenta. Była podwyższona i zagięta dając efekt deflektora. Dzięki temu powietrze nie tłukło mi się po kasku i nie wprawiało go w drżenie.
Na Deavilce musiałem się nieco skulić. Otwarty kask, troszkę za niska szyba i było zagrożenie otrzymania ciosu rozpędzonym owadem. O tej porze roku, w środkowej części Hiszpanii bzyczące lotnictwo jest bardzo masywne a rozbryzgane o krawędź szyby pachnie octem.

Między nogami tłucze się nieco chłodzony cieczą widlasta dwucylindrowiec. Silnik podobny do napędu Transalpa. Ponoć podobny do tego, co jest w Africe ale albo moje wspomnienia uległy zatarciu albo coś pozmieniano przez naście lat. Wydawało mi się, że ten twin ma takie fajne pierdnięcie z małym dobiciem, gdy kręci się go od samego dołu. Teraz miałem pod manetką grzeczny silnik, który popiardywał troszkę jak duży skuter.

Silnik działa niemal bez zarzutu, jedyne co mi się nie podobało to wibracje, które przenoszą się dość nieprzyjemnie na dłonie kierowcy. Przy dłuższej jeździe jest to znośne ale zauważalnie obniża komfort jazdy. Nie da się ukryć, że widlasta 4 1300cc pracuje bardziej równo i ma cios.

Silnik jest elastyczny i wystarczająco mocny do normalnej jazdy w trasie i na mieście. Poszukiwacze mocy oczywiście nie znajdą w nim wystarczającego 'ciosu' ale do turystyki i rekreacyjnej jazdy po mieście jest bomba.

Kufry wygodne, choć jako użytkownik dużego konia jakim jest ST1300 rekomenduję wybór największych, w których można spokojnie wstawić hełm. Zabezpieczane są jednym zamkiem. Schowki w plastiku pod manetkami są oczywiście tak samo wygodne jak w ST1300.

Uwaga na wskaźnik paliwa. Najwyraźniej zastosowano pomiar, w którym przedstawiany jest aktualny poziom paliwa a nie jego ilość w baku. Ponieważ bak ma nieregularny kształt to niżej mieści mniej paliwa niż wyżej. W rzeczywistości powoduje to powolne przesuwanie się wskazówki przez pierwsze 14 z 19,7 litra i nagłą jazdę przez ostatnie 5,5 litra. Rezerwa zaświeci się, gdy w baku jest już tuż ponad 2,5 litra a to za mało na przejechanie 100km. Warto więc rozglądać się za stacją benzynową, gdy wskazówka dojdzie do znacznika połowy baku.

Motorek wydaje się być ekonomiczny, pali tylko tyle ile mu się wleje. Przy 120 to około 5,5 na 100. Ale gdy się go dydoli mocniej tak do 150 to już przestaje być ekonomiczny. Zresztą i jazda staje się mało przyjemna powyżej 140. Nie ma sensu tak pałować.

Do 120 Deauville jest bardzo przewidywalna i intuicyjnie się ją prowadzi. Dzięki temu, że jest w miarę lekka, tak około 250kg, nie sprawia trudności w manewrowaniu.
W moim odczuciu motorek nadaje się dla średniozaawansowanych motocyklistów, którzy charakteryzują się wagą większą niż kogucia. PanEuropean ze swoimi 340 wymaga czasem trochę siły.

A Honda to honda, ma swoje minusy. Nie ma duszy - patrz lejesz tylko benzynę i nic cię nie obchodzi. No i mechanicy nie wiedzą, co z tym motorkiem zrobić, bo niezmiernie rzadko mają okazje go zobaczyć w warsztacie. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak działa lodówka turystyczna

Już kiedy mieliśmy z Ulą naszą przyczepę kempingową męczyło mnie jak, do diaska, działa lodówka zasilana gazem. W tych sprytnych urządzeniach możemy sobie wybierać, czy chcemy zasilać je prądem stałym o napięciu 12 V, zmiennym 230 albo gazem.  Przy przełączeniu na gaz trzeba było zapalić płomyk, który w mały okienku wewnątrz lodówki stanowił dobry znak początku schładzania.

Gotowanie: Placki ziemniaczane i indukcja magnetyczna

Smażenie placków ziemniaczanych, można śmiało stwierdzić, spotyka się ze społecznym potępieniem. Ze względu na tłuszcz no i na same ziemniaki, od których nazwa placka się wywodzi. Faktycznie nawet używanie dobrej patelni nie pomaga, bo chłoną one to na czym są smażone jak gąbka. Wziąwszy do ręki takiego placka (już lekko ostudzonego) można z niego z pół kieliszka łoju wycisnąć. Zbyszko z Bogdańca prawdopodobnie wycisnął by cały kieliszek co i tak nie byłoby w stanie dorównać wynikom Chucka Norrisa w tej materii. Po co jest tłuszcz? Tłuszcz w potrawie jest nośnikiem zapachu i niektórych smaków. To w nim rozpuszczone są estry, które nadają potrawom unikalny smak. Podczas obróbki termicznej przenoszą ciepło z powierzchni patelni, są takim wymiennikiem ciepła. Smażenie placka jest więc dużo szybsze niż gdybyśmy chcieli zrobić go na sucho. Zresztą dlatego tak popularne jest smażenie na głębokim tłuszczu. Można szybko przygotować potrawę. Smażenie na głębokim tłuszczu, choć brzmi

O Smoleńsku pisze doświadczony pilot - warto przeczytać

Przeczytałem na FB a nie chciałbym, aby ten wartościowy tekst autorstwa Pana Jerzego Grzędzielskiego gdzieś zaginął Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową. W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.