Słabością używanej przez nas wersji demokracji jest wysoka podatność na idee agresywnych mniejszości. Nie ma znaczenia co jest wymalowane na sztandarach, jeśli jest podane wystarczająco mocno, wtedy demokratyczna większość w swej miękkiej spolegliwości, dobrotliwie zezwala na odstępstwa. Odstępstwa kosztem większości, która ustanowiła władze i system.
Najbardziej widoczne są mniejszości religijne, seksualne, rasowe czy też etniczne ale w siłę może urosnąć fala neofitów wegetarianizmu.
Kolejna mikrogrupa społeczna, po otrzymaniu dostępu do mikrofonów zaczyna grać muzykę smutnego myślokształtu, kolejna grupa stara się pokazać jak lepsza jest od reszty, jak wyżej duchowo, moralnie i żołądkowo się wzniosła ponad szarość.
Nic tak nie zabija jak wyrzuty sumienia. Jeśli wpędzić kogoś w stałe poczucie winy z pewnością szybko będzie odbiorcą niskoskutecznych leków przeciwnowotworowych.
Nazywam się Grzegorz Kucharczyk i jem mięso. Jem je od wczesnej młodości. Czuję coraz więcej smaków i jem coraz mniej kiepskiego mięsa. Lubię zjeść dobrze. Jadam też jarzyny ale z mniejszą frajdą.
Czy przez to jestem gorszy od pseudo roślinożerców?
Sięgnijmy do tego co jest ważniejsze, życie czy śmierć? Trudno mi inaczej postawić pytanie jeśli wpis na blogu ma być przeczytany do końca. Po zastanowieniu, nawet krnąbrni (chyba że głęboko religijni) przyznają, że śmierć jest jedynie końcem życia i to życie jest o wiele bardziej godne uwagi.
Wystarczy posłuchać krostowatych nastolatków u których zaczyna kształtować się abstrakcyjna wyobraźnia, i którzy serwują swoje prawdy typu: 'dożyję do trzydziestki i skończę ze sobą, nie będę żył jak pierdziel'.
Setki lat temu wszystko było jakby bardziej uporządkowane. W wyniku krzyżowania ras (takie prymitywne GMO) udało się wyhodować krówki, co dawały przez większość życia mleko a pod jego koniec mięso, skórę itp. Krówki przetwarzały słomę i siano na mleko i mięso. Wszytko było eko jak cholera.
Kozy podobnie, tylko gryzły niżej pozostałości roślin i nieco wyjawiały gleby.
Konie, osły, muły pracowały a zanim padły ze starości szły pod nóż.
Kurki drapipiórki dawały jajka i kończyły w rosole.
Świnie przetwarzały odpadki.
Te modyfikowane zwierzęta nigdy nie zaistniałyby, gdyby nie przydatność dla człowieka. Jeśli jednak wyobrazimy sobie, że krówki sobie ganiają radośnie po łąkach to zastanówmy się co może je czekać.
Otóż przyjaciele człowieka (mają mocną społeczną pozycję) psy zagryzałyby pomalutku krówki. Więcej krówek, więcej piesków. Pieski nie zabijają rytualnie cięciem noża, one atakują od tyłu, łapiąc na nogi i powolutku, bardzo boleśnie zagryzają.
Taka krówka jeśli złamałaby sobie nóżkę, to już psia mogiła. Za mało wody? Mogiła. Za gorąco, za zimno, za mało jedzenia mogiła. Prosta choroba? Mogiła.
Człowiek w swej chytrości stworzył mutanty, które mają ogrodzone pastwiska, weterynarze pielęgnują je, człowiek je karmi, dogląda a w pewnym etapie życia (nie sądzę że wcześniej niż w naturze) zarzyna.
To jakość życia zwierząt, do czasu ich zabicia jest bardziej istotny. A tą jakość nakreśla zapotrzebowanie na jedzenie. Chcąc jeść jak najtańsze jedzenie zmuszamy producentów do cięcia kosztów. Dodają więc hormony, dodają inne chemikalia, karmią tanim gównem, które potem my zjadamy za psie pieniądze. A niby jak mają to zrobić? Zobaczcie na reklamy wokoło, czy widzieliście ostatnio reklamę smacznego, dobrego mięsa? Nie, jest tylko brandzlowanie się tym, jak tanio można coś kupić. Jak można kupić tanio jeśli produkuje się normalnie? Nie da się, dlatego hodowcy zaczynają stosować sztuczki. Dlatego w masarniach dodaje się chemię i syf aby z kilograma mięsa zrobić 3 kilo wędliny. Dlatego kiełbasa roztapia się na patelni podczas smażenia. Dlatego nikt w cyklu produkcyjnym nic nie szanuje bo jest tanio. A na koniec to gówno okraszone niepotrzebnym cierpieniem zwierząt trafia na talerze łowców okazji i nielicznej, gotowej zapłacić więcej klienteli.
Mamy zamontowane przez ewolucję kły. Mamy stosunkowo krótki układ trawienny, który nie pozwala na żywienie się słomą. Wreszcie nie mamy chlorofilu w skórze i nie możemy sobie syntezować pokarmu ze słońca.
Wegetarianie, jak palacze, którzy właśnie rzucili palenie atakują tych, co jedzą mięso a niestety sami nie jedzą krowiej słomy, czy świńskich śmieci. Zabierając istnienie zwierząt hodowlanych zabierają nie tylko śmierć ale też ich życie spychając je w pusty niebyt, w brak zaistnienia.
Problem jest w jakości życia. Czy to ludzkiego, czy to zwierzęcego. Taniość, mierność, głupota, brak świadomości, brak decyzji, spolegliwość nieświadomości spycha nie tylko zwierzęta ale i ludzi w coraz ciemniejszy byt lub pusty niebyt.
ps. ten tekst nie jest kierowany do jakiejś konkretnej grupy społecznej. Na pewno nie do wegetarian, którzy po prostu wybrali, nie oceniając, nie potępiając i łechcąc swego ego nadludzką decyzją
Najbardziej widoczne są mniejszości religijne, seksualne, rasowe czy też etniczne ale w siłę może urosnąć fala neofitów wegetarianizmu.
Kolejna mikrogrupa społeczna, po otrzymaniu dostępu do mikrofonów zaczyna grać muzykę smutnego myślokształtu, kolejna grupa stara się pokazać jak lepsza jest od reszty, jak wyżej duchowo, moralnie i żołądkowo się wzniosła ponad szarość.
Nic tak nie zabija jak wyrzuty sumienia. Jeśli wpędzić kogoś w stałe poczucie winy z pewnością szybko będzie odbiorcą niskoskutecznych leków przeciwnowotworowych.
Nazywam się Grzegorz Kucharczyk i jem mięso. Jem je od wczesnej młodości. Czuję coraz więcej smaków i jem coraz mniej kiepskiego mięsa. Lubię zjeść dobrze. Jadam też jarzyny ale z mniejszą frajdą.
Czy przez to jestem gorszy od pseudo roślinożerców?
Sięgnijmy do tego co jest ważniejsze, życie czy śmierć? Trudno mi inaczej postawić pytanie jeśli wpis na blogu ma być przeczytany do końca. Po zastanowieniu, nawet krnąbrni (chyba że głęboko religijni) przyznają, że śmierć jest jedynie końcem życia i to życie jest o wiele bardziej godne uwagi.
Wystarczy posłuchać krostowatych nastolatków u których zaczyna kształtować się abstrakcyjna wyobraźnia, i którzy serwują swoje prawdy typu: 'dożyję do trzydziestki i skończę ze sobą, nie będę żył jak pierdziel'.
Setki lat temu wszystko było jakby bardziej uporządkowane. W wyniku krzyżowania ras (takie prymitywne GMO) udało się wyhodować krówki, co dawały przez większość życia mleko a pod jego koniec mięso, skórę itp. Krówki przetwarzały słomę i siano na mleko i mięso. Wszytko było eko jak cholera.
Kozy podobnie, tylko gryzły niżej pozostałości roślin i nieco wyjawiały gleby.
Konie, osły, muły pracowały a zanim padły ze starości szły pod nóż.
Kurki drapipiórki dawały jajka i kończyły w rosole.
Świnie przetwarzały odpadki.
Te modyfikowane zwierzęta nigdy nie zaistniałyby, gdyby nie przydatność dla człowieka. Jeśli jednak wyobrazimy sobie, że krówki sobie ganiają radośnie po łąkach to zastanówmy się co może je czekać.
Otóż przyjaciele człowieka (mają mocną społeczną pozycję) psy zagryzałyby pomalutku krówki. Więcej krówek, więcej piesków. Pieski nie zabijają rytualnie cięciem noża, one atakują od tyłu, łapiąc na nogi i powolutku, bardzo boleśnie zagryzają.
Taka krówka jeśli złamałaby sobie nóżkę, to już psia mogiła. Za mało wody? Mogiła. Za gorąco, za zimno, za mało jedzenia mogiła. Prosta choroba? Mogiła.
Człowiek w swej chytrości stworzył mutanty, które mają ogrodzone pastwiska, weterynarze pielęgnują je, człowiek je karmi, dogląda a w pewnym etapie życia (nie sądzę że wcześniej niż w naturze) zarzyna.
To jakość życia zwierząt, do czasu ich zabicia jest bardziej istotny. A tą jakość nakreśla zapotrzebowanie na jedzenie. Chcąc jeść jak najtańsze jedzenie zmuszamy producentów do cięcia kosztów. Dodają więc hormony, dodają inne chemikalia, karmią tanim gównem, które potem my zjadamy za psie pieniądze. A niby jak mają to zrobić? Zobaczcie na reklamy wokoło, czy widzieliście ostatnio reklamę smacznego, dobrego mięsa? Nie, jest tylko brandzlowanie się tym, jak tanio można coś kupić. Jak można kupić tanio jeśli produkuje się normalnie? Nie da się, dlatego hodowcy zaczynają stosować sztuczki. Dlatego w masarniach dodaje się chemię i syf aby z kilograma mięsa zrobić 3 kilo wędliny. Dlatego kiełbasa roztapia się na patelni podczas smażenia. Dlatego nikt w cyklu produkcyjnym nic nie szanuje bo jest tanio. A na koniec to gówno okraszone niepotrzebnym cierpieniem zwierząt trafia na talerze łowców okazji i nielicznej, gotowej zapłacić więcej klienteli.
Mamy zamontowane przez ewolucję kły. Mamy stosunkowo krótki układ trawienny, który nie pozwala na żywienie się słomą. Wreszcie nie mamy chlorofilu w skórze i nie możemy sobie syntezować pokarmu ze słońca.
Wegetarianie, jak palacze, którzy właśnie rzucili palenie atakują tych, co jedzą mięso a niestety sami nie jedzą krowiej słomy, czy świńskich śmieci. Zabierając istnienie zwierząt hodowlanych zabierają nie tylko śmierć ale też ich życie spychając je w pusty niebyt, w brak zaistnienia.
Problem jest w jakości życia. Czy to ludzkiego, czy to zwierzęcego. Taniość, mierność, głupota, brak świadomości, brak decyzji, spolegliwość nieświadomości spycha nie tylko zwierzęta ale i ludzi w coraz ciemniejszy byt lub pusty niebyt.
ps. ten tekst nie jest kierowany do jakiejś konkretnej grupy społecznej. Na pewno nie do wegetarian, którzy po prostu wybrali, nie oceniając, nie potępiając i łechcąc swego ego nadludzką decyzją
Komentarze
Prześlij komentarz