Przejdź do głównej zawartości

Ludzie listy piszą: Szwedzki stół (kus AFF)


Kurs u Iwana i Uli przebiegł lepiej niż myślałem. W ogóle patrząc na swoje zdjęcia lub filmy z przestworzy nadal nie dociera do mnie, że to ja jestem na nich. Cale doświadczenie zmieniło mój sposób myślenia. 

Trening czyni mistrza!
Po pierwsze samo zaliczenie kursu miało być wg polskich lekarzy bardzo niebezpieczne i na tyle niemożliwe że nie dali mi zgody na skoki w Polsce. Więc za sprawa dziwnych splotów wydarzeń, okoliczności i po rozważeniu mnóstwa za i przeciw postanowiłem spróbować w Hiszpanii.

Po prostu nie miałem ochoty dłużej czekać aż polskie przepisy nadąża za moimi potrzebami. Obawiałem się tego wyjazdu z kilu względów. Sądziłem że faktycznie może lekarze maja racje a po za tym miałem oddać swój los w ręce Iwana, którego znalem tylko z rekomendacji Izy(Tequli). Po za tym miałem też na miejscu spotkać mnóstwo obcych mi ludzi, z którymi miałem spędzić dwa tygodnie i na dodatek jakoś się dogadać.

Po przylocie na miejsce zachwyciłem się widokiem Hiszpanii z okien pociągu i już wtedy wiedziałem że mi się spodoba cokolwiek by się działo. Gdy trafiłem do Atmosferycznego domu poczułem się jak u siebie. Mogłem być sobą wśród ludzi których znałem zaledwie kilka chwil. Potem przyszedł czas na wykłady i spotkanie ze ściana, czyli sytuacje awaryjne. Sam byłem kiedyś świadkiem śmiertelnego wypadku spadochronowego, więc wiedziałem, że to nie przelewki. W końcu jednak przyszedł czas na pierwszy skok. To chyba było najfajniejsze z całego mojego pobytu. Nawet zakładając spadochron, tak tylko na próbę, od razu trzęsły mi się ręce i serce mocnej waliło. 

Wsiadając do samolotu człowiek walczy z różnymi myślami, pospiesznie przypomina sobie wszystkie procedury i zapomina w jednej chwili, coraz bardziej nerwowo i z coraz większą częstotliwością sprawdzając wysokościomierz. Słyszysz tylko hałas, hałas, hałas i jakieś odgłosy w radio;) W końcu nadchodzi Twoja chwila i cały czas masz wrażenie, że nie dasz rady. Ciało po prostu walczy by nie sparaliżował Cię strach. Ale podchodząc do wyjścia nawet nie wiesz kiedy już jesteś poza samolotem. Ogłusza Cię pęd powietrza, obok
siebie widzisz znajome twarze i robisz to, czego cię nauczyli mocno starając się zapanować nad emocjami. W końcu otwierasz spadochron i zadzierasz łeb do góry, czy nie masz line twista lub innych niespodzianek. A potem już jest nieopisana ulga i radość ze wszystko jest tak jak trzeba. Słyszysz ogromna cisze. Daje to niesamowita euforie i jednocześnie uspokaja.  Podziwiając hiszpańską ziemię zaczynasz czuć że żyjesz i myślisz sobie że nie było aż tak strasznie. Chwila obawy przed samym lądowaniem i już jesteś na ziemi. Potem krotki briefing z Iwanem i szykujesz się znowu.
Ciekawość ubarwia życie

Jednak po trzecim skoku wydawało mi się, że za dobrze mi idzie, i że to wszytko przychodzi zbyt szybko. Za łatwo. Wtedy właśnie musiałem złapać oddech i zastanowić się, czy chce dziś jeszcze skakać. Tu pomógł mi Iwan i Ula. Dali mi czas bym wszystko sobie poukładał, zwizualizował, przećwiczył na ziemi, każdy element - od wejścia do samolotu aż po lądowanie. A kiedy już byłem poukładany i gotowy do walki ironia losu sprawiła, że tego dnia nie było już więcej skoków. Jak się potem okazało pogoda uziemiła nas na kilka dni. Ale mimo tego nie sposób było się nudzić na ziemi. Choć człowieka rozpierała energia i chęć kontynuacji to dzięki nowo poznanej ekipie można było wspaniale spędzić czas. Od masakrycznie pysznego i sycącego śniadania, poprzez obiad - niebo w gębie aż do wieczornego luzowania się przy kieliszku wina lub brandy. Odkrywałem nowe smaki, nowych ludzi i nowe emocje. Był czas na refleksje, głębsze lub płytsze rozmowy, śmiech i skoki. Iwan doskonale znajduje sposób i co najważniejsze czas na każdego opornego studenta a Ula podbija serca swoimi kulinarnymi specjałami.

Cały pobyt był jak szwedzki stół zarówno jeśli chodzi o ludzi, miejsca, jedzenie a także samą Hiszpanię, każdy mógł znaleźć jakiś niesamowity kąsek dla siebie.
Takie AFF owe wakacje to rodzaj terapii na wszystkie życiowe dolegliwości. Otwierają ci się klapki w głowie, o których ci się nawet nie śniło a pole widzenia wszystkiego, z rożnych perspektyw jest wręcz nieograniczone.
Spadochroniarstwo to nie tylko skoki, to również składnik krwi, który odnajdujesz w każdym napotkanym na strefie człowieku. W uśmiechu, w spojrzeniu, w geście i zaczynasz także czuć jak to w Tobie krąży. A najlepsze jest to, że zostaje to w Tobie nawet w deszczowe dni. Po prostu masz głowę ponad chmurami. I jak tego nie chcieć więcej? Trzeba tego samemu spróbować bo to jak tłumaczenie komuś jak smakuje sok pomarańczowy. Jak poznasz ten smak to już będziesz wiedział, czy lubisz ten smak.

Szymon vel Janek

Film zajawka, produkcji Janka:





A to pełna wersja, warta obejrzenia aż do końca.



No pod takim tekstem to można śmiało wstawić reklamę, gdzie każdy dowie się więcej co to jest kurs AFF w Hiszpanii ;)
Iwan

Komentarze

  1. Ciekawie to określiłeś Szymon, 'szwedzki stół'. To pasuje faktycznie do wielu rzeczy. A po zdjęciu widzę, że ty skoczny jesteś ;) ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieki Tomek tak mi sie jakos ujelo;)

    OdpowiedzUsuń
  3. tak Sajmon fajnie to opisałeś ;)"rodzaj terapii na wszystkie życiowe dolegliwości" to jest myśl;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Thankz Monika. Wsrod dobrych ludzi rodza sie dobre mysli.

    OdpowiedzUsuń
  5. Iwan, mi się podoba, że wstawiasz też ten rodzaj spojrzenia z zewnątrz. Nie żebym miał coś do twoich tekstów, ale w ten sposób wszystko wygląda pełniej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Janek vel Szymek25 maja 2012 16:44

    Dokladnie Tomek mozna znac relacje z obu stron i to faktycznie doplenia calosci a po za tym otwiera temat.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wstawiłem dziś film Janka. Jestem pod wrażeniem czasu, pracy i serca włożonego w ten film. Myślę, że każdemu się spodoba.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O Smoleńsku pisze doświadczony pilot - warto przeczytać

Przeczytałem na FB a nie chciałbym, aby ten wartościowy tekst autorstwa Pana Jerzego Grzędzielskiego gdzieś zaginął Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową. W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.

Gotowanie: Placki ziemniaczane i indukcja magnetyczna

Smażenie placków ziemniaczanych, można śmiało stwierdzić, spotyka się ze społecznym potępieniem. Ze względu na tłuszcz no i na same ziemniaki, od których nazwa placka się wywodzi. Faktycznie nawet używanie dobrej patelni nie pomaga, bo chłoną one to na czym są smażone jak gąbka. Wziąwszy do ręki takiego placka (już lekko ostudzonego) można z niego z pół kieliszka łoju wycisnąć. Zbyszko z Bogdańca prawdopodobnie wycisnął by cały kieliszek co i tak nie byłoby w stanie dorównać wynikom Chucka Norrisa w tej materii. Po co jest tłuszcz? Tłuszcz w potrawie jest nośnikiem zapachu i niektórych smaków. To w nim rozpuszczone są estry, które nadają potrawom unikalny smak. Podczas obróbki termicznej przenoszą ciepło z powierzchni patelni, są takim wymiennikiem ciepła. Smażenie placka jest więc dużo szybsze niż gdybyśmy chcieli zrobić go na sucho. Zresztą dlatego tak popularne jest smażenie na głębokim tłuszczu. Można szybko przygotować potrawę. Smażenie na głębokim tłuszczu, choć brzmi ...

Jak działa lodówka turystyczna

Już kiedy mieliśmy z Ulą naszą przyczepę kempingową męczyło mnie jak, do diaska, działa lodówka zasilana gazem. W tych sprytnych urządzeniach możemy sobie wybierać, czy chcemy zasilać je prądem stałym o napięciu 12 V, zmiennym 230 albo gazem.  Przy przełączeniu na gaz trzeba było zapalić płomyk, który w mały okienku wewnątrz lodówki stanowił dobry znak początku schładzania.