Przejdź do głównej zawartości

Ludzie listy piszą - Monika i jej brain lock


Moje wrażenia i przemyślenia po AFF-ie

Zaliczyłam kurs AFF w wielkim stylu (Ci co byli w Castellon wiedzą dokładnie w jakim) i nie zdążyłam zrobić żadnego samodzielnego skoku. Opuszczając Hiszpanię teoretycznie byłam już samodzielnym skoczkiem…o rety jak to brzmi! Fajnie, super ! tylko co dalej, jak to będzie już bez Instruktora! No jak to? Przecież ja się wcale nie czuję samodzielnym skoczkiem!
Ale nic, po powrocie od razu rezerwujemy z Dzi bilety na następny wyjazd na skoki, tym razem do Sevilli, bo tu będzie nasza całoroczna baza.
Czas szybko leci i już mkniemy do Sevilli, skakać! Minęło parę miesięcy a ja nie mam wirusa! Hura!!
Oczywiście tą radosną nowiną podzieliłam się ze swoim Instruktorem - Iwanem, który jak stary mędrzec skwitował ”bo nie ma jeszcze zagrożenia
Ale ja jestem z siebie zadowolona, że nie mam wirusa, nastawienie mam mega pozytywne gdyż wiem że w Sevilli lata Dornier, który ma ogromniaste drzwi i to mnie uspokaja.
Najbardziej podczas AFF przerażał mnie ten mały samolocik, ciasny, niewygodny i nigdy nie mogłam z niego poprawnie wyskoczyć...ale Dornier jak go zobaczyłam, to się nim zauroczyłam! Piękny! I ta przezroczysta roleta ..no cudo!....dzięki temu czuję, że na pewno będzie dobrze.
Dojeżdżamy do nowej Bazy dla skoczków u Iwana i Uli, jest piękny słoneczny dzień a ja czuję się u nich jak w domu. Dojeżdżają studenci AFF i na drugi dzień rozpoczynają się wykłady teoretyczne.
Całe szczęście, że jest ta teoria... bo ja tego potrzebuję, powtórzenia sobie tych wszystkich wiadomości i sytuacji awaryjnych, które spędzają mi sen z powiek! Najpierw wykłady w „ogródku jordanowskim” a potem jedziemy na strefę się zapoznać i wszystko przećwiczyć na sucho.
I jest moja wyśniona piękna maszyna! Dornier stoi w hangarze, więc szybko do niego wskakuję wypróbować jak się ustawić w drzwiach...no można tak i tak, i na zewnątrz, i wewnątrz..full wypas!! Jest dobrze!
Nadszedł czas pierwszego skoku po przerwie. Czuję się tak jak bym miała jeszcze raz zaliczyć kurs AFF, pojawia się niepokój, ale przecież wszystko będzie dobrze, przecież jeszcze skaczę z instruktorem i z warunkowym radiem, no i z wymarzonego samolotu
W samolocie Iwan mi mówi ”postaraj się nie grzebać w drzwiach, bo jest dużo ludzi” ok postaram się..
…i poszło dobrze, to nastawienie mi pomogło.
Skok zaliczony, mogę skakać samodzielną skoki konsolidujące!...no ale jak to już? Zostaję sama ze sobą w powietrzu? Ciekawe jak to będzie? A jak złapie mnie strach? Kto mi pomoże?
No dobrze, idę się zaplanować na wylot, ale żeby chociaż mój Instruktor był w tym samym wylocie co ja, to zawsze jakieś poczucie bezpieczeństwa!
Tak czy inaczej od tej pory muszę liczyć tylko na siebie i pamiętać o wszystkich zasadach ze szkolenia.

Samolot, lecimy, wysokość 4600, skaczę! Mam w pamięci „nie grzeb się w drzwiach”!. .i jestem już w powietrzu!!, i znowu to fajne uczucie!!, o nawet mogę spojrzeć w dół!! (wcześniej nie mogłam, bo musiałam uważać na sygnały od instruktora)...ale super!...udało się! ;) … nic nie robię tylko spadam!:)
Po paru samodzielnych skokach, przyszedł czas na nowe zadania w powietrzu. Będę skakać z Ulą
Zadania mamy omówione na ziemi, mam nowe wyjście z samolotu na floatera, poruszanie się przód - tył, rozejście i sygnał do otwarcia spadochronu…trochę tego jest!...znowu lekki niepokój czy dam radę sprostać zadaniom….
Wyjście fajne, ale się spóźniłam…eh!...omówionych zadań nie udało mi się wykonać
Plan następnego skoku z Ulą, omówione wyjście w trzymaniu na divera z Dorniera…a nagle okazuje się, że mamy skakać z Turbo Finista…o nie! rezygnuję ze skoku, to zbyt wiele zmian jak dla mnie….przecież ja kocham Dorniera a tu nagle „to COŚ”, muszę to przemyśleć!
Przespałam się, przemyślałam, ułożyłam sobie w głowie. Ok mogę skakać z Turbo Finista, a niech tam.
Ale najpierw skoczę sama. I skoczyłam, i było super!;)

I tu ciekawostka, gdzieś za rogiem w mojej podświadomości czaił się jakiś wirus, jakiś blok.
Wyskakujemy z Ulą w trzymaniu, jest z nami Iwan na kamerkę, pierwsze parę sekund jest ok, ale nagle coś zaczyna się dziać! Puszczenie z trzymania, co się ze mną dzieje! Ręce, nogi mi się pomieszały! Rety, która ręka, która noga ma skręcać, hamować! Nie mam połączenia z moim mózgiem! Jakiś brain lock
Na całe moje szczęście w tym momencie był mój instruktor, który nie wytrzymał filmowania i mnie „chapsnął”. Pokazał krótko sygnały i puścił.
Połączenie powróciło! W całej tej sytuacji uświadomiłam sobie, że nie spojrzałam na wysokościomierz! Ocknęłam się jak Iwan z Ulą robili rozejście.
Otworzyłam spadochron i wirus powrócił! Pojawiły się pytania w głowie, czy ja się do tego w ogóle nadaję?!
Najgorsze dla mnie po takiej akcji jest wylądować i spojrzeć swojemu instruktorowi w oczy! Przecież nie tego oczekiwał po moim wyszkoleniu!
Ale Iwan to jest Iwan, on ma swoją teorię na to.
Powiedział że mam skoczyć jeszcze raz sama, to tak jak z jazdą na koniu, jak z niego spadniesz to musisz szybko na niego wsiąść, żeby nie mieć urazu. Ponoć po złym skoku przychodzi dobry ;)
Skoczyłam. Iwan wiedział, że jest coś nie tak, pomimo tego że po skoku powiedziałam mu, że wszystko jest ok.
Skąd Iwan wiedział, że jest coś nie tak? Przecież nie leciał ze mną! A powiedział mi że wyglądam jakby wcale mi ten skok nie poszedł i że próbowałam go tylko przeżyć! Kurcze skąd wiedział, że właśnie tak było!
Mój „brain lock” został przeanalizowany klatka po klatce przez Iwana, skąd się to wzięło i dlaczego. Postawił diagnozę jutro skaczesz i lecisz na plecach”. Ło matko, ale jak to!! Ja tego nie potrafię!...myślałam przez całą noc jak to zrobić, taki miałam ściśnięty żołądek z rana, że nie mogłam zjeść śniadania nie mówiąc już o tym jak często biegałam „tam gdzie król chodzi piechotą”
Wyjazd na strefę, Turbo Finist, komplet w samolocie…trochę ciasno i słyszę mojego Instruktora „masz rozrabiać w powietrzu, wygłupiać się, naśladować mnie, jak nie będziesz tego robić to Ci jakoś pomogę”
Rety ale było zajebiście!!! Fikołki, przewrotki, na plecy, na brzuch, ja Cię pierdziele - jakie to fajne uczucie! Zawsze mi się marzyło coś takiego zrobić przez cały skok. Znowu chce mi się skakać.
A mój instruktor pokazał mi drogę i kierunek. Pokazał, że jest to możliwe. Dotarł do mnie tylko sobie znanymi metodami dydaktycznymi….coś niesamowitego.

Dziękuję Ci Iwan za to, że mogę sobie zaufać i czekam na dalszy proces szkolenia.

Monika Szachno







Zobacz też tekst na tym blogu dotyczący lęków skoczka.

Komentarze

  1. Monika, szacuneczek!!! Żeby napisać o swoich strachach - trzeba mieć jaja

    OdpowiedzUsuń
  2. No to jest nas więcej (swój AFF robiłam raczej w ciężkim niż wielkim stylu ;)) Po dwuletniej przerwie spowodowanej gigant-zawiasem z jedną consolą na koncie, KTS robiłam z instruktorem - po jednej szkole z Iwanem - Mahoolcem z celowym wyjściem na dupo-plecy. Było zajebiście fajnie, w końcu też poczułam o co w tych skokach chodzi :) A potem jeszcze było różnie, bo w ambicjach swych zatwardziała umaniłam sobie wyjście na strugi z relingów, ale nie powiedziałam pilotom, że wychodzę ostatnia i trzeba na mnie wziąć poprawkę. "Wychodzę" to mocno na wyrost powiedziane, bo grzebałam się za drzwiami przymierzając do tego wyjścia jak to początkujący, a piloci mnie nie widząc zaczęli nurkować na prawe skrzydło! Na szczęście byłam naprzeciwko drzwi, więc wleciałam do środka, po czym wyskoczyłam w tempie jakiego jeszcze u mnie nie widziano (a mina Tolka bezcenna ;)) Ale po tym skoku oczywiście był zawias i jak za tydzień poleciałam na coachowany to były kwargle niczym w pierwszych AFFach, więc decyzja moja własna prawie wymuszona na coachu ;) "lecimy jeszcze raz", bo ja tak tego nie zostawię! I polecieliśmy, ja się uspokoiłam, coach się uspokoił, bo miałam wrażenie, że po poprzednim skoku nie do końca był przekonany czy ja tego AFFa rzeczywiście skończyłam ;P Myślę, że takie zawiasy jeszcze będą się zdarzać, ale już wiem, że są do ogarnięcia i przełamania, że będą coraz lżejsze i będzie ich coraz to mniej :) Ines

    OdpowiedzUsuń
  3. Po statystykach oglądalności widzę, jak ten temat jest istotny. Całe szczęście, że skoki spadochronowe stanowią dla niektórych nie tylko zabawę ale przyczynę do poukładania myśli i zrozumienia swoich emocji

    OdpowiedzUsuń
  4. fajnie by było,żeby więcej osób pisało o swoich wrażeniach....ale rozumiem że nie wszyscy chcą się tym dzielić.

    OdpowiedzUsuń
  5. Coś upichciłem..tylko nie wiem czy mam umieścić tutaj czy w "Lęki skoczka:.. ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmm, oba posty dotyczą podobnej tematyki, Lęki skoczka są bardziej ogólnym tematem a tu Monika opisuje wyjście z kręgu zła. W sumie jak nie wiesz gdzie, to wstaw tu i tu ;))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O Smoleńsku pisze doświadczony pilot - warto przeczytać

Przeczytałem na FB a nie chciałbym, aby ten wartościowy tekst autorstwa Pana Jerzego Grzędzielskiego gdzieś zaginął Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową. W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.

Gotowanie: Placki ziemniaczane i indukcja magnetyczna

Smażenie placków ziemniaczanych, można śmiało stwierdzić, spotyka się ze społecznym potępieniem. Ze względu na tłuszcz no i na same ziemniaki, od których nazwa placka się wywodzi. Faktycznie nawet używanie dobrej patelni nie pomaga, bo chłoną one to na czym są smażone jak gąbka. Wziąwszy do ręki takiego placka (już lekko ostudzonego) można z niego z pół kieliszka łoju wycisnąć. Zbyszko z Bogdańca prawdopodobnie wycisnął by cały kieliszek co i tak nie byłoby w stanie dorównać wynikom Chucka Norrisa w tej materii. Po co jest tłuszcz? Tłuszcz w potrawie jest nośnikiem zapachu i niektórych smaków. To w nim rozpuszczone są estry, które nadają potrawom unikalny smak. Podczas obróbki termicznej przenoszą ciepło z powierzchni patelni, są takim wymiennikiem ciepła. Smażenie placka jest więc dużo szybsze niż gdybyśmy chcieli zrobić go na sucho. Zresztą dlatego tak popularne jest smażenie na głębokim tłuszczu. Można szybko przygotować potrawę. Smażenie na głębokim tłuszczu, choć brzmi ...

Jak działa lodówka turystyczna

Już kiedy mieliśmy z Ulą naszą przyczepę kempingową męczyło mnie jak, do diaska, działa lodówka zasilana gazem. W tych sprytnych urządzeniach możemy sobie wybierać, czy chcemy zasilać je prądem stałym o napięciu 12 V, zmiennym 230 albo gazem.  Przy przełączeniu na gaz trzeba było zapalić płomyk, który w mały okienku wewnątrz lodówki stanowił dobry znak początku schładzania.