Idą święta, w zasadzie już nadeszły.
Były głośno zapowiadane zaraz po dniu zmarłych. Kolędy, sanie, światełka, święty Mikołaj, renifery i promocje.
Trudno nie zauważyć nadchodzących świąt jeśli prawie przez 1/6 roku sprzedaż wszelkiego rodzaju badziewia i artykułów codziennego użytku jest ustawiony właśnie pod to wydarzenie.
Preludium huczy w uszach w Mikołajki, czyli dzień upamiętniający śmierć biskupa Mikołaja. Tenże Mikołaj jakoby oddał cały swój majątek (co nieco kłóci się z polityką KK, który niechętnie dzieli się czymkolwiek, raczej prezentuje ruch dosiębierny). Mikołaj rozdawał ponoć swoje dobra i dlatego kojarzony jest z prezentami.
Mega lipa
Wigilia bożego narodzenia jest jednak bardziej zawikłana. Juzus z Nazaretu rodzi się w małej stajence. Przybywają trzej królowie, dają prezenty. W Hiszpanii to właśnie królowie dają prezenty Mikołaj zredukowany jest raczej do roli woźnicy reniferów.
1930 roku koncern Coca-Cola reklamuje swoje produkty świąteczne ubierając Mikołaja w barwy firmowe. Spece od reklamy pewnie nawet nie śnili o takim sukcesie.
Nienazwane trzeba nazwać, nawet jeśli jest nieistniejące aby zaistniało (patrz np ADHD). Od tego momentu czerwony Mikołaj z białym wstawkami zajmuje się dowożeniem prezentów z Laponii, gdzie elfy prezenty pakują oczywiście po uprzednim przeczytaniu listów od dzieci.
Prawdziwi sponsorzy stają się mniej istotni, za to muszą wykombinować jakiś strój aby przebrać się za fikcyjnego, dobrego, brodacza.
Wigilia to również wieczerza następująca po dniach postnych. Dni postne nie są za bardzo popularne bo w tani sposób wpływają na dobry stan zdrowia a przecież zarówno jedno jak i drugie nie jest dobre dla społeczeństwa.
Obżarstwo to już co innego. Tu pięknie można podkręcić PKB kupując więcej niż można zjeść, jedząc więcej niż zdrowie pozwala.
12 potraw postnych (obecnie już można wcinać również mięso), z których każdą trzeba spróbować. Sianko pod białym obrusem, łamanie opłatkiem, śpiewanie kolęd. Oczywiście wcześniej trzeba posprzątać dom, umyć okna, uprać firanki, wytrzepać dywany itp.
W świąteczny przeddzień kolejnej rocznicy narodzin Jezusa pięknie napędzamy gospodarkę. Obdarowujemy się prezentami, które wędrują na półkę lub grzecznie psują się w przeciągu najdalej dwóch lat, odchorowujemy obżarstwo przez następne parę dni w imię naszych dziecięcych wspomnień.
Wspomnień przesączonych zapachem ciętej choinki, oczekiwania na prezenty i wielkiego ruchu w domu.
Indoktrynacja
Jezuici mieli kiedyś powiedzieć: "dajcie nam dziecko na pierwsze 8 lat życia a zrobimy z niego wyznawcę po grobową deskę". Może to prawda, może nie ale dziecięca indoktrynacja jest potężnym narzędziem. KK to wie, rządzący również. Walka o rząd dusz rozgrywa się od tysięcy lat.
Czy szczęście człowieka zależy od definicji szczęścia?
Jestem chyba wyrazem braku szczęścia w życiu rodzinnym. Święta nie kojarzą mi się tak fantastycznie. Pamiętam zmęczenie dziadków, rodziców, nerwy i wreszcie kulminacyjne siadanie do stołu i udawanie radosnego nastroju. Dzieci faktycznie miały na wszystko wyje#ane i tylko czekały kiedy pojawią się pod choinką prezenty. Potem radość darcia papieru, chwilowy przypływ emocji związany z posiadaniem czegoś kolorowego, co może wydawało też dźwięki lub świeciło. Koniecznie trzeba było spróbować każdej potrawy, choć miało się ochotę na pierwsze dwie - potem już żołądek wysyłał sygnał, że jest pełny. Ale tradycja to tradycja, trzeba się obeżreć aż się będzie żółć i kwas ulewać.
Niech ten Mikołaj faktycznie coś przyniesie choć raz
W imię jakiej tradycji mam powiedzieć swojemu dziecku, że prezent jest od świętego Mikołaja? Przecież nic nie dostał od tradycji poza ramami i narzuconymi schematami. Czy mam to zrobić aby kolejny raz podać rękę mechanizmom społecznym i osłabiać naturalną więź dziecka z rodzicami w imię bzdetów? Która tradycja wzmacnia i łączy jednostki?
Więcej przyjemności daje mi uczenie dziecka jak gotować, gdy samo przychodzi i chce pomagać niż napychanie go zestawem 'tradycyjnych dań'. Więcej przyjemności daje mi siadanie z ludźmi do stołu podczas normalnego obiadu, bez zadęcia, bez fanfar. Spędzanie czasu wieczorem przy ogniu kominka rozmawiając na tematy, które same się znalazły odnajduję jako lepsze niż zbiórka w wyznaczonym dniu o wyznaczonej porze z wyznaczonymi daniami na stole.
Zrobić święto z tego, co powinno być normalnością - pułapka szczęścia
Dobre uczynki, życzenia, miły nastrój, nostalgia, refleksja, zamyślenie, ciepło to prawo każdego człowieka, każdego dnia. Tradycja, w której choinka (zawitała do Polski w XIXw) i gość w kolorach coca coli (1930r) są najbardziej rozpoznawalnym wizerunkiem, która jest niespójna i dotyczy narodzin syna bożego z matki zawsze dziewicy (polecam film Zeitgeist) nie przekonuje mnie.
To, co pięknie się ludziom kojarzy, do czego tęsknią i czego pragną powinni realizować w swym otoczeniu dużo częściej niż raz do roku. Nie widzę powodów, dla których te wszystkie piękne uczucia mają być przypisane jakiemuś fikcyjnemu wydarzeniu.
Jestem już zmęczony tymi słodkimi kłamstwami
Jestem zmęczony tym kłamstwem. Nie mam powodów aby dalej je kultywować. Dlaczego mam okłamywać dzieci i wciskać im ten bull shit? Przecież prawda obroni się sama, nie trzeba się jej bać. To za mało, że 25 grudnia jest piękny dzień w naturze? To za mało, że życie znów się budzi i wydłużający się dzień zapowiada nadejście wiosny?
Muszą być elfy, Mikołaje, Jezuski, szopki, osiołki, zawsze dziewice mężatki, aniołowie, cudzołożący duch święty?
Mam dalej uśmiechać się jak przygłup bo kiedyś bym trafił na stos albo by mi religijni urzędnicy nalali roztopionego ołowiu do gardła? Nie chce mi się. Życie jest zbyt piękne aby żyć w kłamstwie. Jeśli ktoś już odkrył kolejną iluzję, to trzymanie się jej kurczowo jest przejawem braku wiary w to, co nas otacza. Braku wiary w rzeczywistość. Nie chcę tego robić następnemu pokoleniu.
Można od nowa, bardziej prawdziwie
Niech zostanie choinka. Niech będzie symbolem manipulacji społecznej, gdzie kradnie się ludziom najpiękniejsze chwile życia aby zbijać na tym szmal. Od narodzin, chrzcin, komunii, przez ślub aż do grobu. Wszystko opanowane przez mafię, która każdego dnia odbiera radość normalności zasypując nas kłamliwą pożywką. Pod choinką niech będą prezenty od mamy, taty, od babć, od bliskich - bo to oni wybierali i kupowali. Niech też dzieci dowiedzą się, że to ważny moment w naturze, który został zagarnięty na długie wieki przez tych, którzy uzurpują sobie monopol kontaktu z bajkowym bogiem. Którzy przez wieki zabijali, hamowali rozwój duchowy jednostek, do których potem dołączyli się cywile sprawujący władzę. A teraz, gdy życie kolejny raz budzi się ze snu mamy zupełne prawo również budzić nasze dzieci do świadomego i radosnego życia.
Były głośno zapowiadane zaraz po dniu zmarłych. Kolędy, sanie, światełka, święty Mikołaj, renifery i promocje.
Trudno nie zauważyć nadchodzących świąt jeśli prawie przez 1/6 roku sprzedaż wszelkiego rodzaju badziewia i artykułów codziennego użytku jest ustawiony właśnie pod to wydarzenie.
Preludium huczy w uszach w Mikołajki, czyli dzień upamiętniający śmierć biskupa Mikołaja. Tenże Mikołaj jakoby oddał cały swój majątek (co nieco kłóci się z polityką KK, który niechętnie dzieli się czymkolwiek, raczej prezentuje ruch dosiębierny). Mikołaj rozdawał ponoć swoje dobra i dlatego kojarzony jest z prezentami.
Mega lipa
Wigilia bożego narodzenia jest jednak bardziej zawikłana. Juzus z Nazaretu rodzi się w małej stajence. Przybywają trzej królowie, dają prezenty. W Hiszpanii to właśnie królowie dają prezenty Mikołaj zredukowany jest raczej do roli woźnicy reniferów.
1930 roku koncern Coca-Cola reklamuje swoje produkty świąteczne ubierając Mikołaja w barwy firmowe. Spece od reklamy pewnie nawet nie śnili o takim sukcesie.
Nienazwane trzeba nazwać, nawet jeśli jest nieistniejące aby zaistniało (patrz np ADHD). Od tego momentu czerwony Mikołaj z białym wstawkami zajmuje się dowożeniem prezentów z Laponii, gdzie elfy prezenty pakują oczywiście po uprzednim przeczytaniu listów od dzieci.
Prawdziwi sponsorzy stają się mniej istotni, za to muszą wykombinować jakiś strój aby przebrać się za fikcyjnego, dobrego, brodacza.
Wigilia to również wieczerza następująca po dniach postnych. Dni postne nie są za bardzo popularne bo w tani sposób wpływają na dobry stan zdrowia a przecież zarówno jedno jak i drugie nie jest dobre dla społeczeństwa.
Obżarstwo to już co innego. Tu pięknie można podkręcić PKB kupując więcej niż można zjeść, jedząc więcej niż zdrowie pozwala.
12 potraw postnych (obecnie już można wcinać również mięso), z których każdą trzeba spróbować. Sianko pod białym obrusem, łamanie opłatkiem, śpiewanie kolęd. Oczywiście wcześniej trzeba posprzątać dom, umyć okna, uprać firanki, wytrzepać dywany itp.
W świąteczny przeddzień kolejnej rocznicy narodzin Jezusa pięknie napędzamy gospodarkę. Obdarowujemy się prezentami, które wędrują na półkę lub grzecznie psują się w przeciągu najdalej dwóch lat, odchorowujemy obżarstwo przez następne parę dni w imię naszych dziecięcych wspomnień.
Wspomnień przesączonych zapachem ciętej choinki, oczekiwania na prezenty i wielkiego ruchu w domu.
Indoktrynacja
Jezuici mieli kiedyś powiedzieć: "dajcie nam dziecko na pierwsze 8 lat życia a zrobimy z niego wyznawcę po grobową deskę". Może to prawda, może nie ale dziecięca indoktrynacja jest potężnym narzędziem. KK to wie, rządzący również. Walka o rząd dusz rozgrywa się od tysięcy lat.
Czy szczęście człowieka zależy od definicji szczęścia?
Jestem chyba wyrazem braku szczęścia w życiu rodzinnym. Święta nie kojarzą mi się tak fantastycznie. Pamiętam zmęczenie dziadków, rodziców, nerwy i wreszcie kulminacyjne siadanie do stołu i udawanie radosnego nastroju. Dzieci faktycznie miały na wszystko wyje#ane i tylko czekały kiedy pojawią się pod choinką prezenty. Potem radość darcia papieru, chwilowy przypływ emocji związany z posiadaniem czegoś kolorowego, co może wydawało też dźwięki lub świeciło. Koniecznie trzeba było spróbować każdej potrawy, choć miało się ochotę na pierwsze dwie - potem już żołądek wysyłał sygnał, że jest pełny. Ale tradycja to tradycja, trzeba się obeżreć aż się będzie żółć i kwas ulewać.
Niech ten Mikołaj faktycznie coś przyniesie choć raz
W imię jakiej tradycji mam powiedzieć swojemu dziecku, że prezent jest od świętego Mikołaja? Przecież nic nie dostał od tradycji poza ramami i narzuconymi schematami. Czy mam to zrobić aby kolejny raz podać rękę mechanizmom społecznym i osłabiać naturalną więź dziecka z rodzicami w imię bzdetów? Która tradycja wzmacnia i łączy jednostki?
Więcej przyjemności daje mi uczenie dziecka jak gotować, gdy samo przychodzi i chce pomagać niż napychanie go zestawem 'tradycyjnych dań'. Więcej przyjemności daje mi siadanie z ludźmi do stołu podczas normalnego obiadu, bez zadęcia, bez fanfar. Spędzanie czasu wieczorem przy ogniu kominka rozmawiając na tematy, które same się znalazły odnajduję jako lepsze niż zbiórka w wyznaczonym dniu o wyznaczonej porze z wyznaczonymi daniami na stole.
Zrobić święto z tego, co powinno być normalnością - pułapka szczęścia
Dobre uczynki, życzenia, miły nastrój, nostalgia, refleksja, zamyślenie, ciepło to prawo każdego człowieka, każdego dnia. Tradycja, w której choinka (zawitała do Polski w XIXw) i gość w kolorach coca coli (1930r) są najbardziej rozpoznawalnym wizerunkiem, która jest niespójna i dotyczy narodzin syna bożego z matki zawsze dziewicy (polecam film Zeitgeist) nie przekonuje mnie.
To, co pięknie się ludziom kojarzy, do czego tęsknią i czego pragną powinni realizować w swym otoczeniu dużo częściej niż raz do roku. Nie widzę powodów, dla których te wszystkie piękne uczucia mają być przypisane jakiemuś fikcyjnemu wydarzeniu.
Jestem już zmęczony tymi słodkimi kłamstwami
Jestem zmęczony tym kłamstwem. Nie mam powodów aby dalej je kultywować. Dlaczego mam okłamywać dzieci i wciskać im ten bull shit? Przecież prawda obroni się sama, nie trzeba się jej bać. To za mało, że 25 grudnia jest piękny dzień w naturze? To za mało, że życie znów się budzi i wydłużający się dzień zapowiada nadejście wiosny?
Muszą być elfy, Mikołaje, Jezuski, szopki, osiołki, zawsze dziewice mężatki, aniołowie, cudzołożący duch święty?
Mam dalej uśmiechać się jak przygłup bo kiedyś bym trafił na stos albo by mi religijni urzędnicy nalali roztopionego ołowiu do gardła? Nie chce mi się. Życie jest zbyt piękne aby żyć w kłamstwie. Jeśli ktoś już odkrył kolejną iluzję, to trzymanie się jej kurczowo jest przejawem braku wiary w to, co nas otacza. Braku wiary w rzeczywistość. Nie chcę tego robić następnemu pokoleniu.
Można od nowa, bardziej prawdziwie
Niech zostanie choinka. Niech będzie symbolem manipulacji społecznej, gdzie kradnie się ludziom najpiękniejsze chwile życia aby zbijać na tym szmal. Od narodzin, chrzcin, komunii, przez ślub aż do grobu. Wszystko opanowane przez mafię, która każdego dnia odbiera radość normalności zasypując nas kłamliwą pożywką. Pod choinką niech będą prezenty od mamy, taty, od babć, od bliskich - bo to oni wybierali i kupowali. Niech też dzieci dowiedzą się, że to ważny moment w naturze, który został zagarnięty na długie wieki przez tych, którzy uzurpują sobie monopol kontaktu z bajkowym bogiem. Którzy przez wieki zabijali, hamowali rozwój duchowy jednostek, do których potem dołączyli się cywile sprawujący władzę. A teraz, gdy życie kolejny raz budzi się ze snu mamy zupełne prawo również budzić nasze dzieci do świadomego i radosnego życia.
Komentarze
Prześlij komentarz