Przejdź do głównej zawartości

Skoki spadochronowe: Kurs AFF - bez słodzenia


Troszkę o szkoleniu AFF dla tych, którym nie pasują słodkie, reklamowe słówka. Dla tych, którym coś nie pasuje.
AFF to dość świeży wynalazek spadochroniarstwa. Bardo efektywna i efektowna forma szkolenia, gdzie przy pomyślnych wiatrach można uzyskać formę samodzielności nawet w jeden weekend.
W swych założeniach opiera się na zaliczeniu siedmiu poziomów. Poziomami możemy nazwać ćwiczenia lub zestawy ćwiczeń, których prawidłowe wykonanie pozwala na przejście od niższego do kolejnego wyższego etapu.

Kurs AFF w swym programie zawiera ćwiczenia, które student musi zaliczyć:
  • stabilnego spadania w układzie, w którym spadochron jest ponad jego sylwetką, czyli brzuch jest skierowany do dołu a plecy i system spadochronowy do góry. To srogi wymóg wynikający z konstrukcji spadochronu głównego. Pilocik wraz taśmą łączącą i paczką są bowiem zamocowane do górnej części czaszy spadochronu. Niestabilność sylwetki skoczka może więc w momencie otwierania spadochronu głównego doprowadzić do owinięcia się i zablokowania procesu napełniania czaszy głównej,
  • samodzielnego otwierania spadochronu. To chyba prosta sprawa biorąc pod uwagę, że otwieranie spadochronu warunkuje dalszą zabawę w kolejnym skoku. Oczywiście czasem może się zdarzyć, że skoczek na kursie się zagapi i nie otworzy. Jednak kilkukrotne 'zagapienie' może świadczyć o nieprawidłowej motywacji, koncentracji lub braku poczucia zagrożenia związanego ze skokami spadochronowymi,
  • kontroli wysokości. Czynności koniecznej do prawidłowego 'na czas' zainicjowania otwarcia czaszy głównej oraz w szczególnych sytuacjach, do postępowania awaryjnego. Niedopuszczalne jest wykonywanie skoków bez wysokościomierza, gdyż wzrokowa ocena odległości przebiegająca w stanie tak wysokiego stresu i z taką dynamiką jak swobodne spadanie stanowi zbyt duże zagrożenie,
  • świadomie wykonywane obroty oraz strzała, dają minimum bezpieczeństwa podczas skoków z innymi skoczkami. Student AFF uczy się wykonywania (oraz zatrzymywania niechcianych) obrotów między innymi po to, aby oddalić się od ewentualnego zagrożenia. Strzała (delta) to sylwetka, która pozwala na całkiem efektywne oddalenie od innego skoczka. Otwarcie dwóch spadochronów w bezpośredniej bliskości grozi kolizją i splątaniem,
  • destabilizacja i powrót do stabilności są gwarancją, że uczeń nie 'zgłupieje' gdy znajdzie się w jakimś niestabilnym położeniu i będzie umiał sprawnie powrócić do sylwetki, która jest bezpieczna do otwarcia spadochronu głównego.

Te umiejętności poprzedzone szkoleniem teoretycznym i ćwiczeniami naziemnymi oraz wzbogacone o prawidłowe sterowanie spadochronem pozwalają instruktorowi na usamodzielnienie ucznia.
Ta samodzielność jest obwarowana różnymi procedurami. Po wykonaniu 7 skoków wiedza, doświadczenie i umiejętności oceny różnych sytuacji na lotnisku są niewystarczające do przekazania uczniowi pełnej odpowiedzialności za jego zdrowie i życie. W praktyce do 50 skoku jest nad nim sprawowany zewnętrzny nadzór. Trzeba patrzeć uważnie jakie zwariowane pomysły tworzą się w głowie pozbawionej doświadczenia. Bywają naprawdę rozjechane nie tylko ze zdrowym rozsądkiem ale również z zasadami fizyki.

Można przyjąć, że spora część kursantów mieści się w założonych siedmiu skokach. Niektórzy są gotowi wcześniej a niektórzy później. Może być to spowodowane kilkoma przyczynami. 
Po pierwsze uczeń czuje się jak rozpieszczony otaczającą komercją klient, który przychodzi i czegoś żąda. Oczywiście powinien tego wymagać od siebie bo instruktor jest tylko od sprawdzenia sprzętu, prawidłowości wyrzutu, wystarczających warunków pogodowych i poprawiania błędów. Szkolenie spadochronowe to nie skoki tandemowe. Tutaj panują inne zasady.  Dla niektórych to jest nie do pomyślenia. Jak to? Płacę i nie mogę wymagać od instruktora swoich postępów. No tak to.

Inną przyczyną są indywidualne uwarunkowania psychomotoryczne. Nasz mózg jest jak mięsień. Jeśli jest trenowany to jest silny i elastyczny. Jeśli nie uczymy się kolejnych, nowych czynności to nie ma co się dziwić, że skoki nie idą tak dobrze jak 'ego' oczekuje tego. Tu rozwiązaniem jest pamięć mięśniowa, czyli pamięć motoryczna. Powtarzamy na ziemi sekwencję ruchu aż stanie się automatyczna i to pomoże. No ale trzeba dużo ćwiczyć. Mowa tu o setkach powtórzeń.

Kolejna sprawa to szeroko pojęta wrażliwość. Próg wrażliwości na bodźce jest kwestią niezwykle indywidualną. Jedni w stresie działają lepiej niż w spoczynku. Dla innych to duży wysiłek. Pomagają w takiej sytuacji wizualizacje. Przypominanie sobie emocji ze skoku, powtarzanie i zaznajamianie z nimi. Niemniej jednak osoby wrażliwe mogą dostać bardziej po kieszeni niż jednostki bardziej odporne, powiedzmy mniej refleksyjne.

Presja grupy może być bardzo destrukcyjna dla ucznia. Od momentu, gdy zaplącze się w porównania z innymi kursantami, czy to tymi, którzy równolegle się szkolą, czy to tymi, którzy już dawno temu skończyli – zaczyna się problem. Nic dobrego nie wynika ani z faktu, że idzie lepiej ani z faktu że idzie gorzej. Obie te drogi są ślepe i odciągają ucznia od obiektywnej oceny rzeczywistości i od koncentracji na swoim szkoleniu.
Niestety mamy wokoło siebie wielu życzliwych. Nie odpuszczą podkarmienia swoich kompleksów widząc potencjalnie 'słabszego' studenta. Ich dawne szkolenie, w ustnym przekazie jest już bardziej niż perfekcyjne. Mimika, postawa ciała i bolesne dla studenta słowa nie pomogą więc w procesie szkolenia.

Po latach szkolenia dochodzę do wniosku, że efektywność procesu byłaby dużo wyższa, gdyby na czas kursu całkowicie odciąć studenta od mądralińskich i okrutnych 'bardziej doświadczonych' spadochroniarzy. Niestety zazwyczaj nie da się tego zrobić. Teraz poobserwuję sobie spokojnie jak to jest, gdy skoczkowie wokoło posługują się innymi językami a co za tym idzie mają trudniejsze zadanie w 'dopieprzeniu' dobrą radą studentowi między oczy.

Złudne poczucie bezpieczeństwa towarzyszy kursom AFF. Student sobie myśli a instruktor go w tym niepotrzebnie upewnia, że asysta instruktorów podczas skoków to prawie jak tandem.
Ta ułuda trwa potem dalece dłużej niż sam kurs. Skoczek nadal myśli, że spadochroniarstwo jest bezpieczne. A przecież nie jest. Jeśli można się zabić albo połamać to nie jest. To proste.
Spadochroniarstwo MOŻE być bezpieczne ale to jest założenie idące w parze ze zrozumieniem zagrożenia i działaniu przeciw niemu.

Od pierwszego skoku uczeń ma życie w swoich rękach. Nie ma słodkiego pierdzenia. Nic się nie zmienia w momencie rozpoczęcia kursu. Nadal to ta sama osoba. Mogła wpaść pod samochód, pośliznąć się pod prysznicem albo udławić kawałkiem kiełbasy sojowej. Nic się nie zmieniło, tym razem ta osoba postanowiła zrobić kurs spadochronowy. Na tym kursie nadal za siebie odpowiada. Instruktor ma:
  • dostarczyć odpowiedni spadochron,
  • zaprezentować wiedzę potrzebną skoczkowi,
  • przeprowadzić ćwiczenia naziemne,
  • sprawdzić czy pogoda jest OK,
  • sprawdzić spadochron na plecach ucznia,
  • sprawdzić czy wyrzut jest OK,


i już. Nic więcej. Żadnego tatusiowania. Ani w sensie rodzinnym ani boskim.
Instruktor AFF nie ma być bohaterem akcji ganiającym wirującego ucznia aż do kresu możliwości spadochronu zapasowego. Instruktor uczy wcześniej ucznia jak ma się zachować w trudnej sytuacji. 
Jeśli instruktor jest bohaterem akcji to znaczy, że być może jest bohaterski ale uczyć nie umie. A idąc na kurs uczeń chyba woli mieć dobrego nauczyciela niż asa przestworzy w niebieskiej pelerynie gotowego do najwyższych poświęceń tak zapatrzonego w swoją doskonałość, że nie wie jak przekazać wiedzę uczniowi. Uczeń zaś stanowi jedynie wirujące potwierdzenie jego wspaniałości.

Od pierwszego skoku liczą się zasady skydivingu: plan the jump, jump the plan. Kontrola wysokości, otwarcie spadochronu, kontrola spadochronu. Dbanie o swoje życie, bo nikt nigdy nie wie czy trafił na instruktora, bohatera czy kompletną lebiegę, która ani nie umie uczyć ani latać.

W internecie wszystko złoto to się świeci. Prawie każdy instruktor ma swoją 'szkołę', prawie każdy pisze o sobie per 'my'.
No cóż. Uczeń idzie swoją karmiczną ścieżką i trafia tam gdzie chce trafić. Ma szczęście albo go nie ma. Ważne jest aby jego brak szczęścia został obwarowany prawidłowym postępowaniem instruktora i aby nie zszedł ze sceny podczas skoków. Niech się uszkodzi na skórce od banana albo wpadnie do przerębla jak musi. A nie podczas skoków, bo to miejsce, gdzie ludzie chcą trochę odpocząć od mroków życia.


Komentarze

  1. Skoro bez słodzenia to bez słodzenia ;) Zgadzam się z powyższym odnośnie myślenia skoczków czy też potencjalnych skoczków o odpowiedzialności instruktorskiej w skoku, aczkolwiek strony medalu zawsze są dwie. Jeżeli szkoleniowiec lub też potencjalny szkoleniowiec z papierem instruktorskim nie włoży swojego zaangażowania w wyszkolenie delikwenta to pacjent może pękać z chęci, pracy i entuzjazmu a skoczkiem nie zostanie. Sam skok to wg mnie "wisienka na torcie" pracy obu stron nie tylko samego studenta, ale też instruktora nad studentem, która odbywa się na ziemi, a która jak można zauważyć jest wprost proporcjonalna do zasobności portfela tego drugiego, a nie jego zaangażowania. Kursu AFF i nie tylko student sam nie przejdzie, potrzebne mu wsparcie instruktorskie aż do licencji czy śki i fakt, że klient tego żąda jest chyba naturalnym i zdrowym odruchem zgodnym z założeniami procesu szkolenia. Zdarzają się też "instruktorzy", którzy prowadzą selekcję wstępną zwłaszcza wśród studentek i tu, jeśli taka poddać się "rozmowie kwalifikacyjnej" nie chce to z góry jest na przegranej pozycji odnośnie jakiejkolwiek pomocy związanej ze skokami :P Cóż, życie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. he he, widzę, że w spadochroniarstwie też dupą można wojować

    OdpowiedzUsuń
  3. A gdzie dziś nie można? ;) Pytanie tylko czy naprawdę trzeba, żeby otrzymać to co jest w ofercie firmy, czyli szkolenie spadochronowe i pomoc instruktorską. Tzw. "po trupach do celu" (bardziej pasuje: po dupach...;)) eliminuje tych, którzy mają nieco inne spojrzenie na świat. Byłabym niesprawiedliwa mówiąc, że wszyscy tak mają, ale niektórzy instruktorzy (całkiem sporo) tak mają. Można się dziwić lub nie w końcu to środowisko latami zdominowane przez testosteron, którym rządzą silne emocje i adrenalina. Mam wrażenie, że napływ pierwiastka żeńskiego póki co nie złagodził obyczajów, ale może z czasem i to się zmieni ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. He, ciekawe czy studenci płci męskiej mają też takie problemy z instruktorkami AFF

    OdpowiedzUsuń
  5. w tym przypadku studenci płci męskiej są nieco pokrzywdzeni, instruktorek póki co mało, ale jak się proporcje wyrównają to pewnie oba pierwiastki swoje asy z rękawa będą wyciągać, dlaczego by nie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wtedy to co chwilę faceci skakaliby w tandemie :D

      Usuń
  6. Ja to bym chyba chciał mieć taki problem ;) Jak znasz jakieś instruktorki to mogę nawet udawać nowicjusza. Tylko niech wygląda jak trzeba i może mnie molestować ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. No właśnie, najpierw casting, co? A potem dopiero może molestować, ech wzrokowcy ;) A nawiązując do tekstu, szukając materiałów do swojej pracy znalazłam wywiad z Janem Blecharzem (tym od Małysza), w którym mówi o stanach lękowych skoczków i wskazuje na podobieństwo skoków narciarskich do spadochronowych, odwołuje się m.in. do amerykańskich badań w tym zakresie. Może pomoże to zrozumieć nasze reakcje podczas kursu i to dlaczego ktoś robi kurs AFF w 3 skoki, a ktoś inny w 23 jak też poniekąd odkryć prawdziwe oblicze "twardzieli" ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. No tak, a o linku zapomniałam ;) http://www.psychologia.net.pl/artykul.php?level=7

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo ciekawy tekst, szczególnie o predyspozycjach młodych skoczków narciarskich

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak działa lodówka turystyczna

Już kiedy mieliśmy z Ulą naszą przyczepę kempingową męczyło mnie jak, do diaska, działa lodówka zasilana gazem. W tych sprytnych urządzeniach możemy sobie wybierać, czy chcemy zasilać je prądem stałym o napięciu 12 V, zmiennym 230 albo gazem.  Przy przełączeniu na gaz trzeba było zapalić płomyk, który w mały okienku wewnątrz lodówki stanowił dobry znak początku schładzania.

Gotowanie: Placki ziemniaczane i indukcja magnetyczna

Smażenie placków ziemniaczanych, można śmiało stwierdzić, spotyka się ze społecznym potępieniem. Ze względu na tłuszcz no i na same ziemniaki, od których nazwa placka się wywodzi. Faktycznie nawet używanie dobrej patelni nie pomaga, bo chłoną one to na czym są smażone jak gąbka. Wziąwszy do ręki takiego placka (już lekko ostudzonego) można z niego z pół kieliszka łoju wycisnąć. Zbyszko z Bogdańca prawdopodobnie wycisnął by cały kieliszek co i tak nie byłoby w stanie dorównać wynikom Chucka Norrisa w tej materii. Po co jest tłuszcz? Tłuszcz w potrawie jest nośnikiem zapachu i niektórych smaków. To w nim rozpuszczone są estry, które nadają potrawom unikalny smak. Podczas obróbki termicznej przenoszą ciepło z powierzchni patelni, są takim wymiennikiem ciepła. Smażenie placka jest więc dużo szybsze niż gdybyśmy chcieli zrobić go na sucho. Zresztą dlatego tak popularne jest smażenie na głębokim tłuszczu. Można szybko przygotować potrawę. Smażenie na głębokim tłuszczu, choć brzmi

motoryzacja: kasowanie inspekcji Vito 2 115

interesują nas dwa lewe przyciski M i 0 To będzie naprawdę krótka rada. Zmieniając olej w swoim Vito 115 z 2009 stanąłem przed problemem kasowania inspekcji olejowej. Tzn. wyzerowania licznika, który cyka do kolejnej zmiany oleju. Bardzo wygodna pomoc dla kierowcy. Nie muszę zaglądać pod maskę i patrzeć, co jest napisane na wiszącej na silniku tekturce. Mogę sobie jednym przyciskiem odczytać ile zostało kilometrów do wymiany oleju. Dodatkowo, jeśli już zbliża się czas wymiany komputer sygnałem dźwiękowym przypomina się. Tyle, że olej zmieniłem a komputer przy każdym włączeniu przypominał, że czas minął. Na forach internetowych, na zasadzie ctrl C, ctrl V są takie same rady. Włącz zapłon, naciśnij dwa razy przycisk z lewej strony M, wyłącz zapłon, naciśnij i trzymaj oraz włącz zapłon. Już mnie od tego palec bolał aż wreszcie znalazłem prawidłową kombinację dla mojego Vitka. Aby skasować inspekcję, czyli ustawić na kolejne 30 tysięcy km trzeba zrobić tak: 1.zapłon