Czas jak guma
Każdy potrzebuje restartu systemu. Niekiedy nie zdajemy sobie z tego sprawy ale jesteśmy uwikłani w mechanizmy życia.
W życiu zaś jest jedna tylko niewątpliwa rzecz – jego koniec. Koniec życia intryguje, nakreśla pewne moralne kwestie, przyciąga jak magnes.
Jeśli koniec życia jest granicą, to wyobraźmy sobie tą granice jako barierkę. Opierając się o nią plecami mamy najlepszą perspektywę na całą naszą egzystencję.
Wielu, w poszukiwaniu tego miejsca przesadziło i wypadło z gry. Czy to jedno, czy to wieloplanszowej ale wypadło. Ryzyko, o ile jest dobrze skalkulowane, nie musi przynieść katastrofy. Ślepe błądzenie w strachu może być bardziej śmiertelne.
Świadome smakowanie tych bardziej pikantnych kąsków pozornie wygląda na ekstremalne. W rzeczy samej takie być nie musi. Jeśli jest się jednak blisko, to kolory są bardziej nasycone.
Każdy ma swoją wrażliwość i swoje bariery, swoje granice przy których się restartuje. Emocje, które go oczyszczą. Skacząc z mostu znowu poczułem to, co kiedyś jako młody skoczek. Znowu poczułem jak relatywne jest poczucie upływu czasu. Jak wiele namieszać mogą w głowie neuroprzekaźniki.
Moment puszczenia dłońmi barierki, gdy przyspieszenie ziemskie zaczyna robić swoje. Gdy nie ma już powrotu a do uderzenia w ziemię pozostaje kilka sekund jest magiczny. Czas zaczyna rozciągać się. Czuć jak pokrowiec otwiera się, jest to dużo później niż być powinno. A od tego czasu jeszcze mija masa subiektywnych sekund do szarpnięcia spadochronu.
Ten moment tuż przed szarpnięciem jest jak wybudzenie ze snu. Zawieszone w czasie i przestrzeni wybudzenie. Stan umysłu nieco podobny do chwili przed zderzeniem się samochodem z drzewem. Przeładowanie matrixa.
Czas bezmyślnej refleksji.
Moment oceny dorobku.
Błysk zrozumienia.
Bezcenne.
Każdy potrzebuje restartu systemu. Niekiedy nie zdajemy sobie z tego sprawy ale jesteśmy uwikłani w mechanizmy życia.
W życiu zaś jest jedna tylko niewątpliwa rzecz – jego koniec. Koniec życia intryguje, nakreśla pewne moralne kwestie, przyciąga jak magnes.
Jeśli koniec życia jest granicą, to wyobraźmy sobie tą granice jako barierkę. Opierając się o nią plecami mamy najlepszą perspektywę na całą naszą egzystencję.
Wielu, w poszukiwaniu tego miejsca przesadziło i wypadło z gry. Czy to jedno, czy to wieloplanszowej ale wypadło. Ryzyko, o ile jest dobrze skalkulowane, nie musi przynieść katastrofy. Ślepe błądzenie w strachu może być bardziej śmiertelne.
Świadome smakowanie tych bardziej pikantnych kąsków pozornie wygląda na ekstremalne. W rzeczy samej takie być nie musi. Jeśli jest się jednak blisko, to kolory są bardziej nasycone.
Każdy ma swoją wrażliwość i swoje bariery, swoje granice przy których się restartuje. Emocje, które go oczyszczą. Skacząc z mostu znowu poczułem to, co kiedyś jako młody skoczek. Znowu poczułem jak relatywne jest poczucie upływu czasu. Jak wiele namieszać mogą w głowie neuroprzekaźniki.
Moment puszczenia dłońmi barierki, gdy przyspieszenie ziemskie zaczyna robić swoje. Gdy nie ma już powrotu a do uderzenia w ziemię pozostaje kilka sekund jest magiczny. Czas zaczyna rozciągać się. Czuć jak pokrowiec otwiera się, jest to dużo później niż być powinno. A od tego czasu jeszcze mija masa subiektywnych sekund do szarpnięcia spadochronu.
Ten moment tuż przed szarpnięciem jest jak wybudzenie ze snu. Zawieszone w czasie i przestrzeni wybudzenie. Stan umysłu nieco podobny do chwili przed zderzeniem się samochodem z drzewem. Przeładowanie matrixa.
Czas bezmyślnej refleksji.
Moment oceny dorobku.
Błysk zrozumienia.
Bezcenne.
Fenomenalne ujęcie tematu :-)
OdpowiedzUsuńA potem lądujesz, ktoś robi Ci fotkę, jacyś goście przybijają Ci piątki... :-)
I wogóle mało kto "kuma"