Rozmowy w internecie.
Andrzej o wymownym i akceptowanym przez niego aliasie "Dziwny" parę razy, a może nawet już kilka razy, zwrócił moją uwagę na pewną niestosowność poruszania ważkich tematów na otwartej tablicy internetowej. Początkowo nie rozumiałem o co chodzi, ale zostało mi to w prosty sposób wytłumaczone. Nie dziwi mnie skuteczność wyjaśniania, gdyż jest doświadczonym wykładowcą akademickim.Chodzi o szeroko pojętą niezwykle niską jakość dyskusji, które raczej przypominają pyskówki budowane w oparciu o brak zrozumienia wypowiedzi poprzedników, ba nawet o brak próby zrozumienia. To kolorowe (zwykle w burych barwach błota i gnojówki) wypowiedzi bohaterskich posiadaczy straszliwych awatarów, którzy zza węgła swojego monitora starają się:
- dowalić,
- zaorać,
- rozjechać,
- zmiażdżyć,
- rozchlastać,
Tak, nie mogę odmówić racji, choć teraz opisałem odbicie punktu widzenia "dziwnego" w mojej korze mózgowej. Takie szlachetne grono rozmówców, które zamieni każdą wykluwającą się perłę intelektu w plwociny nie nastraja do poruszania głębszych tematów. Stosowane są więc tematy zastępcze, wygodne, oklepane, które nie wymagają gromadzenia informacji a już tym bardziej głębszej refleksji.
Myślę, że to czas przejściowy. Portale społecznościowe to dość świeży twór, który jest bardzo wygodny do wylewania swoich frustracji, do prowadzenia nieefektywnej a nawet antyskutecznej autoterapii. Nie zastąpi to rozmowy, bo i to co zazwyczaj widzimy nie łapie się nawet na brzegi tej definicji. Każdy rozmówca emituje starając się stworzyć wypowiedź szokującą, wstrząsającą, lepszą i bardziejszą od poprzednich. Mile widziane jest również pominięcie meritum i przypuszczenie frontalnego ataku na autora wypowiedzi. Im bardziej autor zostanie zawstydzony i zelżony, tym gloria i chwała spływa na nienawistnika.
No gnój. Fakt.
Ale jest też pewne zjawisko, które mam nadzieję, nie jest jedynie moją optymistyczną fatamorganą, które można dostrzec, gdy kilka osób zachowuje zasady kulturalnej i skutecznej dyskusji. Gdy zaczynają prowadzić swoje rozważania odnośnie tegoż meritum, akceptując i czerpiąc energię z nieco odmiennego punktu widzenia interlokutora. Wtedy pustaki podejmują parę prób ataku, ale nie mając o co się zahaczyć rezygnują szukając innej piaskownicy. Jeśli więc to, co wydaje mi się, że dostrzegam jest prawdą, wtedy milczenie tych, którzy mogą poprawić jakość dyskusji wydaje się być grzechem.
Jeśli coś mi się tylko wydaje to mam inny argument na przerwanie milczenia. Bardzo przyjemnie jest mi czytać pełne i sensowne wypowiedzi, które pachną refleksją, które są prawdziwe nawet jeśli nie są doskonałe. To nie jest aż takie rzadko spotykane. Lubię wtedy przyłączyć się, z szacunkiem rozwinąć myśl, dopytać lub wskazać słabe punkty ale tak, aby nie zniechęcać. Myślę, że skoro sam to lubię, to powinienem innym robić, to mi jest miłe. Jeśli lubię czytać, to czasem warto też coś napisać. Nie można tak wpadać do internetu z mordą na pączki ;) i argumentować, że poziom jest niski więc nie będę go podwyższać (nie biorę pod uwagę opcji zniżania) swoimi racjami. Racje zostawię sobie i może w jakimś trudnym do przewidzenia momencie, gdzieś w świecie rzeczywistym, na wygodnych fotelach, w ciszy (tudzież przy cicho sączącej się w tle spokojnej muzyce), z niewielkim naczyniem napełnionym jakąś lubianą cieczą pozwolę sobie wyrazić opinię.
Bo w tym czasie trwa oklep plastikowymi łopatkami i rzucanie suchym, psim kałem.
Eeeę? (to typowo andaluzyjskie, wieloznaczne pytanie, które można montować na początku, w środku lub na końcu wypowiedzi )
ps. należy zakładać fora i wycinać chamstwo, jeśli nie da się ich nawrócić na drogę szacunku i refleksji ;p
Komentarze
Prześlij komentarz