Przejdź do głównej zawartości

Więzy, których nie chcieliśmy odcinać.

Nieubłagany upływ czasu wiąże nas doświadczaniem radości i bólu. Im bardziej lubimy, im bardziej kochamy, tym więcej doświadczamy cierpienia przy stracie bliskich nam ludzi.
Doświadczamy życia budując sobie jego obraz w naszym umyśle i naszym sercu. Tam też, w tym odbiciu zostają na zawsze obrazy bliskich, z którymi nie będzie nam dane więcej porozmawiać. Tam są też za życia, w chwilach rozłąki, jednak zanim bliscy odejdą możemy cały czas konfrontować wewnętrzny obraz z tym, co spływa od nich z rzeczywistości.

Po śmierci tych bliskich osób, zostaje nam już tylko wewnętrzny obraz, dopełniający nas, budujący nasze rozumienie i miłowanie świata.
Dzień zaduszny, który stał się jakimś ogólnoświatowym świętem, który jest rozdzierany pomiędzy zwolenników radosnej zabawy w dziwne przebieranki a tradycjonalistów nurtu katolickiego tłumnie, jednodniowo atakujących groby rodzinne nadal pozostaje dla mnie czymś dziwnym i trudnym do opisania. Zawsze tak się dzieje, gdy sztucznie wtłacza się ludzi w jakiś przymus. Dzień zakochanych, dzień matki, dzień dobroci, dzień pamięci, dzień zmarłych. O ile jednak można zupełnie zignorować dzień pracy, można potraktować jako zupełnie niesprawiedliwy dla kobiet - dzień kobiet, to dzień zmarłych dotyka naszych najbardziej delikatnych szram po odciętych więzach, których odcinać nie chcieliśmy.
Z każdym rokiem życia przybywa przecież tych uśmiechniętych twarzy, które wypływają ze wspomnień, które już się nie starzeją, których rysy wygładza czas. Nie jest chyba nam dane kontrolować tych wspomnień, nie da się ich zamknąć w jednodniową aktywność, smutną i dostojną lub głupawą i radosną.
To jednak może być dzień, w którym spróbujemy dokładnie przyjrzeć się wszystkim bliskim poprzez pryzmat naszej z nimi relacji. Pooglądać niczym klejnoty zamknięte gdzieś w sercu wspomnienia. Z tych wspomnień zbudowana przecież nasza tożsamość, te wspomnienia w dużej mierze były radością, choć zakończoną ostrą linią cierpienia straty.
Tracimy tak wiele, nie mogąc już więcej dobudowywać obrazów.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak działa lodówka turystyczna

Już kiedy mieliśmy z Ulą naszą przyczepę kempingową męczyło mnie jak, do diaska, działa lodówka zasilana gazem. W tych sprytnych urządzeniach możemy sobie wybierać, czy chcemy zasilać je prądem stałym o napięciu 12 V, zmiennym 230 albo gazem.  Przy przełączeniu na gaz trzeba było zapalić płomyk, który w mały okienku wewnątrz lodówki stanowił dobry znak początku schładzania.

Gotowanie: Placki ziemniaczane i indukcja magnetyczna

Smażenie placków ziemniaczanych, można śmiało stwierdzić, spotyka się ze społecznym potępieniem. Ze względu na tłuszcz no i na same ziemniaki, od których nazwa placka się wywodzi. Faktycznie nawet używanie dobrej patelni nie pomaga, bo chłoną one to na czym są smażone jak gąbka. Wziąwszy do ręki takiego placka (już lekko ostudzonego) można z niego z pół kieliszka łoju wycisnąć. Zbyszko z Bogdańca prawdopodobnie wycisnął by cały kieliszek co i tak nie byłoby w stanie dorównać wynikom Chucka Norrisa w tej materii. Po co jest tłuszcz? Tłuszcz w potrawie jest nośnikiem zapachu i niektórych smaków. To w nim rozpuszczone są estry, które nadają potrawom unikalny smak. Podczas obróbki termicznej przenoszą ciepło z powierzchni patelni, są takim wymiennikiem ciepła. Smażenie placka jest więc dużo szybsze niż gdybyśmy chcieli zrobić go na sucho. Zresztą dlatego tak popularne jest smażenie na głębokim tłuszczu. Można szybko przygotować potrawę. Smażenie na głębokim tłuszczu, choć brzmi

O Smoleńsku pisze doświadczony pilot - warto przeczytać

Przeczytałem na FB a nie chciałbym, aby ten wartościowy tekst autorstwa Pana Jerzego Grzędzielskiego gdzieś zaginął Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową. W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.