Przejdź do głównej zawartości

Avatar “The Way of Water” - popełniony!


Avatar Istota Wody 

3D HFR XE



No to poszliśmy familijnie, bo już było za duże zagrożenie spojlerami ;). Spoko, mozna czytac, tu nie bedzie spojlerowania!


No wiec pierwsze, takie wrażenie, że „ryja urywa”. 3 godziny relatywnie szybko zlatują, chociaż jeśli weźmie się duży napój to problem polega na tym, który moment z filmu przeznaczyć na stracenie ;).

Po drugie efekty specjalne w połączeniu z technologią, artificial intelligence i augmented reality wyrywają z kapci. 


https://youtu.be/uGerIQIjuqg


Po trzecie kino wypasione, rozkładane, szerokie fotele, stoliki, szerokie przejścia w razie „za potrzeba” nikomu sie nie przeszkadza i nie trzeba składać fotela, dźwięk XE i obraz 3D absolutnie wciągający. Potrzeba chwile po wyjściu z kina na powrót do rzeczywistości.


No… menu w barze raczej żenada, cola, popkorn i batoniki, pufff, a gdzie ekologiczne przekąski, typu salatka, marchewka do chrupania gdzie itp??

No… i dubbing hiszpanski to jest jakis kompromis pomiedzy 3D w oryginale z napisami, a 3D bez napisów.


Ale dosyć narzekania…. spektakl przed naszymi oczami jest totalny. James Cameron po prostu pozamiatał system. Żeby uwierzyć, trzeba zobaczyć. To wszystko było takie piękne, kolory, widoki, pejzaże plan, kompozycja, światła, cienie, refleksy, efekty, że nawet nie trzeba było bardziej ckliwych scen, żeby łzy same cisneły się do oczu w obliczu takiego piękna.


Rzeczywiście głównym bohaterem tego odcinka (bo już kręcą następny) jest woda, a konkretnie żywioł - Ocean. Woda jest przedmiotem wielu przekazów, a motyw ekologiczny jest przedstawiony w sposób nie pozostawiający ani wątpliwości, ani obojętności. Woda jest przedstawiona wspaniale, jest realistyczna, ciepła, wszyscy miłośnicy żeglowania, surfowania, nurkowania itp zakochają się w tych widokach bez dwóch zdań.










Abstrahując od raczej odbiegającego od niespodzianek i mocno przewidywalnego scenariusza - ale nie po to się na Avatara idzie i to na 3D - atutem koncepcji filmu jest  sięgnięcie z „dziaderskim przekazem” po młodych widzów, nastolatków i ich zwyczajowych zachowań bez względu na odjechane środowisko. Marvel niech się uczy.


Cameron zostawił różne haczyki w scenariuszu co do następnej części. Chociaż nie wiem, czy poszłabym drugi raz na tak długi ten sam film… jeśli już to dla widoków. Na Gwiezdnych Wojnach, jeszcze w kinie Moskwa w Warszawie byłam ponad 30 razy - a kto pamięta jakie tam były niewygodne drewniane fotele, to zrozumie - i na Imperium Kontratakuje ponad 70 razy ;). Ale na nastepną cześć Avatara na pewno!





What I found useful in English for parents:

What Parents Need to Know

Parents need to know that Avatar: The Way of Water is the long-awaited sequel to James Cameron's epic 2009 mega-hit Avatar. The sequel returns to Pandora 15 years after Jake Sully (Sam Worthington) rallied the indigenous Na'vi clans against the corrupt "Sky People" (colonizing humans trying to mine and extract Pandora's resources). Jake and his mate, Neytiri (Zoe Saldaña), now have four children and decide to save their forest clan by seeking refuge for their family among the island dwelling Metkayina clan. Filmed mostly underwater, the three-hour-plus film is visually striking. And, like the first movie, it has sci-fi action violence, with weapons, hand-to-hand combat, and the hunting of a sacred whale-like creature. The story also features adolescent flirting, hand-holding, and crushes, as well as marital affection. Occasional strong language includes many uses of "s--t," "bitch," and "ass," as well as one "f--k." Like the first movie, this one has a strong anti-imperialist message, plus environmental and multicultural themes that stress the importance of tolerance, acceptance, and honest communication.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak działa lodówka turystyczna

Już kiedy mieliśmy z Ulą naszą przyczepę kempingową męczyło mnie jak, do diaska, działa lodówka zasilana gazem. W tych sprytnych urządzeniach możemy sobie wybierać, czy chcemy zasilać je prądem stałym o napięciu 12 V, zmiennym 230 albo gazem.  Przy przełączeniu na gaz trzeba było zapalić płomyk, który w mały okienku wewnątrz lodówki stanowił dobry znak początku schładzania.

Gotowanie: Placki ziemniaczane i indukcja magnetyczna

Smażenie placków ziemniaczanych, można śmiało stwierdzić, spotyka się ze społecznym potępieniem. Ze względu na tłuszcz no i na same ziemniaki, od których nazwa placka się wywodzi. Faktycznie nawet używanie dobrej patelni nie pomaga, bo chłoną one to na czym są smażone jak gąbka. Wziąwszy do ręki takiego placka (już lekko ostudzonego) można z niego z pół kieliszka łoju wycisnąć. Zbyszko z Bogdańca prawdopodobnie wycisnął by cały kieliszek co i tak nie byłoby w stanie dorównać wynikom Chucka Norrisa w tej materii. Po co jest tłuszcz? Tłuszcz w potrawie jest nośnikiem zapachu i niektórych smaków. To w nim rozpuszczone są estry, które nadają potrawom unikalny smak. Podczas obróbki termicznej przenoszą ciepło z powierzchni patelni, są takim wymiennikiem ciepła. Smażenie placka jest więc dużo szybsze niż gdybyśmy chcieli zrobić go na sucho. Zresztą dlatego tak popularne jest smażenie na głębokim tłuszczu. Można szybko przygotować potrawę. Smażenie na głębokim tłuszczu, choć brzmi

O Smoleńsku pisze doświadczony pilot - warto przeczytać

Przeczytałem na FB a nie chciałbym, aby ten wartościowy tekst autorstwa Pana Jerzego Grzędzielskiego gdzieś zaginął Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową. W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.