Żart to żart. Nie powinno się go tłumaczyć. Humor ma również swoje prawa, które są w pewnej interakcji z rzeczywistością. Nieraz humor bywa trudny, bywa bolesny, bywa nie na miejscu. Ten nie. Ten, który stał się inspiracją do wpisu jest sucharem. Znam go od lat, wypływa jak posiekana marchewka w gotującej się zupie. Ale temat, którego dotyczy jest bardzo interesujący. Może takie jest prawo suchara ;)
A więc co mnie tknęło, aby dorwać się właśnie do tego suchara? Dlaczego ten niewinny żart zagrał fałszywą nutę?
Czy to moje życie? Czy to życie ludzi, których było mi dane poznać na mojej drodze? Czy to może wtłaczane name do głów schematy, według których mamy postępować? Po trochu tego i tamtego. To dysonans, to pewna kakofonia (nie)szczęścia.
Dobry suchar utrzyma się na fali, gdyż trafia w zapotrzebowanie społeczne. Gdybyśmy teraz sobie żartowali z kartek na mięso to pewnie mało czytelników tego bloga wiedziałoby o co chodzi w tym humorze. Jednak tu mamy przykład typowego mechanizmu konstruowania żartu. Chodzi o niespodziewane zakończenie, chodzi o zaburzenie procesu myślowego. Baśń ma odnosić się i porządkować suchara w rzeczywistości oklepanych ideałów: ten a ten poznaje tą a tą, po kostropatej drodze dochodzą do porozumienia i jak większości baśni żyją długo i szczęśliwie. Suchar zbudowany jest na takim właśnie portalu. Oczekujemy innego zakończenia a dostajemy kontrastowy.
OK. Ale dla mnie nie jest to przekonujące. Nie mam zamiaru gloryfikować swojego związku małżeńskiego, mogę bez problemu odnieść się do innych relacji, w których wspólne pokonywanie przeszkód w życiu nie jest sparaliżowane piciem piwa, jeżdżeniem na motocyklu czy chodzeniem na ryby. BTW tu jest pewna lipa, bo zupełnie innych emocji oczekuje od swojej aktywności motocyklista a innych wędkarz. To może trochę nie fair ale zmieszane są oczekiwania różnych charakterów aby dopasować suchara do większej grupy odbiorców. Pierdzenie też jest zanadto gloryfikowane ;)
I tu czai się bzdet.
Jak noc i dzień, jak ciepło i zimno, jak miękkie i twarde - wszystko uzupełnia się w naszym życiu. Potrzebujemy drugiej, kochanej osoby, aby obserwować rzeczywistość. Mamy w ten sposób nie tylko więcej oczu i uszu - jako zespół. Mamy dużo więcej, mamy bowiem zupełnie inne tło naszych opinii do obserwowanych zdarzeń.
Szczęśliwy związek dwojga ludzi jest utrapieniem rządzących. W tej materii nie zmienia się nic od tysięcy lat. Zaszczepiany strach, poczucie winy, wygórowane oczekiwania mają bronić rządzących przed ludźmi świadomymi.
Samotność jest łatwa do manipulacji. Obecnie do samotności konsumpcyjnej.
Jesteśmy wrażliwi bardziej na zdarzenia dotyczące nas w bliższych niż dalszych kręgach. Jeśli naszemu dziecku uda się pojechać na rowerku to cieszymy się bardziej od faktu posiadania takiej samej umiejętności przez dziecko na drugiej stronie globu.
Nasze życie jest też boleśnie krótkie, kierując nas na drogi, które są dla nas emocjonalnie najbardziej istotne.
Wolność pierdzenia gdziekolwiek to nie jest jakiś wielki dar ale nie jest też związany z tym, czy jesteśmy samotnikami, czy mamy bliską osobę.
Ale bez drugiej osoby tracimy energetyczny balans. Tracimy też możliwość przeglądania się w lustrze, które jest najpiękniejszym lustrem w życiu - spojrzenia na nas oczami bliskiej osoby. Tracimy bardzo wiele nie mając kogoś, kogo możemy przytulić, pocieszyć. Z kim nie możemy się śmiać. Z kim nie możemy się pokłócić.
Nie tylko słoneczne dni się liczą. Czasem jest deszczowo, czasem jest burza, czasem jest tornado. To są lekcje. Najpiękniejsze.
A więc co mnie tknęło, aby dorwać się właśnie do tego suchara? Dlaczego ten niewinny żart zagrał fałszywą nutę?
Czy to moje życie? Czy to życie ludzi, których było mi dane poznać na mojej drodze? Czy to może wtłaczane name do głów schematy, według których mamy postępować? Po trochu tego i tamtego. To dysonans, to pewna kakofonia (nie)szczęścia.
Dobry suchar utrzyma się na fali, gdyż trafia w zapotrzebowanie społeczne. Gdybyśmy teraz sobie żartowali z kartek na mięso to pewnie mało czytelników tego bloga wiedziałoby o co chodzi w tym humorze. Jednak tu mamy przykład typowego mechanizmu konstruowania żartu. Chodzi o niespodziewane zakończenie, chodzi o zaburzenie procesu myślowego. Baśń ma odnosić się i porządkować suchara w rzeczywistości oklepanych ideałów: ten a ten poznaje tą a tą, po kostropatej drodze dochodzą do porozumienia i jak większości baśni żyją długo i szczęśliwie. Suchar zbudowany jest na takim właśnie portalu. Oczekujemy innego zakończenia a dostajemy kontrastowy.
OK. Ale dla mnie nie jest to przekonujące. Nie mam zamiaru gloryfikować swojego związku małżeńskiego, mogę bez problemu odnieść się do innych relacji, w których wspólne pokonywanie przeszkód w życiu nie jest sparaliżowane piciem piwa, jeżdżeniem na motocyklu czy chodzeniem na ryby. BTW tu jest pewna lipa, bo zupełnie innych emocji oczekuje od swojej aktywności motocyklista a innych wędkarz. To może trochę nie fair ale zmieszane są oczekiwania różnych charakterów aby dopasować suchara do większej grupy odbiorców. Pierdzenie też jest zanadto gloryfikowane ;)
Oto jest program nieszczęścia
Mamy więc w tym żarcie program, który w sposób bardzo podstępny toczy mózg mężczyzny - do niego bowiem jest kierowany. Otóż wejście w związek z kobietą kończy jakiekolwiek przejawy preferowanych aktywności. Nawet jeśli są to tak głupie aktywności jak pierdzenie gdziekolwiek. Wejście w związek to koniec wolności.I tu czai się bzdet.
Jak noc i dzień, jak ciepło i zimno, jak miękkie i twarde - wszystko uzupełnia się w naszym życiu. Potrzebujemy drugiej, kochanej osoby, aby obserwować rzeczywistość. Mamy w ten sposób nie tylko więcej oczu i uszu - jako zespół. Mamy dużo więcej, mamy bowiem zupełnie inne tło naszych opinii do obserwowanych zdarzeń.
Szczęśliwy związek dwojga ludzi jest utrapieniem rządzących. W tej materii nie zmienia się nic od tysięcy lat. Zaszczepiany strach, poczucie winy, wygórowane oczekiwania mają bronić rządzących przed ludźmi świadomymi.
Samotność jest łatwa do manipulacji. Obecnie do samotności konsumpcyjnej.
Nie jest śmieszne
Nie jest śmieszne, gdy jakieś wyimaginowane zasady wolności przegrywają z rzeczywistością. Nie jest śmieszne, gdy sztuka życia z innym od siebie człowiekiem traktowana jest jak utrata wolności. I nie jest śmieszne, gdy zapatrzeni w dal - za ideałami tracimy wgląd w to, co jest bezpośrednio wokół nas.Jesteśmy wrażliwi bardziej na zdarzenia dotyczące nas w bliższych niż dalszych kręgach. Jeśli naszemu dziecku uda się pojechać na rowerku to cieszymy się bardziej od faktu posiadania takiej samej umiejętności przez dziecko na drugiej stronie globu.
Nasze życie jest też boleśnie krótkie, kierując nas na drogi, które są dla nas emocjonalnie najbardziej istotne.
Wolność pierdzenia gdziekolwiek to nie jest jakiś wielki dar ale nie jest też związany z tym, czy jesteśmy samotnikami, czy mamy bliską osobę.
Ale bez drugiej osoby tracimy energetyczny balans. Tracimy też możliwość przeglądania się w lustrze, które jest najpiękniejszym lustrem w życiu - spojrzenia na nas oczami bliskiej osoby. Tracimy bardzo wiele nie mając kogoś, kogo możemy przytulić, pocieszyć. Z kim nie możemy się śmiać. Z kim nie możemy się pokłócić.
Nie tylko słoneczne dni się liczą. Czasem jest deszczowo, czasem jest burza, czasem jest tornado. To są lekcje. Najpiękniejsze.
Komentarze
Prześlij komentarz