Przejdź do głównej zawartości

Chrzanić diety - to nie tędy droga do zdrowia i wyglądu

Czy namawiam do bycia otyłym? A może mam już dość płytkiego i pesymistycznego nastawienia do utrzymania prawidłowej sylwetki? Odchudzanie, w tym znaczeniu, w którym jest propagowane to robienie sobie krzywdy. To również droga bez szans do przejścia aby kupować dodatki i super leki.

Diety i pomysły na żywienie są tematem gorącym. Jemy to albo nie jemy tamtego. Jak zjemy dużo kapusty to schudniemy. Trąć pan kogutka w ogonek wygrasz złoty pierścionek. Każdy jest mądrzejszy i lepszy a pozostałe diety są do dupy. Moja dieta jest mojsza.
Marysia zjadła w tydzień
2 tony kapusty i sami zobaczcie efekt!
Jako że moja waga stale oscyluje wokół jednego kwintala to sprawy ruchu i żywienia są dla mnie bardzo istotne.
Dookoła aż huczy:

  • dieta białkowa,
  • dieta węglowodanowa,
  • dieta śródziemnomorska,
  • dieta wegetariańska,
  • dieta owocowa,
  • dieta 1000 kalorii,
  • dieta kapuściana,
  • dieta srapuściana,


I te suplementy, co kupisz, łykniesz i będzie się spalało aż zadymi spod pach. 

Dawno, dawno temu, gdy byłem nastolatkiem (a były takie czasy) mogłem jeść ile chciałem a i tak nie tyłem ni chu chu. Pierwszy bolesny cios w ambicję otrzymałem, gdy przestałem trenować piłkę ręczną. Rozbuchany metabolizm, który przepalał wszystko w piecu niezależnie od jakości i ilości pokarmu nagle został zatrzymany. Regularne treningi siłowe i kondycyjne skończyły się a apetyt nie. No i waga oszalała.
Na szczęście wtedy jeszcze pod zgromadzonym na ciężkie czasy łojem drzemały stalowe mięśnie gotowe do treningu. Zacząłem biegać i w ciągu kilku tygodni wróciło wszystko do porządku.

Teraz jednak nie jest już tak prosto. Można się zabiegać na śmierć i prawie nic. Prawie, bo po obniżeniu tętna spoczynkowego widać, że organizm reaguje na trening. Samopoczucie też jest lepsze, gdy włączy się w codzienną działalność ruch fizyczny. Ale oponka jest niemal niezniszczalna, jakby była z innej planety.
Jedzenie mniejszej ilości, lub w ekstremalnym wykonaniu głodówka, połączone z ruchem fizycznym muszą przynieść zbawienne efekty. Oponka osłabnie jak supermen naświetlany kryptonitem. Ale wystarczy zaprzestać tej akcji i zaraz wszystko wróci w tak zwanym efekcie jojo. To samo z dietami, kapuścianymi, białkowymi, Kwaśniewskiego itp. Działają w oparciu o różne tricki trawienia ale po wymęczeniu i powrocie do normalnego życia efekty znikają szybciej niż powstawały.
Oczywiście mógłbym przejść na poziom niemal wyczynowy i biegać półmaratony. To spali każdy tłuszcz, ale wystarczy, że zmniejszę ten wysiłek i znowu wszystko wróci do jakiejś normy.

A co to za norma? To tzw neutralna masa, czyli stan wewnętrznej równowagi metabolicznej. To już nie jest w gestii świadomości, to już sprawa głębsza.

Liczy się bowiem psychosomatyka.
Nasza świadomość to mocno przereklamowana ewolucyjna nakładka na mózg.  Jest ona przekonana o swojej doskonałości. Warto jednak wziąć pod uwagę fakt, iż świadomość nie zajmuje się niczym, co jest potrzebne do przeżycia. Nie kontroluje temperatury ciała, nie kontroluje pracy serca, nawet oddech sam się reguluje bo moglibyśmy to spieprzyć i zapomnieć oddychać.
Trawienie tak jak uczucie głodu również powstają poza kontrolą świadomości.
Jeśli przyjąć, że świadomość zajmuje jakiś niewielki kawałek przestrzeni w mózgu to cała reszta maszynowni dba o nasze przeżycie. Cała ta reszta niesie informacje i wiedzę z ewolucji naszego organizmu.

Muszę – znaczy nie chcę. Muszę iść do szkoły – oznacza, że nie chcę iść do szkoły. Nasza świadomość jak małe, pląsające dziecko jest bacznie obserwowana przez mniej osobowy, prastary ewolucyjnie twór – podświadomość. Tu oczywiście mogą się pojawić protesty, że nie ma dowodów, że nikt nigdy w słoju z formaliną nie oglądał podświadomości więc po co robię ludziom wodę z mózgu. Nie ważne, czy faktycznie jest, czy nie jest ale coś co może być tylko wypadkową funkcją i jest opisane, zamknięte w kontenerze informacyjnym pod nazwą podświadomość pasuje mi jak ulał do teorii.
Otóż podświadomość 'słucha' i słyszy: muszę schudnąć. I co? Alarm, alarm - ta skretyniała świadomość coś sobie wymyśliła. Trzeba zbierać zapasy bo chce nam organizm zagłodzić. No i znaczenie słowa muszę. Mówimy 'muszę' a organizm słyszy 'nie chcę'. Z dwururki bach, nadchodzi głód.

Kto tak nie miał, że nawet mało konkretne postanowienie o ograniczeniu jedzenia automatycznie powodowało powstanie bardzo konkretnego uczucia głodu. Kto tak nie miał niech pierwszy rzuci kamieniem (tylko nie w monitor, najlepiej w jakąś ofiarę losu bo ona i tak sobie coś musi znaleźć do cierpienia – będzie więc to dobry uczynek).
Wracając do sterowni. Organizm decyduje jaka jest efektywność przyjmowania produktów energetycznych i budulcowych ze spożywanego jedzenia. Możemy zredukować ich ilość, zmienić ich jakość ale i tak na końcu decyzje będą rozważane przez nasze ciało.
Jeśli zmniejszymy racje żywieniowe to organizm podkręci śrubkę trawienia i wyciągnie więcej z tego co dostał do pieca. Jeśli obniżymy jakość, to będziemy przebudowywani z gównianych składników. Jeśli zmienimy bilans energetyczny i będziemy biegali półmaratony trzy razy w tygodniu to na pewno schudniemy na wiór, ale po odstawieniu treningów znowu łój nas rozedmie jak balon.

Budda trochę się namęczył aby dojść do wniosku, że najlepsza jest droga środka. Ani przeżeranie się ani ascetyczne głodówki nie są dobre. Człowiek chodzi wkurzony cały dzień, zapachy dochodzą do nosa aż zza trzeciej ulicy, czwartego piętra, piątego okna po lewej stronie. Nie da się tak żyć a efekty są napradę mizerne.

Trzeba więc jeść. Jeść ze świadomością, że szanujemy nasze ciało i nie wrzucamy do żołądka żadnych bezsensownych śmieci. Ze świadomością, że dostarczamy wszystkich niezbędnych produktów w dobrej jakości. Mało tego, powtarzamy sobie, że nie planujemy żadnych głupich pomysłów z niejedzeniem i organizm na bieżąco może sobie spokojniutko wybierać co jest potrzebne do prawidłowego funkcjonowania.
To jedna sprawa. Druga to pozytywne myślenie. Pozytywne, czyli nastawione na to co ma być a nie na to czego ma nie być. Świadomość dobrze sobie daje radę z podwójnym, potrójnym i nie wiadomo jakim przeczeniem. Np. nie chcę oponki jest zupełnie jasne dla nas, ale czy dla prastarego organizmu też? Może lepiej włączyć sobie pozytywny plan, chcę mieć sprawne i zdrowe ciało. Mam zamiar odkopać spod tłuszczu mięśnie. Albo: będzie mi lżej bez zapasów łoju, którego już nie potrzebuję (przecież mam zamiar się dobrze odżywiać).
Dogadanie się ze swoim ciałem jest moim zdaniem kluczowe i co widzę w praktyce, jest praktyczne. Czyli praktycznie jest to przejście od teorii do praktyki (ale bym dostał obniżenie oceny z wypracowania za styl, na szczęście te czasy minęły i sobie mogę pisać praktycznie jak chcę).

Ruch fizyczny - filozofii środka część dalsza. Zarówno leżenie przed telewizorem jak i mordercze treningi wyniszczają ciało. Trzeba zapoznać się z zasadami przygotowywania treningów ogólnorozwojowych i aerobowych. W skrócie potraktujmy to jako rekreacje ruchową. Należy troszkę zmienić nawyki ruchowe. Nie robić z siebie sportowca ale uszanować ewolucyjną potrzebę naszego ciała do ruchu. Ruch to zdrowie, w przeciwieństwie do "cukier krzepi" jest niepodważalną prawdą.

I wreszcie trzecia noga tego statywu to odpowiednie gotowanie. Znajomość podstaw żywienia wydaje się być bardzo pomocna. Można się z czasem (gdy wszystko się wyreguluje i organizm otrząśnie się zabójczych pomysłów świadomości) oprzeć o subtelne sygnały naszego ciała manifestujące się w ochotach na to, czy siamto. Nikt lepiej nie wie co nam potrzeba jak sterownia ciała.

Pozornie więc nic trudnego: zmieniamy sposób komunikacji i szanujemy nasze ciało, zmieniamy nawyki ruchowe, optymalizujemy żywienie. Pikuś.
Ale jak to zrobić jeśli jesteśmy w kieracie pośpiechu i braku czasu dla siebie. Może odnośnie gotowania coś by się jeszcze dało zrobić, choć wydaje mi się, że coraz mniej się spędza czasu w kuchni, tracąc wspaniałą przyjemność, którą stanowi przygotowanie jedzenia. W miejsce tego mamy coraz więcej gotowców. Niestety gotowce są przygotowane do długotrwałego składowania w sklepie a środki, które w tym pomagają zaburzają pracę układu trawiennego. Stanowią też nie lada problem dla pracowników cmentarzy, bo nie można już tak często jak kiedyś dokładać kolejnych ludzików do grobowców. Nie psują się tak szybko.
Nauczyć się samemu zasad treningu, żywienia i samoregulacji nie jest prosto. To obszerne tematy i potrzeba dla nich trochę czasu. Prawda jest taka, że nasze ciało potrzebuje od nas trochę czasu. Za mało dbamy o jego działanie a za dużo z niego wyciskamy.

Komentarze

  1. mam nadzieję że ciąg dalszy nastąpi:)...temat rzeka:)

    OdpowiedzUsuń
  2. nastąpi nastąpi i mało tego zagadnienia z tej tematyki będą w praktyce stosowane w naszym pensjonacie spadochronowym ;) Tym bardziej, że teraz będzie blisko do bardzo fajnej siłowni i można wpleść ćwiczenia ogólnorozwojowe. No może akurat to Ci jest niepotrzebne jako instruktorce aikido ale większości siedzących przed kompem lub za kierownicą przyda się bardzo

    OdpowiedzUsuń
  3. ja z siłownią jestem zaprzyjaźniona i zawsze chętnie poćwiczę....bo mam efety :)
    więc mi też się przyda :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No ja sie bardzo ciesze, ze uczestnikom ostatniego wyjazdu jedzenie poszlo na zdrowie - w dobre samopoczucie i wrazenie utraty wagi. Pewnie w polaczeniu z gimnastyka, rowerami i mniejszymi porcjami ta utrata wagi bylaby calkiem konkretna!

    OdpowiedzUsuń
  5. moja waga podczas pobytu utrzymałam się na właściwym poziomie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. wszystko jest w naszej głowie ... to niesamowite jak to działa ale to prawda.

    naj sam pierw to ja bym chciała poznać tajniki dresingów do sałatek bez dodatku oliwy, nie brakowało jej a smakowało jakby była w sensie takim że cała kompozycja nie utraciła swojego smaku !

    OdpowiedzUsuń
  7. no to dobra, dojdą w takim razie przykłady posiłków ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. a to chyba trzeba założyć odzielny temat :)

    OdpowiedzUsuń
  9. elegancko ! no i jeszcze przepisy, nie?:) , ten teges , jakieś ... chociaż trochę :P uchyl rąbka tajemnicy ...;)

    OdpowiedzUsuń
  10. za parę dni, jak wrócę do Hiszpanii z tego dżdżystego miejsca, w którym chwilowo jestem ;)
    Z przyjemnością napiszę, może nawet z Ulą to zrobimy i pstrykniemy bo przecież po to jest internet (też po to)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czekamy z niecierpliwością :))

    OdpowiedzUsuń
  12. Znalazłem kilka dodatkowych wskazówek. Oto żelazne 10 zasad dla odchudzających się:

    1.Jedzenie z cudzego talerza nie liczy się. Jeśli nikt nie widział jak podjedliście kawałek czegoś, to kalorii w tym nie ma.

    2. Jeśli jesz na stojąco, kalorie idą "w nogi" i tracisz je podczas chodzenia.

    3. Kalorie na imprezach się nie liczą gdyż rozchodzą się na tańce, rozmowy i seks.

    4. Dietetyczna woda gazowana neutralizuje tłuszcze z hamburgerów i ciast.

    5. Sos do sałaty, i w ogóle wszystko owinięte w sałate nie liczy się jako kaloryczne. Ostatecznie to tylko sałata.

    6. Wszystkie kalorie czekolady wykorzystywane są na aktywność mózgową a lody to nic innego jak antydepresanty - od żadnego z nich nie przytyjesz.

    7. Jedzenie w kinie nie dostarcza kalorii gdyż stanowi część rozrywki a nie obiadu.

    8. Odłamane kawałki ciasta nie są kaloryczne, dlatego, że kalorie znajdują się w zasadniczym kawałku ciasta.

    9. Potrawy które próbujesz podczas gotowania nie zawierają kalorii. Kalorie są tylko w końcowym daniu.

    10. Gdy jecie we dwójke ilość kalorii dzielicie na 2, gdy we trójkę to na 3...

    OdpowiedzUsuń
  13. no dobra, 7 kg zeszło i to bez efektu srojo. Nie katuję się ani głodówką ani jakimiś strasznymi treningami. Znaczitsja to jest prawidłowe. Ale będę badał dalej

    OdpowiedzUsuń
  14. o to spora utrata wagi!...a w jakim czasie?

    OdpowiedzUsuń
  15. 7 kilo zeszło w ciągu miesiąca. Stosuje zasady, o których piszę, czyli najadam się, nie jem po 17tej. 3 razy w tygoniu biegam po 30 minut a potem robię gimnastykę (brzuszki i rozciąganie).
    Nie mam wyrzutów sumienia, nie chodzę wkurzony że czegoś nie mogę jeść. Jeszcze porobię trochę doświadczeń ale najwyraźniej droga zdrowego żywienia i ruchu jest najlepsza

    OdpowiedzUsuń
  16. i tak trzymać ;)....ale nie przekonuje mnie brak jedzenia po 17-tej....ja po treningu muszę coś zjeść;)

    OdpowiedzUsuń
  17. A dla mnie najciekawsze są teorie Iwana dotyczące psychologii odchudzania. Z chęcią bym o tym poczytał więcej.

    OdpowiedzUsuń
  18. Choć nie powinno uprzedzać się faktów, to już uchylę rąbka tajemnicy, że połowa książki na ten temat już jest napisana. Niebawem ukaże się ebook z bardziej rozwiniętymi teoriami, z konkretnymi ćwiczeniami i przepisami ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Super, czekam więc na link do księgarni. Mam nadzieję, że pojawi się prędko bo wiosna idzie!

    OdpowiedzUsuń
  20. Monika, znam ten bol.... Moze dr Iwan cos wymysli dla trenujacych wieczorem?

    OdpowiedzUsuń
  21. Właśnie, niech dr Iwan wymyśla;)

    OdpowiedzUsuń
  22. no wymyślam, tylko furkot idzie a klawiatura się grzeje. Będzie Pani zadowolona ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Przepraszam, kiedy można spodziewać się tej książki?

    OdpowiedzUsuń
  24. Łatwo takie mądrości prawić. Jak się ma problem z nadwagą to już nie takie proste. Brzmi ciekawie ale nie chce mi się wierzyć, że to może być tak proste.
    Sprawdzałam już wiele diet i nic. Dlaczego akurat ten pomysł ma być lepszy?

    OdpowiedzUsuń
  25. Naprawdę śietnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jak działa lodówka turystyczna

Już kiedy mieliśmy z Ulą naszą przyczepę kempingową męczyło mnie jak, do diaska, działa lodówka zasilana gazem. W tych sprytnych urządzeniach możemy sobie wybierać, czy chcemy zasilać je prądem stałym o napięciu 12 V, zmiennym 230 albo gazem.  Przy przełączeniu na gaz trzeba było zapalić płomyk, który w mały okienku wewnątrz lodówki stanowił dobry znak początku schładzania.

Gotowanie: Placki ziemniaczane i indukcja magnetyczna

Smażenie placków ziemniaczanych, można śmiało stwierdzić, spotyka się ze społecznym potępieniem. Ze względu na tłuszcz no i na same ziemniaki, od których nazwa placka się wywodzi. Faktycznie nawet używanie dobrej patelni nie pomaga, bo chłoną one to na czym są smażone jak gąbka. Wziąwszy do ręki takiego placka (już lekko ostudzonego) można z niego z pół kieliszka łoju wycisnąć. Zbyszko z Bogdańca prawdopodobnie wycisnął by cały kieliszek co i tak nie byłoby w stanie dorównać wynikom Chucka Norrisa w tej materii. Po co jest tłuszcz? Tłuszcz w potrawie jest nośnikiem zapachu i niektórych smaków. To w nim rozpuszczone są estry, które nadają potrawom unikalny smak. Podczas obróbki termicznej przenoszą ciepło z powierzchni patelni, są takim wymiennikiem ciepła. Smażenie placka jest więc dużo szybsze niż gdybyśmy chcieli zrobić go na sucho. Zresztą dlatego tak popularne jest smażenie na głębokim tłuszczu. Można szybko przygotować potrawę. Smażenie na głębokim tłuszczu, choć brzmi

O Smoleńsku pisze doświadczony pilot - warto przeczytać

Przeczytałem na FB a nie chciałbym, aby ten wartościowy tekst autorstwa Pana Jerzego Grzędzielskiego gdzieś zaginął Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową. W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.